Bernhard Hennen “Elfy” – recenzja

Podoba się?

Elfy są w świecie fantasy bohaterami wykorzystywanymi tak często, iż trudno byłoby chyba zliczyć wszystkie historie, w których pojawiają się owi spiczastousi mieszkańcy mniej lub bardziej magicznych krain. Jednak owa popularność może okazać się równie kłopotliwa jak interesująca – zwłaszcza dla autorów, którzy decydują się umieścić te istoty w wykreowanym przez siebie uniwersum. W tej mnogości elfich kreacji naprawdę trudno stworzyć coś zupełnie nowego, wcześniej niespotykanego, tak, by czytelnik nie czuł, że czyta kopię poznanej już kiedyś historii, na którą naniesiono tylko drobne, kosmetyczne zmiany. Czy Bernhard Hennen poradził sobie z tą wysoko ustawioną poprzeczką?

Zaskoczeniem dla osoby, która sięga po „Elfy”, a wcześniej nie poszukiwała informacji na temat owej książki, jest fakt, iż tak naprawdę, wbrew temu, co głosi okładka, powieść jest dziełem duetu – jej współautorem jest James A. Sullivan.

 „Elfy” przenoszą czytelnika w mroźne, stylizowane na średniowiecze, czasy północnej Europy oraz do magicznej krainy zwanej Alfenmarchią. Głównym ludzkim bohaterem jest Mandred, jarl maleńkiej wioski, który na początku historii, wraz z kilkoma towarzyszami, wyrusza w pobliskie lasy, by sprawdzić pogłoski o czającym się tam zagrożeniu. Jak łatwo można się domyślić, drużyna napotyka niebezpieczeństwo, które znacznie przekracza ich możliwości obrony, zwłaszcza że niewiele ma ono wspólnego z tym światem.

Królestwo elfów w głównej mierze reprezentują natomiast Farodin, Nuramon oraz Norelle – współsprawczyni zamieszania, które jest siłą napędową wydarzeń. Choć trzeba przyznać, iż na bezpośrednią obecność młodej elfki czytelnik nie jest długo narażony, to nie dane jest mu zapomnieć o jej osobie.

Cóż można rzec o głównych postaciach powieści? Bez wchodzenia w zbędne szczegóły oraz analizy każdego charakteru z osobna, trzeba przyznać, że wszyscy wykreowani przez autorów bohaterowie są… niezmiernie nudni i mało wiarygodni. Trudno mi było do któregokolwiek poczuć sympatię, a o utożsamianiu się z którąś z przedstawicielek płci żeńskiej nie mogło być mowy. Zaprezentowane na kartach „Elfów” osobowości zlewają się w jedno, są płytkie i mało zróżnicowane. Choć z pozoru postaci jest stosunkowo sporo, to jednak, zwłaszcza w przypadku tych wiodących prym w opowieści, ciężko odnaleźć elementy, które nadawałyby im niepowtarzalności i charakterystyczne cechy, po których można by je odróżniać. Dla wszystkich najważniejszy jest honor, dobro innych oraz poświęcenie, bez względu na konsekwencje. Zapewne są to zachowania godne pochwały i naśladowania, jednak (jak dla mnie) mało realne w codziennym życiu – nawet, jeśli uwzględni się czas, w jakim osadzona została akcja powieści.

Świat stworzony przez Hennena i Sullivana nie jest niestety niczym odkrywczym. Czytelnik spotyka tu istoty znane już z innych tego typu dzieł, a „Elfy”  nie wnoszą do owego worka nic nowego, osobliwego. Jeśli ktoś, choćby w niewielkim stopniu, miał już wcześniej styczność z klasycznym fantasy, to wie, czego może się spodziewać. Same światy Alfenmarchii czy też ziemski opisane zostały poprawnie – na szczęście brak w nich nielogiczności, wykreowane są konsekwentnie. Ale też nie porywają. Dostajemy sporo upiększonych opisów przyrody, lekki wgląd w prawa rządzące dwoma światami, takie ogólne – ani za dużo, ani za mało. Lecz mnie osobiście to zachowawcze podejście niekoniecznie przypadło do gustu.

Autorzy nie szczędzili zwrotów akcji, z założenia budujących napięcie, ani nagłych zdarzeń, mających wzbudzać czytelnicze emocje. Jednakże, w moim odczuciu, wszystkie te zabiegi nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Wszystko zdawało się sztuczne, pompatyczne, jakby miało udawać coś więcej, niż to, czym w rzeczywistości było. A niektóre sceny, zwłaszcza te mające stanowić element wytchnienia, najzwyczajniej w świecie nie pasowały ani do bohaterów, ani do fabuły.

Czy „Elfy” mogą mieć swoich fanów? Z pewnością tak, a ja osobiście poszukiwałabym ich wśród tych młodszych miłośników fantasy, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tym gatunkiem. W książce nie ma przesadnej brutalności bądź wulgarności, więc młode umysły nie zostaną narażone na uszczerbek podczas lektury. Język, jakim napisano całość, jest przystępny, więc nikt nie powinien mieć problemu ze zrozumieniem zawartych w książce treści. Sama pewnie sięgnę po kontynuację, lecz muszę przyznać, iż nie będzie to moje czytelnicze „must read”.

data wydania: 2013-09-06
tytuł oryginału: Die Elfen
ISBN-13: 978-83-7574-874-1
wymiary: 125 x 195
strony: 460
seria: fantastyczna fabryka

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów

Zły Wilk

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze