Krwawe Szaleństwo – recenzja

Podoba się?

“Krwawe szaleństwo” to druga księga kronik widzącej sidhe Mac O’Connor. Dziewczyny, która na prośbę zmarłej siostry poszukuje księgi mrocznej magii, będącej kluczem do władzy nad światami elfów i ludzi. Pierwsza część pozostawiła mnogość pytań bez odpowiedzi. W kolejnej powstaje ich jeszcze więcej.

MacKayla przekonuje się, że każdy z graczy próbujących zdobyć Sinsar Dubh choćby nie wiem jak wierzył w to, że postępuje dobrze, próbuje przeciągnąć Mac na swoją stronę dla własnej korzyści. Skłania to bohaterkę do zastanawiania się, kto stoi po stronie dobra, a kto zła. Niektórych jednak ciągle nie jest w stanie sklasyfikować. Wie, że musi z kim wejść w układ inaczej nie pożyje długo. W trakcie rozwoju zdarzeń zmieniają się przeciwnicy i pojawiają się nowe postacie. Mało tego, potwierdzają się słowa jej mentora: “Nie wierz, że coś jest martwe dopóki tego nie spalisz, nie pomacasz popiołów i nie zaczekasz dzień albo dwa, żeby się upewnić, że nic z nich nie wstanie”.

Mac przechodzi swoistą przemianę z dziewczynki ukrytej za różem i akcesoriami lalki, w kobietę popadającą w krwawe szaleństwo i owładniętą palącą potrzebą zemsty. Przestaje też przypominać siebie, stara się nie rzucać w oczy, bo nie wyszłoby to jej na dobre. Nadal też nie wie komu może zaufać. Logicznym wyborem byłby Jericho, gdyby nie to, że jego określa jedno zdanie: “Gierki wewnątrz gierek, Barrons w stanie czystym”.

Drugi tom nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania, on odpowiada zaledwie na kilka z nich, a w zamian prowokuje do zadawania sobie kolejnych. Jest to dużym plusem, czytelnik nie dostaje wszystkich rozwiązań podanych jak na dłoni, co sprawia, że z niecierpliwością czeka na ciąg dalszy. Kolejnym pozytywem są postacie panny Lane i niesamowicie tajemniczego kolekcjonera elfich artefaktów. Ona nie polega tylko na kimś, wyczekując ratunku. On nie jest rycerzem w lśniącej zbroi, który śpieszy na pomoc kobiecie w opałach. Ich wspólne relacje są napięte i w dużej mierze wygladają na zależności biznesowe. Choć ten mentalny dialog pomiędzy nimi chwilami przypomina stosunki miedzy ludźmi, których od lat coś łączy.

Zastanawiałam się nad popularnością tej serii. Co spowodowało, że wybiła się wśród tylu innych tytułów. Teraz wiem, na czym polega ta jej wyjątkowość. Pierwszy tom to pokazał, drugi potwierdził. Wciągająca fabuła, aura tajemniczości, ciekawe i zaskakujące zwroty zdarzeń, a wszystko to przyprawione delikatnym napięciem erotycznym miedzy głównymi bohaterami. Do tego dochodzą super auta i spektakularne kradzieże. Akcja wciągnęła mnie na tyle, że z niecierpliwością czekać będę na kolejną książkę, w której Moning uchyli rąbka tajemnicy oraz nawet w niewielkim stopniu zaserwuje odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

Moja ocena 8/10

Dziękujemy wydawnictwu MAG za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Tytuł: Krwawe szaleństwo
Autor: Karen Marie Moning
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 5 października 2011
Liczba stron: 389

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najwyżej oceniane
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Oksa

To jest jedna z moich najulubieńszych serii i przeczytałam ją całą, więc mogę z czystym sumieniem ją również polecić :)