Piątkowe spowiedzi Gavrana cz. 21

Podoba się?

Nasza mała zabawa zmusza nas w dzisiejszej odsłonie do przyznania się do najbardziej wstydliwych rzeczy, które zdarzyło nam się przeczytać. Rzecz nie jest w tym jednak, że dotrwaliśmy do końca powieści, ale że – o zgrozo! – nam się jeszcze podobało! Przedstawiamy więc nasze własne pozycje, szumnie określane jako “guilty pleasure”, które bardzo proszę, możecie obsmarować, pośmiać się przed monitorem albo… przyznać, że na liście każdego z nas widnieje książka, którą z sentymentu będziemy bronić przed wszelkim złem krytykanctwa. Zapraszamy! ;-)

Pytanie 21 – Książka, która przyniosła ci wielką przyjemność, ale wstydzisz się przyznać, że ją czytałaś/eś.

KOMETA: Skoro się wstydzę, to tego… powinnam pozostawić, to pytanie bez odpowiedzi :D Ale przyznam się, trudno, niech stracę. Takim moim “guilty pleasure”, które straszy pościelowo różową okładką na półce, jest “Kontrakt” autorstwa Amandy Quick. To zwykłe romansidło, bliskie harlequinom, ale jest to jedyne romansidło, które mi się naprawdę podobało. Nic wyszukanego, nic ambitnego, nic oryginalnego, ale naprawdę lubię tę historię. Nawet pomimo mojej awersji do romansów wracam do niej z przyjemnością. Czyta się lekko i bardzo szybko, autorka nie jest jakąś boską literatką, jej styl jest prosty, ale nie toporny. Snuje opowieść sprawnie, ja osobiście prześlizguję się po kartach tej powieści nie dostrzegając upływającego czasu i nim się obejrzę pochłaniam jej połowę w mgnieniu oka. To bardzo sympatyczna i pogodna opowiastka o docieraniu się charakterów.

SOPHIE: Nie pamiętam już, jak trafiłam na tę książkę, ale cieszę się z tego. Lubię ją z powodu bohaterów, a szczególnie głównej bohaterki – całkowicie szalonej, zakręconej, wrednej, pewnej siebie i deczko chorej umysłowo kobitki, która zostaje „pomyłkowo” porwana. Szkoda tylko, że znajduje się tam taka ilość scen erotycznych (jakby nie można się obyć bez tego :roll: ), za którymi nie przepadam. Tytuł owej książki brzmi „Here Kitty Kitty”. Nie śmiejcie się, wiem jak on brzmi. :P

AISA: Tak się zastanawiam, ale ja chyba nie mam takiej pozycji, co do której się wstydzę, że ją przeczytałam. Czytam, co mi wpadnie w ręce – bajki dla dzieci, książki młodzieżowe, romanse historyczne, paranormal, fantastykę … Generalnie wszystko, co mnie z jakiegoś powodu zaciekawi. Książki są po to, żeby je czytać i ja w pełni korzystam z możliwości, które dają mi księgarnie, biblioteki i inne miejsca…

OKSA: Od dawna już zaczęłam się przyznawać do tego, że potrafi mi się także spodobać i tanie romasidło, i jakaś masówka dla odprężenia, więc wstydu jako takiego z tego powodu nie odczuwam :) Aczkolwiek… Strasznie zapadło mi w pamięci “Szeptem” (Becca Fitzpatrick), ponieważ zaraz po przeczytaniu byłam z niej nawet zadowolona i szybko przez nią przebrnęłam. Po pewnym czasie, przypominając sobie niektóre sceny i dialogi, zaczęłam dochodzić do wniosku, że gdzieś tu płynie jakaś fałszywa melodia. O żadnej innej książce nie zmieniłam tak diametralnie zdania, ale na rzecz powyższego pytania mogę przyznać, że nie raz, nie dwa zastanawiałam się, co u licha mi się w tej powieści podobało. ;)

WIEDŹMA Z BAGNA: Nie ma takiej pozycji, o której mogłabym powiedzieć, że wstydzę się przyznać do jej przeczytania. No kurczę, po prostu nie. Nawet jeśli coś było niskich lotów, to nie ja powinnam się wstydzić, że przeczytałam, jeno autor, że barachło napisał. A poza tym czasem potrzebuję jakiegoś zamulacza, żeby się zrelaksować. A już to, co w ciąży czytałam, to masakra totalna. Prawie same romanse, na porządny kryminał czy thiller spojrzeć nie mogłam – cóż robić – hormony :-P

CZAROWNICA: A dlaczego mam się wstydzić, że jakąś książkę przeczytałam? Nie widzę powodu. Książki są po to, żeby je czytać i już. Każdemu może podobać się coś innego i wstydzić się tego nie powinien. A jak mi się książka nie podoba, to po prostu odkładam ją na bok i nie kończę.

A za tydzień… a za tydzień będą nudy :-P

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwyżej oceniane
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Jada

Sophie, twoja guilty pleasure jest i moją, zresztą cała twórczość Shelly Laurenson jest taka, lekka, zabawna (ja się czasem śmieję do łez nad nimi), zbereźna w umiarkowanej ilości, na chandrę jak znalazł :) Here kitty kitty to jeszcze nic, tom z wilkami nosi tytuł Go fetch :D

 
Oksa

Też to czytałam, a co najlepsze właśnie z polecenia Soph :-P Ech, gdybym tak miała wymienić wszystkie pleziery, które no nie powinny się rozsądnemu czytelnikowi podobać… XD