Zaginione wrota – recenzja

Podoba się?

 Kiedy usłyszałam, że ma wyjść nowa powieść Orsona Scotta Carda skierowana do młodzieży, w moim umyśle zapaliła się czerwona lampka. Nie żebym wątpiła, że autor poradzi sobie z materiałem młodzieżowym, ale to już kolejny raz, kiedy na bohatera wybiera młodzieńca, któremu powierza losy świata. Tak skonstruowanych jego książek przeczytałam już wiele, poważnie zaczęłam się obawiać, że wreszcie dopatrzę się wtórności, zwłaszcza, iż to pisarz z obfitym dorobkiem. Przecież w końcu musi podwinąć mu się pióro, z samego rachunku prawdopodobieństwa tak wynika. A moja brzydka, zła i sceptyczna intuicja mi podpowiadała, że to właśnie Zaginione Wrota będą tą książką, o którą się potknie. 

Mój fanatyzm dzielnie stanął do pojedynku z intuicją i, gdy tylko dopadłam do książki, powtarzałam sobie: “Przecież nawet jak będzie źle, to wciąż jest Card. A to znaczy, że nie może być tragicznie.” I wiecie co? Nie było. Mało tego – było fantastycznie!

Przedzierając się przez karty powieści, poznajemy młodego Danny’ego Northa, który ma pecha być drekką – jednostką pozbawioną mocy. W magicznej rodzinie potomków bogów, do której Danny należy, bycie drekką jest równoznaczne z byciem nikim. Chłopiec brak nadprzyrodzonych uzdolnień próbuje tuszować swoimi bardziej przyziemnymi talentami – zamiłowaniem do nauki i biegłością w posługiwaniu się językami obcymi. Ale to nie rekompensuje jego “ułomności” w oczach wymagającej rodziny. Pewnego dnia jednak wszystko się zmienia. Danny odkrywa w sobie moc i to moc najpotężniejszą ze wszystkich Northów. Sęk w tym, że także zakazaną. Magia Wrót, którą włada Danny, od lat jest tępiona przez wszystkie magiczne rody, a magów nią władających czeka niechybna śmierć. W obawie o własne życie, chłopiec musi uciekać z rodzinnej osady i wtopić się w tłum zwykłych śmiertelników. Problem polega na tym, że psotna natura Danny’ego nie pozwala mu pozostać niezauważonym. Szybko zaczynają się nim interesować inni przedstawiciele magicznych społeczności. Ku zaskoczeniu chłopca nie chcą oni jednak jego śmierci. Pragną, by młody North otworzył dla nich Wielkie Wrota prowadzące do krainy bogów – Westilu…

Równolegle do historii Danny’ego, poznajemy opowieść rozgrywającą się w samym Westilu, w królestwie Iswegii, której bohaterem jest Człowiek z Drzewa, później, na królewskim dworze, nazywany Kluchą. Historia zdaje się być zupełnie niezależna i niepowiązana z losami młodego Northa, do tego utrzymana w zupełnie innym, bardziej poważnym, mrocznym i brutalnym klimacie, gdzie prym wiodą spiski oraz intrygi wśród monarchów i arystokracji, nieoszczędzające nawet dzieci. To wszystko jednak zmierza do wspólnego finału, gdzie akcja się zazębia i pokazuje, jak w rzeczywistości wiele wspólnego mają ze sobą Danny i Klucha.

Temat rozmaitych bogów i powiązanych z nimi mitologii jest maglowany przez współczesnych autorów literatury młodzieżowej z lubością i równą niedbałością. Uniwersa i prawa nimi rządzące są budowane na odczep się, przyklejane do akcji często na chybił-trafił, bez większej próby zrozumienia i zagłębienia się w magiczny świat. Byle dalej, byle by się działo. Card z kolei, choć sięgnął po tematykę oklepaną, zadał sobie mnóstwo trudu, żeby czytelnik tego nie odczuł. I choć padają tu nazwy tak dobrze znane jak: “heros”, “mitologia grecka i nordycka”, “Odyn” i “Loki”, to naprawdę ciężko dopatrzeć się powtarzania wątków. Autor podaje nam znane legendy w zupełnie nowy sposób i pozwala odkrywać ich magię na nowo.

Dzieje się tak głównie dzięki dopracowanemu uniwersum. Zarówno świat bogów, jak i śmiertelników, jest przemyślany w najdrobniejszych szczegółach i niebanalny w swej budowie. Prawa obowiązujące magicznych, to, skąd czerpią moc i skąd pochodzą, oraz jak maskują się przed śmiertelnikami – w moim odczuciu to istny majstersztyk. Jeśli dodamy do tego umiejętne i misterne budowanie intryg przez Carda oraz jego konsekwentne prowadzenie postaci, nie pozostaje nam nic innego jak zakochać się w Zaginionych Wotach. To uczta dla fantastów, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Serdecznie polecam, tym bardziej, że autor wciąż potrafi zaskakiwać i udowadnia na każdym kroku, że mimo wielu powieści, jakie ma na swoim koncie, wciąż nie brakuje mu pomysłów.

 Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.  

Tytuł: Zaginione wrota
Autor: Orson Scott Card
Tłumaczenie: Tomasz Wilusz
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 15 maja 2012
Liczba stron: 448
Oprawa: miękka
Wymiary: 140×205 mm
Cena: 36,00 zł

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze