Lalkarz – recenzja

Podoba się?

Dość późno piszę recenzję do Lalkarza, nie w sensie pory dnia, lecz późno po premierze. Chciałbym, aby recenzja oddała wszystko, prawie wszystko, co poczułem i pomyślałem podczas czytania debiutanckiej książki Katarzyny Lisowskiej.

Jeśli odwrócimy książkę – ja zawsze to robię przed przeczytaniem – to znajdziemy tam hasło: Nigdy nie ufaj Lalkarzom. Po lekturze nie jestem w stanie stwierdzić, czy aby na pewno Saga, który jest Lalkarzem, nie powinien być główną postacią w książce.

Podczas lektury przenosimy się do świata, gdzie narrator nawiązuje do średniowiecza, być może do jakiegoś bliższego nam okresu, nieważne. W świecie książki poznajemy rzeczywistość, w której, obok codziennego życia, toczy się egzystencja istot ponad naturalnych. Główny bohater, o dość ciekawie brzmiącym imieniu: Reza, jest w połowie człowiekiem i w połowie jaszczurem. Z tego powodu, zostaje oddany pod opiekę starej zielarki.

Tego wszystkiego dowiadujemy się z prologu.
Bohater przez cały splot wydarzeń zależny jest od Lalkarza. Mimo tego, to od Rezy zależy czy świat ponownie nie stanie w obliczu wojny, to jednak Lalkarz jest lalkarzem, czy zatem naprawdę nie można mu zaufać?

Powiem szczerze – książka jest prosta. Nie znajdziemy tam niczego zawiłego, żadnej intrygi. Wszystko można przewidzieć. Dlaczego sięgnąłem po lekturę? Muszę przyznać się, że okładka mnie zaintrygowała. Autorką grafiki jest Aleksandra Zapotoczna. Pozwoliłem sobie popatrzeć na inne prace tej Pani i były tak samo ciekawe, jak grafika na książce.
Reza jest bezbarwny, ale to chyba problem dla wielu autorów książek, że główna postać jest mało ciekawa. Szczególną uwagę zwróciłem na Lalkarzy. W powieści są oni czarnymi charakterami, którzy werbują małe dzieci za życzenia ich dorosłych rodziców – taki pewien rodzaj zapłaty, a potem w ramach tego zabierają je do swojej armii. Jednak w ich szeregach znalazł się ktoś, kto chciał za wszelką cenę zdobyć jak największą ich ilość. Był to Saga, któremu stary porządek się znudził. Moim zdaniem zasługuje on na specjalne traktowanie, gdyż jako jedyny w książce ma charakter i jego jedynego można się bać, na pewno też nie chciałbym spotkać go w ciemnej uliczce.
Pani Katarzyna uszlachetniła w pewien sposób naturę, każdy żywioł ma swoich przedstawicieli – Lordów. To dobry pomysł, podobało mi się takie połączenie, w ten sposób możemy poznać rasy istot, jakie występują w powieści.

Książka utrzymana jest w klimacie boy x boy, jednak nie dotyczy to głównej postaci, mimo to polecam też czytelnikom, o luźnym podejściu do małych udziwnień postaci i zawiłych imion (swoją drogą mam wrażenie, że mają one swoje źródło w literaturze skandynawskiej). Stanowczo nie polecam fanom science fiction, urban fantasty.

 

Dziękuję wydawnictwu Kotori za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Czytam, oglądam, słucham i fotografuje. Jestem również głównym adminem strony oraz od czasu do czasu coś napiszę. Jeśli jest jakiś kłopot w użytkowaniu strony to śmiało pisz do mnie poprzez formularz kontaktowy na stronie. :-)

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze