Zawód: wiedźma cz.II – recenzja

Podoba się?

Po tym, jak przeczytałam pierwszą część „Zawodu: wiedźmy” Olgi Gromyko, na drugą nikt mnie już nie musiał namawiać. Wołami by mnie nie odciągnął od upragnionej lektury, choć nie ukrywam – naczekałam się na nią, oj, naczekałam. A cierpliwość należy do imponującego grona cnót, których zdecydowanie nie posiadam. Jednakże odnoszę wrażenie, że Fabryka Słów lubuje się w gnębieniu swoich czytelników i sadystycznie odwleka terminy wydawania kolejnych części swoich serii. Wiem, wiem… przesadzam… albo i nie :-P

Akcja drugiego tomu „Zawód: wiedźma” wiąże się z niespodziewaną wizytą Jego Szanownej Wysokości Arr’akktura tor Ordwista Sz’eonella etc., etc. w Starminie. I role się odwracają – to nie Len będzie strzegł W. Rednej. Tym razem to Wolha ma pilnować ogólnego dobrostanu czy wręcz, w miarę możliwości, błogostanu władcy oraz dbać o jego zdrowie i samopoczucie. A to okazuje się być wcale niełatwym zadaniem. Wampir absolutnie nie zamierza ułatwiać jej sytuacji. Knuje i manipuluje z godnym podziwu zacięciem. Robi wszystko, aby zdobyć to, co sobie zamierzył i nie stroni przy tym od gróźb, szantażu i innych chwytów poniżej pasa. A wszystko to czyni z właściwym sobie wdziękiem, łamiąc po drodze niewieście serca i inne organy. Więcej, podlec jeden nawet przyjaciół wiedźmy, grono całkiem nienobliwe i niełatwowierne, wokół palca sobie omotać potrafi. W dodatku z premedytacją stwarza wrażenie, jakoby coś go z Wolhą łączyło – rycerz się znalazł bez skazy, manipulator przebrzydły (uwielbiam go – cóż zrobić, kobieca logika). A ponieważ na naszą wiedźmę wszelkie próby kontrolowania jej poczynań i mydlenia oczu pięknymi słowami i czułymi gestami, działają jak przysłowiowa płachta na byka, to się dzieje, oj dzieje… Nie ma czasu na nudę, a często nie ma też czasu na złapanie oddechu i skurcze brzucha, wywołane niepohamowanymi atakami śmiechu, powodują swoistą bolesność. Ciekawe, czy ktoś kiedyś dostał zakwasów mięśni brzusznych wskutek wzmożonego wysiłku spowodowanego nadmierną wesołością, albo czy w efekcie długotrwałego, obezwładniającego chichotu następuje redukcja tkanki tłuszczowej na brzuchu… Myślę, że warto zachęcić Amerykanów do dogłębnego zbadania zagadnienia, oni lubią nietypowe pomysły.

A wracając do książki, druga odsłona przygód wiedźmy pozwala nam przy okazji zajrzeć na uniwerek, gdzie bohaterka z „poświęceniem” zgłębia arkana wiedzy tajemnej. Eh, jak miło wrócić pamięcią do czasów studenckich, aż się człowiekowi cieplej na sercu robi. Ta beztroska, te idiotyczne pomysły, ten zapał i poświęcenie przy ich realizacji… Tak, W. Redna i jej przyjaciele doskonale rozumieją, że żyć trzeba na maxa, a jeśli się ma talent – należy zeń korzystać. Zresztą i kadra naukowa ich jakoś specjalnie do tego nie zniechęca. Weźmy na przykład takiego profesora Almita, on doskonale wie, że niektórych rzeczy nie da się uniknąć, a że jemu nie wypada, warto kogoś natchnąć pomysłem. Na szczęście grono wychowanków dość bystre mu się trafiło.

Wśród barwnych postaci występujących w tej książce koniecznie należy wspomnieć trolla, wdzięcznie zwanego Walem, który towarzyszy Wolsze i Lenowi w ich przygodach, wprowadzając dodatkowo rubaszność i skrajną bezpośredniość na karty lektury. Wal jest zaiste postacią specyficzną, ma swoiste poczucie honoru najemnika i ogólnie honoru jako takiego. Wielokrotnie rozładowuje napięcie między bohaterami i prowokuje różne komiczne sytuacje. Taaak, Wal jest wartością samą w sobie.

Powiem tak: nie rozczarowałam się. Książka ponownie zapewniła mi dużą dawkę śmiechu i rozrywki. Pozwoliła oderwać się od codzienności i pogrążyć bez reszty w wyimaginowanym świecie stworzonym przez panią Gromyko. To nie jest lektura, która ma skłaniać do refleksji nad nieuchronnością zdarzeń, predestynacją czy innymi równie skomplikowanymi zagadnieniami. Ta książka ma bawić i relaksować. Zaprawdę powiadam Wam: niezwykły to dar i wyjątkowa umiejętność wywoływać uśmiech na twarzach czytelników. Dodatkowymi atutami są: wartka akcja, ciekawa intryga i interesujące wątki poboczne, które świetnie budują nastrój i stopniują napięcie. Zarzuty, z którymi spotkałam się w niektórych recenzjach, dotyczące braku logiki czy umiejętności bohaterki, są bezpodstawne, o czym mogę Was z ręką na sercu zapewnić. Niemniej jednak aby się o tym przekonać, trzeba przeczytać cały cykl. Dopiero wtedy można docenić pomysłowość i świetną umiejętność planowania autorki. W innym wypadku można ulec złudzeniu, że faktycznie coś tu nie gra. Ale to tylko pozory moi drodzy, pozory. I właśnie za tę przewrotność cenię pisarkę niezmiernie.

Ponownie zdecydowanie polecam.

Moja ocena: 9/10

Tytuł: Zawód: wiedźma cz. 2 (Профессия: ведьма)
Cykl: Wolha Redna
Tom: 2 (właściwie to nadal pierwszy)
Autor: Olga Gromyko
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: listopad 2007
Liczba stron: 296
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 x 195 mm

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze