Oślepiający nóż – recenzja

Podoba się?

okładka książki  Na kontynuację Mrocznego Pryzmatu czekałam dość długo, co ja mówię!, prawie wieczność! Po prawdziwe były to tylko dwa lata, jednak ja czasu nie odmierzałam za pomocą zegarka czy kalendarza, a własnej, narastającej niecierpliwości, która wynikała z mojej przemożnej chęci pozyskania wiedzy, a ściślej – odpowiedzi na pytania. Na wiele pytań. Niestety rzeczywistość była głucha na moje prośby aż do ubiegłego miesiąca.  Oślepiający nóż przywędrował do mnie pocztą, a po tak długiej podróży został odłożony na półkę, aby czekać do momentu, kiedy będę mogła mu poświęcić całą swoją uwagę.

Teraz jestem świeżo po lekturze powieści i muszę stwierdzić, że naprawdę warto było czekać na taką kontynuację. Książka ma ponad dziewięćset stron, ale jest to dziewięćset stron akcji, potyczek, intryg, bitw, problemów i starć. Autor rozwija tutaj cały swój pomysł, przedstawia Chromerię, satrapie, ludzi, którym przyszło żyć w takim świecie. Zagłębia się w temat, pokazując, że Czarny Pryzmat to nie było wszystko na co go stać, dzięki czemu odbiorca w trakcie czytania po prostu oddycha tą historią. Brent Weeks nie tylko jeszcze raz analizuje wszystkie zasady i podstawy wykreowanego świata, lecz niektóre też podważa, co zmusza do chwili zastanowienia i przypomnienia sobie fabuły pierwszego tomu.

Wiele zwrotów akcji i ze strony na stronę narastające napięcie sprawiły, że w końcu już niczego nie byłam pewna. Pisarz w kilku momentach pozwolił sobie na pewien melodramatyzm czy przeciągnięcie akcji, ale nie było to aż tak mocno wyczuwalne, więc można mu to puścić w niepamięć. Tym bardziej, że autor w Oślepiającym nożu bardzo ciekawie rozwija całą historię, nadając też sens nazwie całemu cyklowi… Przyjemność z czytania mogą psuć tylko literówki i błędy. Tak, moi drodzy, problemy techniczne występowały i to wcale nie sporadycznie, co było ogromnie denerwującym faktem. Podczas lektury nieraz przeleciało mi przez myśl, że być może drugi tom Powiernika Światła nie został należycie zredagowany.

Autor w książce sprytnie manipuluje czytelnikiem. Raz, że stworzył bardzo realne postaci, które posiadają zarówno zalety, jak i wady, dwa, że przedstawia ich w takich sytuacjach, iż w końcu trudno jest się połapać, kto jest dobry, a kto zły. Za kim się wstawiać, komu kibicować? Oczywiście już biorąc pod uwagę pierwszą część, moimi faworytami byli Gavin (Pryzmat) i Karris. Teraz doszedł Kip(wcześniej jego wątek nie był zbyt ciekawy, a teraz pasował jak ulał), Tea (interesująca niespodzianka tego tomu) oraz Żelazna Pięść i Cruxer. Przy tym ostatnim szczerze żałuję, że autor potraktował chłopaka bardziej jako postać epizodyczną, ponieważ akurat ten bohater miał wiele szans na ciekawy rozwój w fabule.

Niestety z pewnym lękiem obserwowałam ilość nowych wątków, która przybyła do kontynuacji Czarnego Pryzmatu. Tak jak w poprzednim tomie i tutaj narracja jest trzecioosobowa, lecz wydarzenia są przedstawiane z punktu widzenia różnych bohaterów, niekoniecznie mających ze sobą cokolwiek wspólnego. W Oślepiającym nożu autor dołożył dość sporą grupkę postaci, których wątki czytelnik śledzić po prostu musiał, jeśli chciał być na bieżąco z pędzącą akcją. Ten zabieg sprawiał, że niejednokrotnie przyłapywałam się na tym, jak książka staje się po prostu nużąca. Dla mnie tych bohaterów było najzwyczajniej za dużo, a szkoda, ponieważ większość z nich posiadała ciekawą, intrygującą wręcz osobowość, a także fascynującą historię do opowiedzenia. Reszta wydawała mi się takimi chwilowymi zapychaczami, z którymi autor na dany moment nie mógł sobie poradzić, a potrzebował ich, aby rozwiązać jakiś wątek.

Zdecydowanie cała powieść wciąga (przynajmniej mnie), nie zdążyłam odnotować u siebie spadku zainteresowania czytaną lekturą. Rzeczą, która od czasu do czasu mnie szokowała, a momentami wręcz martwiła to sposób, w jaki pisarz rozwiązywał nagromadzone problemy bohaterów. Bardziej od rozsupływania misternie splecionych sznurków, przypominało to obcinanie ich nożycami. Bywały chwile, gdy musiałam wracać do poprzednich stron i czytać je jeszcze raz, ponieważ zwyczajnie nie wierzyłam w taki, a nie inny rozwój wypadków.

Z ogromną niechęcią odstawiałam Oślepiający nóż na półkę. Tej czynności bowiem towarzyszyła świadomość, że na następną część (a jeszcze nawet nie na ostatnią!) będę musiała czekać co najmniej kolejne dwa lata. Gdzie ten wehikuł czasu, gdy w kryzysowej sytuacji wzrasta na niego zapotrzebowanie, pytam się Was?!

autor: Brent Weeks
tytuł: Oślepiający nóż
tłumaczenie: Małgorzata Strzelec
tytuł oryginału: The Blinding Knife
wydawnictwo: MAG
data wydania: 20 marca 2013
ISBN: 9788374802925
liczba stron: 812
kategoria: fantastyka, fantasy,
język: polski
typ: papier

Pełnoetatowa książkoholiczka i filmomaniaczka. Recenzentka - amatorka, szpanująca swoim talentem pisarskim i nie rozumiejąca, dlaczego nikt nie chce podziwiać blasku jej intelektu, który przecież razi wszystkich po oczach. Czasami o skłonnościach masochistycznych, wiecznie niewyspana. Niepoprawna romantyczka, marząca o naprawianiu świata. Ponoć mówią, że nocą staje się Nocnym Cieniem i szuka nowych, szeleszcząco - papierowych ofiar...

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze