Dotyk ciemności – recenzja

Podoba się?

okładka książkiCassandra Palmer to młoda kobieta z ambicjami. Jej największym marzeniem jest dożyć następnego dnia.Poznajemy ją kiedy odbiera w pracy wiadomość mailową – własny nekrolog, który ma się ukazać nazajutrz. Jest co prawda zdziwiona, ale nie takie rzeczy już na świecie widziała. Nie waha się. Wie jakie podjąć kroki. Pierwszą rzeczą, którą robi, jest wyjęcie pistoletu z szuflady. Jej głowy nie zaprząta zbyt długo myśl, że nie potrafi z niego korzystać. W tej sytuacji Liczy się czas. Wiadomość dostarcza jej dokładnych wskazówek. Powinna odejść, bo nie ma siły, by zmierzyć się z wrogiem. Przynajmniej tak uważa. Niestety wiążą ją zobowiązania. Za bardzo się zaangażowała. Złamała własne reguły i znalazła przyjaciela. Teraz musi zatroszczyć się nie tylko o własne życie. Jej zadaniem jest nie pozwolić wrogowi, poznać swej słabości. Biedna Cassandra. Nie wie, że tak naprawdę wejdzie do obozu wroga, a ucieczka z niego będzie jedną z trudniejszych rzeczy, jaką przyjdzie jej zrobić.

Tak skonstruowany początek rodzi w nas fascynację powieścią. Wydaje się nam wyrwany z historii życia głównej bohaterki. To tak, jakby autorka na chybił-trafił zaznaczyła sobie miejsce, od którego postanawia rozpocząć wątek i resztę pozostawia w naszych rękach. Trzeba bardzo uważnie zagłębić się w treść, aby znaleźć odpowiedzi na pytania, które sobie stawiamy. Jeszcze dobrze nie kończy się pierwszy rozdział, a my nie do końca wiedząc, kim właściwie jest Cassanrda, znamy masę szczegółów z jej życia.

I choć mogą one nam się wydawać błahe, to nie powinniśmy ich ignorować.

Pani Chance wprowadza zamęt w fabułę opowieści. Zamiast powoli wytłumaczyć nam, skąd się biorą niektóre postacie fantastyczne, od razu raczy nas historyjkami o drobnych układach między wampirami. Dzięki bohaterom poznajemy stosunki między magicznymi nacjami. Władza niszczy władzę. W końcu jest tych wątków tak wiele, że musiałam przerwać lekturę, aby się we wszystkim rozeznać.

Były chwile, kiedy łapałam się za głowę. Rozumiałam, że pani Karen chciała nam wszystko pięknie i klarownie przedstawić, ale robiła to troszeczkę na “hop siup”. Raz na przykład, kiedy już wiedziałam na czym polegała polityka w świecie wampirów, nastąpił zwrot akcji i dowiedziałam się najróżniejszych rzeczy na temat Czarodzei. Właściwie teraz, gdy jestem po całej lekturze, sama zastanawiam się nad tym, jak mogłam tego nie pojąć. Autorka po prostu przekazuje nam zbyt dużo informacji, w zbyt krótkim czasie. Trudno, aby wszystko trafiło na swoje miejsce, we właściwym porządku.

Same emocjew Cass wobec róznych bohaterów, których autorka wprowadza z rozmachem są mocno zróżnicowane, przy czym niejednokrotnie ulegające zmianom. Cass jeszcze raz poznaje ludzi, o których sądziła, że wie już wszystko. Występują momenty, gdy sytuacja zmienia się o 180 stopni. Staje się to tak płynnie, że na szczęście nie występuje odczucie zgrzytu. Zmiana wątku wydaje nam się naturalna. Prawidłowa. Pisarka nie dezorientuje nas, a daje do zrozumienia, że tak ma być.

Dodany jest oczywiście wątek miłosny, który osobiście bym skróciła. O połowę, szczerze powiedziawszy. W cały ten chaos wprowadza on jeszcze większe zamieszanie. W moim odczuciu autorka nadaje mu nadmierne znaczenie. Sądzę, że można było napisać to z większym umiarem.Pozwolić by napięcie stopniowo, z tomu na tom, rosło. I w końcu zaczynało nas rozsadzać.

Zawiodła mnie końcówka. Pani Chance – moim zdaniem – fatalnie zakończyła całą akcję. Mieliśmy wielką dozę tajemniczości, którą można było zachować do następnego tomu. Jednak koniec wygląda jak oderwany od całości. W jednej chwili bohater z inteligentnego faceta,ukrytego za maską macho, zmienia się w głupiutkiego, przepełnionego nienawiścią chłopczyka. Po tylu stronach knowań i pytań, na które nie dostaliśmy odpowiedzi, rozwiązanie staje się śmiesznie proste.

W książce zachwyciło mnie jedno – główny wątek. Jest bardzo dobrze rozpisany. Sądzę, że autorka ma możliwość dalej go świetnie poprowadzić. W świecie, gdzie wampiry, czarownicy i inne postacie, wyjęte zupełnie jak z bajki, są na porządku dziennym, to właśnie Cass jest dla nich osobą niecodzienną. Niezwykłą. Unikatową. Jak sobie z tym poradzi? To jedyne pytanie, które pozostało mi po przeczytaniu pierwszego tomu.

Dobrnąwszy do ostatniej strony pierwszej części, czułam lekki niedosyt. Niestety, nie był on tak duży jakbym chciała. Pisarka mogła wprowadzić większą aurę tajemniczości. Pozwolić nam, abyśmy poczekali na więcej. Pokazać palec, z obietnicą, że niedługo będziemy mieli szansę zobaczyć całą rękę. Pierwszy tom przygód Cassandry Palmer nie wzbudził we mnie emocji, przez które miałabym problem z zaśnięciem przez następne kilka nocy. Wręcz odwrotnie. Tego samego wieczoru, którego skończyłam książkę, spałam bardzo dobrze.

Moja ocena: 6/10

Autor:  Chance Karen
Wydawca:  Papierowy Księżyc
Oprawa:  miękka
Data premiery: 2011-07-29

Pełnoetatowa książkoholiczka i filmomaniaczka. Recenzentka - amatorka, szpanująca swoim talentem pisarskim i nie rozumiejąca, dlaczego nikt nie chce podziwiać blasku jej intelektu, który przecież razi wszystkich po oczach. Czasami o skłonnościach masochistycznych, wiecznie niewyspana. Niepoprawna romantyczka, marząca o naprawianiu świata. Ponoć mówią, że nocą staje się Nocnym Cieniem i szuka nowych, szeleszcząco - papierowych ofiar...

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze