Na wojnie nie ma niewinnych – recenzja

Podoba się?

okładka książkiOstatnio jestem dosyć niepocieszona, ponieważ wszelkie moje ulubione serie, jakie tylko znajdę, mają tendencję do kończenia się. I to w tym samym miesiącu! Jestem pewna, że się ze mną zgodzicie, że nawet na takie silne, czytelnicze serduszko jak moje, to już trochę za dużo. Niemniej jednak wybaczam. Wybaczam kończącym się książkom, wybaczam też autorom, którzy kończą różne serie i cykle. Trudno nie wybaczyć nadchodzącego pożegnania, kiedy na odchodne dostajemy takie wspaniałe, wciągające historie. Jak nie powiedzieć “żegnaj”, kiedy wiesz, że w przyszłości otrzymasz jeszcze możliwość powrotu? Dlatego też darowałam Anecie Jadowskiej zakończenie serii, a Dorze jej urocze i leniwe, nudne wakacje. Bynajmniej nie z litości. Właściwie można powiedzieć, że dostałam za to świetną łapówkę…

A było nią Na wojnie nie ma niewinnych, czyli ostatnia część heksalogii, na którą powinnam się gniewać, ponieważ jest tą ostatnią. Za to jestem niewyobrażalnie zachwycona! Nie tylko jak każda szanująca się fanka, która jest szczęśliwa z powodu pojawienia się następnej powieści, ale także jako blogerka pisząca o książkach, czytelniczka obserwująca zmagania Anety z pisaniem już od samych początków jej kariery. Jestem dumna, że mogę powiedzieć, że “czytałam Jadowską, gdy to jeszcze nie było modne”. W ostatnim tomie heksalogii widać znaczną poprawę w warsztacie pisarskim autorki. Zauważyłam, że wydarzenia zostały bardzo zgrabnie rozłożone i połączone ze sobą, a wątki wyjaśnione miejscami subtelnie, miejscami bardziej bezpośrednio, ale nie zabrakło już tutaj równowagi pomiędzy różnymi zależnościami. Na przykład Dora, jak zwykle silna i odważna, miała swoje momenty słabości. Korzystała z mnogich umiejętności, ale nie doświadczało się takiego odczucia, że potrafi sobie dzięki nim poradzić dosłownie ze wszystkim. Napisałabym nawet, że od drugiego tomu z części na część Teodora borykała się z coraz większą ilością kłopotów związanych z posiadaniem tych mocy, zamiast łatwiejszego rozwiązywania dzięki nim wszelkich swoich problemów. Jednocześnie też możemy po raz szósty powitać niezmienny, cudowny styl pisania autorki przygód panny Wilk, który jest już dla mnie tak rozpoznawalny, że wychwycę go zawsze, gdy będę miała z nim do czynienia.

Aneta Jadowska ma swoją unikalną manierę opisywania świata przedstawionego, wydarzeń czy tworzenia dialogów i portretów psychologicznych swoich postaci. Podobnie jak w poprzednich książkach i tutaj jej nie zabrakło. Jestem zaś ciekawa, co czeka Czytelników w następnej powieści pisarki, historii Witkacego, zatytułowanej Szamański blues.  Heksalogia została bowiem przedstawiona przy pomocy pierwszoosobowej narracji, a Witkac ma tak bardzo kontrastowy charakter względem Dory. Aneta z żywej, żartobliwej energicznej i pełnej zapału bohaterki przerzuca się na melancholijnego i zdystansowanego do świata faceta. Dlatego też już nie mogę doczekać się pierwszej części nowej trylogii.

Wracając jednak do Na wojnie nie ma niewinnych – podczas lektury zauważyłam też, że brakuje mi kilku postaci z poprzednich tomów. Wątek anielsko-diabelski został w tej części dość mocno ograniczony. Nawet Miron i Joshua przez pewien czas przemykają w książce jakby ukradkiem, załatwiając inne sprawy, które mają zostać opisane dopiero w jednym z opowiadań w nadchodzącym, zapowiedzianym przez Anetę zbiorze. Oczywiście nie mieszanie drugiego systemu zostało jak najbardziej dobrze w powieści uzasadnione, co nie zmieniło faktu, że bardzo zabrakło mi Baala, Asa czy Luca, których w poprzedniej części był przecież przesyt. Dopiero gdy to do mnie dotarło, zrozumiałam, jak bardzo przywiązałam się do bohaterów wykreowanych przez autorkę. Zżyłam się z nimi niesamowicie i zaciskam kciuki, abym miała jeszcze szansę co nieco o nich poczytać.

Ogólnie to wybawiłam się przednio. Zaczęłam i skończyłam książkę tego samego dnia i chciałam więcej, ale niekoniecznie samej Dory. Ze zdziwieniem zauważyłam, że pożegnanie z nią nie jest takie trudne, kiedy wiem, że niedługo czekają mnie nowe przygody z Witkacym, że mam szansę na powrót do Thornu i Torunia. Rozłąkę z heksalogią ułatwiła mi także ostatnia część cyklu. Na wojnie nie ma niewinnych jest bowiem świetnym zamknięciem serii i domknięciem wątków. Dlatego też wybaczam i Anecie, i Dorze. Coś się skończyło, ale coś też się zaczyna, a ja już nie mogę się tego doczekać…

autor: Aneta Jadowska
tytuł: Na wojnie nie ma niewinnych
wydawnictwo: Fabryka Słów
data wydania: 19 listopada 2014
ISBN: 9788379640218
liczba stron: 600
kategoria: fantastyka, urban fantasy
język: polski
typ: papier

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze