Maj z Rafałem Kosikiem po raz czwarty. Wywiad z autorem

Podoba się?

zdjęcie autora  Maj pod patronatem Rafała Kosika już się powoli kończy.  Wcześniej mieliście możliwość poznać kilka faktów z życia pisarza, przeczytać dwie recenzje jego książek oraz zapoznać się z dość interesującą (mam nadzieję) historią mojej Kosikomanii.  Najlepsze jednak zostało na koniec! Tak oto prezentuję Wam wywiad z autorem, mając jednocześnie nadzieję, iż jest to godne zakończenie miesiąca.

 Gavran: Witaj Rafale! Bardzo się cieszę, że dane mi jest przeprowadzić z Tobą wywiad. Pewnie często słyszysz takie słowa i trochę się mogły one przejeść, ale po prostu lubię Twoją twórczość. :) Gdy tekst zostanie opublikowany, miesiąc z Twoim patronatem w „Roku z polskimi autorami fantastyki” będzie się już praktycznie kończył, więc może mógłbyś spróbować zaproponować naszym czytelnikom twórczość jakiegoś autora, którego cenisz, a którego książki mogą zainteresować początkującego czytelnika polskiej fantastyki?

 Rafał Kosik: Trudno podać jedno nazwisko, bo nie istnieje przecież uniwersalny czytelnik, który szukałby jednego uniwersalnego rodzaju literatury. Fanom fantasy spod znaku George’a R.R. Martina mogę polecić wysokiej klasy pisarstwo Roberta M. Wegnera, wzorowym przedstawicielem gatunku new weird jest Anna Kańtoch. Zwolennikom najtwardszej science fiction Jacka Dukaja albo Janusza Cyrana, a dla miłośników dalekiej futurystki odpowiedni może być Marcin Przybyłek.

Na Twoim blogu znalazłam informację, że lubisz pisać to, co lubisz czytać, czyli science fiction i horrory, a najlepiej mix obu tych gatunków. Jak zatem oceniłbyś polskie science fiction? Czy faktycznie jesteśmy kojarzeni tylko ze Stanisławem Lemem i brakuje nam świeżej krwi?

SF jest dziś trudne do pisania i do czytania. Pierwotna funkcja kojarzona z SF, czyli popularyzacja i przybliżanie nauki przeciętnemu czytelnikowi, jest dziś trudna w realizacji. Nauka staje się coraz mniej zrozumiała dla przeciętnego człowieka i można powiedzieć, że zaczyna przypominać magię. Jednocześnie ludzie są coraz mniej ciekawi obrazu prawdziwego świata. Nie chcą wiedzieć, jak działa komputer, smartfon, odtwarzacz MP3, kuchenka mikrofalowa. Kuchenka ma podgrzewać potrawy, a nie być przedmiotem dociekań użytkownika. Autor, by przekazać czytelnikowi wiedzę na temat, dajmy na to, komputera kwantowego, stoi przed dylematem, czy opisać skrupulatnie zasadę jego działania, czy ograniczyć się do stwierdzenia, że działa szybciej i żre mniej prądu. W pierwszym wypadku czytelnik zostanie zanudzony, w drugim… to nie będzie SF. Dlatego większą popularność osiąga dziś SF socjologiczne, w którym nacisk kładziony jest na analizę zjawisk społecznych i sytuację człowieka w zmieniającym się środowisku kulturowym i technologicznym. Największą sztuką jest połączenie tych założeń z wymogami dobrej literatury, bo powieść przede wszystkim powinna być interesująca i wciągająca.

Dlaczego właśnie science fiction? Nie zamierzasz nigdy spróbować swoich sił w fantasy?

Zawsze byłem ciekawy świata. Jako dziecko zaczynałem zabawę nową zabawką od rozmontowania jej i sprawdzenia, jak działa. Science fiction polega właśnie na drążeniu nieznanych obszarów naszego świata. Fantasy jest tego zaprzeczeniem, bo tam świat opiera się na zasadach, które musimy przyjąć na wiarę. Mogę z przyjemnością przeczytać dobrą powieść fantasy, ale raczej takiej nie napiszę. Zbyt by mnie korciło, żeby zacząć wyjaśniać mechanizm działania czarów za pomocą fizyki kwantowej.

Był Mars, Vertical, Kameleon… na co teraz przyjdzie pora? Czy masz już jakieś plany na następnego Kosika dla zaawansowanych? A może mógłbyś uchylić rąbka tajemnicy?

Od kilku lat mam rozgrzebaną powieść Różaniec, o Warszawie przyszłości. Inna praca nie pozwala mi na razie wrócić do tej powieści. Zaplanowałem sobie wznowienie prac nad Różańcem pod koniec roku. W sierpniu ukaże się za to mój zbiór opowiadań dla dorosłych Nowi ludzie.

W jednym z wywiadów, których udzieliłeś, przeczytałam, że Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi to książka, którą stworzyłeś dla swojego syna. Czy teraz także piszesz dla niego?

Być może zabrzmi to dosyć egoistycznie, ale ja przede wszystkim piszę dla siebie, tzn. piszę to, co sam chciałbym przeczytać. Inaczej znudziłbym się własną pracą. Ale rzeczywiście seria FNiN powstała z myślą o moim synu – skończyła mi się dobra fantastyka młodzieżowa, którą mógłbym mu czytać przed zaśnięciem. Dziś mój syn ma już szesnaście lat i sam dobiera sobie lektury. Prócz FNiN czyta również moje „dorosłe” powieści.

Myślałeś kiedykolwiek o napisaniu nowej serii dla młodzieży? Czy raczej zostaniesz przy „FNiN”?

Mam wiele pomysłów na dalsze części FNiN i lubię tę serię pisać. Czytelnicy lubią ją czytać. Nie ma więc powodu, by to psuć. Niezależnie od tego, wykroiłem trochę czasu i zacząłem pisać inną powieść młodzieżową. Na razie nie zdradzę nic więcej, poza tym, że ukaże się ona nie wcześniej niż za rok. Pisanie to niestety długi proces.

Pierwszy film na podstawie Twojej twórczości już jest. Czy będziemy mogli liczyć na kolejne?

Tu znów nie mogę zbyt wiele zdradzić. Pracuję nad scenariuszem Trzeciej Kuzynki.

Czytałam, że wygrałeś polsko-włoski konkurs na scenariusz serialu dla młodego widza. Wiesz może, kiedy ten projekt może być organizowany?

Napisałem scenariusz trzech pierwszych odcinków serialu na podstawie Gangu Niewidzialnych Ludzi. Dostałem nagrodę, projekt przewędrował przez wiele biurek i szuflad i po kilku latach został zamknięty. Brutalna prawda wygląda tak, że produkcja odcinka serialu SF dla młodego widza jest kilkakrotnie droższa od produkcji odcinka telenoweli, a zyski z emitowanych reklam pozostają takie same.

Zamiast zadać słynne pytanie o inspirację… Zapytam o przygotowanie do pisania. Jak to jest? Siadasz przed komputerem i plikiem w Wordzie, bądź też kartką w zeszycie – pomysł się dopiero rodzi czy już jest zrodzony? Najpierw jest idea czy zapotrzebowanie na ideę? Jak wygląda koniec pracy nad książką – bardzo odbiega od pierwszych założeń?

Każdy pisarz ma swoją metodę. Ja zapisuję luźne pomysły i raz na jakiś czas te zapiski sobie przeglądam. Jeśli któryś pomysł wydaje mi się dobry, próbuję go nieco rozwinąć, by sprawdzić, czy jest dość nośny, by powstała z niego powieść lub chociaż opowiadanie. Jeśli już zadecyduję, by poświęcić na niego ponad pół roku życia, zaczynam pisać. Zwykle wygląda to tak, że rozpisuję sobie (piórem wiecznym na papierze) plan pracy na najbliższy dzień, kilka dni. A dopiero potem wreszcie siadam przed komputerem. Nigdy nie piszę konspektów.

Kto jest pierwszym czytelnikiem Twoich powieści? Czy istnieje osoba, która zapoznaje się z tekstami, których nie chcesz prezentować w świetle dziennym?

Moja żona Kasia jest też moim redaktorem. Większość tekstów ona czyta jako pierwsza. Na początku powstawania serii FNiN pierwszym czytelnikiem i recenzentem był mój syn.

Piszesz książki zarówno dla młodzieży, jak i skierowane do dorosłego czytelnika. Pytanie więc, które są bardziej wymagające? Dlaczego?

To zupełnie inny rodzaj pisania i każdy trudny na swój sposób. Sądzę jednak, że większą sztuką jest pisanie dla młodszych czytelników. Oni są mniej cierpliwi, za to bardziej szczerzy. Jeśli coś im się nie spodoba, po prostu rzucą książkę w kąt i jeszcze pochwalą się przed kolegami, jaki to był gniot.

Kiedy wchodzę do swojej miejscowej biblioteki, pierwszą proponowaną polską młodzieżówką są właśnie „FNiN”. Z ciekawości kiedyś przeszukałam księgarnię oraz popytałam znajomych o inne tytuły. Na naszym rynku brakuje powieści młodzieżowych równie dobrych, co Twoje. Takich, które nie tylko by wciągnęły, także rozbawiły i czegoś nauczyły. Jak sądzisz – dlaczego tak jest? Czy wina leży w braku promocji, często spotykanej niechęci młodzieży do sięgania po rodzime tytuły czy…?

Przyczyną jest ogromna konkurencja powieści importowanych, więc i trudność z przebiciem się z nowym tytułem, oraz niechęć autorów do zajmowania się tak „niepoważną” działalnością jak pisanie dla dzieci. A poza tym, jak powiedziałem wcześniej, nie jest to łatwa działka.

Jeśli jesteśmy już przy dzisiejszej czytającej/nieczytającej młodzieży… Czy sądzisz, że młodzi ludzie nie sięgają po słowo pisane, zniechęceni przez lektury szkolne? Może po prostu książki nie są w modzie?

90% kanonu lektur należałoby wystrzelić w kosmos i zastąpić go własnym wyborem uczniów. Znakomita większość archaicznych lektur szkolnych to zabójcy przyszłych czytelników. Cóż z tego, że młody człowiek pozna polską klasykę, skoro znienawidzi czytanie? Odnoszę wrażenie, że kluczowa w doborze lektur jest chęć uhonorowania wielkich pisarzy. Od tego są pomniki.

Na jakich książkach się wychowywałeś?

Moja pierwsza samodzielna lektura to były chyba „Muminki”. Potem szybko przeskoczyłem na Lema i wielki świat literatury science fiction. Czytałem kilka razy więcej niż moi szkolni koledzy, ale i tak kontakt z lekturami szkolnymi był męką.

W swoich książkach opisujesz rozmaite mechanizmy, niezwykłe maszyny… Czy to wszystko jest wynikiem bujnej wyobraźni czy jednak czerpiesz skądś potrzebną wiedzę?

Science fiction powinno jednak być oparte na wiedzy. Nawet jeśli te opisane wynalazki nie są możliwe do skonstruowania, to nie mogą być głupie. Gdybym miał opisać np. siedmiomilowe buty, to zastanowiłbym się jak one mogłyby działać. Co z napędem, co z oporem powietrza podczas skoku, jak zamortyzować lądowanie. Brzmi to śmiesznie, ale tak bym właśnie do tego podszedł. Częściowo wymyślam te wynalazki sam, częściowo są to wariacje na temat tego, co jest teraz projektowane w laboratoriach wielkich koncernów. Czasem pozwalam sobie na żart w stylu ściemniarki, czyli latarki, która świeci „ciemnością”.

Cykl „Felix, Net i Nika” liczy już 11 książek, a ja zauważyłam, że z powieści na powieść akcja zamyka się w krótszym czasie. Czy zamierzasz opisywać przygody tego tria, gdy skończą gimnazjum?

Kiedyś w końcu tak. W tomie 12. skończą drugą klasę. W trzynastym zaplanowałem bohaterom wakacje. Ta zwarta czasowo akcja wynika z pewnej sensacyjności, nie z jakiejś mojej kalkulacji na kilka tomów w przód.

Pisarz jest najczęściej postacią całkowicie anonimową, rzadko rozpoznawaną na chodniku przez przechodniów. Jak to więc jest spotykać się z Fan Clubem na konwentach, być gwiazdą pośród tłumów? Na facebookowym fanpage’u masz ponad 7,5 tys. fanów, a ta liczba cały czas się powiększa – jakie to uczucie?

Ja nie chcę być sławny. Już teraz popularność mnie trochę uwiera. Okazuje się na przykład, że to, o czym rozmawiam ze znajomymi na Facebooku, jest przez niektórych traktowane jako publiczna manifestacja i komentowane potem przez różnej maści świrów. A że nie wierzę w polityczną poprawność, czasem pojawia się oburzenie, jak można było coś takiego napisać. Ano można było i napisałby to każdy, komu polityczna poprawność nie zastąpiła rozsądku i sumienia. Co do liczby fanów to oczywiście jest to miłe, ale facebookowe fanpage’e rządzą się innymi prawami. Kilka razy więcej fanów potrafi mieć stworzona miesiąc temu strona ze śmiesznymi obrazkami kotów.

Napisałeś wiele powieści i opowiadań – czy którekolwiek z nich darzysz szczególnym sentymentem?

Odpowiem inaczej: te, których nie darzę sympatią nigdy nie ujrzały światła dziennego.

Czy dostrzegasz jakieś różnice pomiędzy pierwszymi powieściami i opowiadaniami, a tymi, które teraz wychodzą spod Twojego pióra/klawiatury? Istnieją jakieś elementy, które byś dziś zmienił, których żałujesz?

Jasne, ze człowiek uczy się całe życie. Jasne, że korci, żeby przepracować stare teksty Ale czy warto? Kiedy wznawiałem po latach moją pierwszą powieść Mars, powstrzymałem się przed głębokimi poprawkami. Poprawiłem tylko oczywiste błędy i zmieniłem kilka opisów na takie bardziej zgodne z aktualnym stanem wiedzy o Marsie. Mam jedno opowiadanie, w którym już po publikacji zauważyłem słabość zakończenia. Przy wznowieniu zmienię to, ale to naprawdę wyjątek od reguły. Od poprawiania wolę pisanie nowych rzeczy. 

Pełnoetatowa książkoholiczka i filmomaniaczka. Recenzentka - amatorka, szpanująca swoim talentem pisarskim i nie rozumiejąca, dlaczego nikt nie chce podziwiać blasku jej intelektu, który przecież razi wszystkich po oczach. Czasami o skłonnościach masochistycznych, wiecznie niewyspana. Niepoprawna romantyczka, marząca o naprawianiu świata. Ponoć mówią, że nocą staje się Nocnym Cieniem i szuka nowych, szeleszcząco - papierowych ofiar...

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze