Stan wstrzymania – recenzja

Podoba się?

Przyznam szczerze, że sięgnęłam po “Stan wstrzymania”, pióra Charlesa Strossa, w celu zapoznania się ze stylem pisania tegoż autora, przy którym już nie raz udało mi się usłyszeć przymiotnik „genialny”. Wiele osób pisało także, że powieści pisarza są albo powalające, albo nic nie warte. Jakie wrażenia zostawił mi po sobie “Stan wstrzymania”? Czy sięgnę jeszcze po jakąkolwiek powieść pana Stross’a? Przekonajcie się sami… 

W niedalekiej przyszłości, roku 2018 sierżant Sue Smith otrzymuje dość szczególne wezwanie. W pewnej firmie obrabowano bank. Jednakże forma tego rabunku wykracza nieco ponad dotychczasowe doświadczenia Sue. Głównymi podejrzanymi bowiem jest banda orków – maruderów, ze wsparciem ogniowego smoka. Czy już wspomniałam, że bank mieści się w wirtualnej rzeczywistości? Nie? Tak więc musicie wiedzieć, że włamanie się do gry, było teoretycznie niemożliwe. Teoretycznie. Z pozoru bezsensowna i dość dziwna sprawa, staje się coraz poważniejsza. Im głębiej nasza bohaterka kopie, tym zatacza większe kręgi. Potężni gracze, nie tylko prawdziwi, ale także i pikselowi, obserwują każdy jej ruch… Jaki on będzie?

Charles Stross urodził się w Leeds w Anglii w roku 1964. Ukończył farmację i informatykę w Londynie i Bradford, pracował w rozmaitych branżach: jako aptekarz, autor dokumentacji technicznej, inżynier oprogramowania oraz niezależny dziennikarz. Obecnie utrzymuje się z pisarstwa i mieszka w Edynburgu w Szkocji. Stross jest czasami postrzegany jako część nowej generacji brytyjskich pisarzy science fiction, którzy specjalizują się w Hard SF i space operach.

Gdybym miała powiedzieć, że fabuła książki jest szalona, czy raczej zwariowana, byłoby to zbyt wielkim eufemizmem. Najlepszy przymiotnik, który byłby w stanie opisać tę powieść, było by to słowo: dziwna. Dlaczego? Cóż, to proste. Po pierwsze, jeszcze nigdy nie spotkałam się ani z takim stylem pisania, ani sposobem prowadzenia akcji. Na początku zarówno prolog jak i opis od wydawcy, zapowiadały powieść bardzo interesująco. Jako czytelnik, który wprost uwielbia gatunek fantasy, nie mogę powiedzieć, że nie lubię wyzwań. Teraz jednakże muszę się Wam do czegoś ze skruchą przyznać – ta książka nieco przekroczyła moje możliwości.

Przeczytałam już kilka powieści, gdzie głównym wątkiem było „wciągnięcie” bohaterów przez książkę, film czy nawet grę. Pan Stross poszedł o krok dalej, mieszając świat realny z wirtualnym, jednocześnie sprawiając, że zagrożenie, które wynikało z tego drugiego, wcale nie było tak błahe i nic nie znaczące jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Po lekturze z tego właśnie powodu przepełniała mnie satysfakcja – że mogłam wreszcie zapoznać się z jakimś nowatorskim pomysłem, który chociaż nie odbiegał za bardzo od motywu, który już kilka razy był powtarzany, został opisany w taki sposób, że dał mi odpocząć od wszystkich schematycznych wątków.

Teraz przejdę do aspektu, do którego przez wszystkie czterysta dziewięć stron nie potrafiłam się przyzwyczaić. Po raz pierwszy spotkałam się z książką, która samoistnie potrafiłaby wybijać mnie z rytmu czytania, powodując niewyobrażalne zgrzyty i częste przerwy. Pewnie ze zgrozą zapytacie teraz: co to mogło być…?! Narracja, moi drodzy. Narracja. Drugoosobowa, dodając celem wyjaśnienia. Oczywistym jest, że gdy autor pisze książkę, może wprowadzić takiego narratora, który stoi w centrum wydarzeń, lub wszechwiedzącego, czyli nadrzędną osobę nadzorującą poczynania postaci. Oba klasyczne sposoby nie sprawiają mi żadnych trudności, więc z ani jednym z nich nie miałam nigdy problemów. Przy narracji drugoosobowej za to natrudziłam się za wszystkie czasy. Orzeczenia zdania nie dość, że powodowały u mnie bardzo częstą dezorientację, to jeszcze miałam problem z „wczuciem” się w fabułę i czynne śledzenie wydarzeń. Na domiar złego, nie potrafiłam przezwyciężyć tejże bariery, bo powiedzcie mi moi mili, jak w wypowiedzeniach ignorować czasowniki?!

Jako druga na scenę wchodzi akcja. Bohaterowie mniej działali i więcej mówili, rozkładając problemy na czynniki pierwsze. Chociaż brak dynamiczności nie musi być tutaj przeszkodą i jej wcale nie powodował, to naprawdę wielkim problemem była strona redakcyjna. Masa dialogów i opisów, znajdująca się w powieści, nie została moim zdaniem należycie opracowana przez wydawnictwo. Błędnie zastosowane zasady interpunkcji i poprzestawiane litery w wyrazach nie były mocną stroną powieści. Ubolewam nad tym szczegółem, ponieważ takie rzeczy naprawdę nie zależą od pisarza, a szkoda, żeby powieść zrażała do niego czytelników, tylko przez jedną, źle zredagowaną książkę.

Tuż za akcją idzie stylizacja językowa, wykorzystana na potrzeby powieści. Właśnie ze względu na sposób napisania „Stanu wstrzymania” przez autora, sądzę, że jest ona dla wielkich miłośników SF lub osób o dużych pokładach cierpliwości. Pisarz bowiem z wielką swobodą używa słownictwa informatycznego, które dla wielu czytelników może nie być niczym więcej niż tylko niezrozumiałym bełkotem. Z jednej strony powinno się to w tym przypadku zapisać na plus. Pisarz przecież opisuje świat, w którym człowiek jest praktycznie we wszystkim wyręczany przez maszyny. Patrząc na to z drugiej strony, dla polskiego czytelnika, który nie uczył się języków obcych, ta książka równie dobrze może być w połowie napisana po francusku.

Choć po opisie wydawnictwa można wywnioskować, że główną bohaterką jak i narratorką jest Sue, to w praktyce z wydarzeniami opisanymi przez pana Strossa zapoznajemy się także dzięki Jackowi i Elaine. Trójka bohaterów o całkowicie odmiennych charakterach świetnie urozmaica fabułę i troszeczkę pcha akcję. Spodobał mi się sposób w jaki pan Charles przedstawił te postaci. Bardzo wyraźnie widać, że to właśnie na głównej trójcy postanowił wznieść fundamenty książki, jednakże nie osierocił także pozostałych bohaterów. Autor nie upiększał ani nie idealizował. Postaci w książce nieraz były egoistyczne, marudne czy pedantyczne. Gierki także nie były im obce. Żaden z pozytywnych bohaterów nie był perfekcyjny. Bardzo często posiadał chociażby dwa mankamenty, dzięki czemu wydawał się bardziej realistyczny.

Przechodząc do meritum – czy polecam książkę? Tak. Jest to tak różna powieść od tych, które w obecnych czasach spotyka się na rynku wydawniczym, że aż szkoda nie spróbować po nią sięgnąć. Inną kwestią jest to, czy przy czytaniu jest szansa na chwilę relaksu czy przyjemności. Cóż… tak naprawdę to zależy od czytelnika. Ode mnie, zrozumienie niektórych wydarzeń wymagało maksymalnego skupienia oraz wielu, wielu pokładów anielskiej cierpliwości. Tak więc, wykładając kawę na ławę, cieszę się, że dane mi było zapoznać się z tą powieścią, jednocześnie zaznaczam, że mam ogromną nadzieję, iż reszta książek pana Charlesa Strossa jest napisane w całkowicie odmienny sposób.

 

Autor: Charles Stross
Tytuł: Stan wstrzymania
Wydawnictwo: Mag
premiera: 24 luty 2012r.
okładka: miękka 

 

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Mag

Pełnoetatowa książkoholiczka i filmomaniaczka. Recenzentka - amatorka, szpanująca swoim talentem pisarskim i nie rozumiejąca, dlaczego nikt nie chce podziwiać blasku jej intelektu, który przecież razi wszystkich po oczach. Czasami o skłonnościach masochistycznych, wiecznie niewyspana. Niepoprawna romantyczka, marząca o naprawianiu świata. Ponoć mówią, że nocą staje się Nocnym Cieniem i szuka nowych, szeleszcząco - papierowych ofiar...

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze