Rzeczy ulotne – recenzja

Podoba się?

okładkaPo Rzeczy ulotne sięgnęłam z prawdziwą przyjemnością i nie krytą ekscytacją. Świeżo po lekturze Drażliwych tematów oraz Dymu i lustr byłam całkowicie pewna, że trzeci zbiór opowiadań Neila Gaimana w moich rękach to kolejny, unikatowy klucz w nieznane. Przepustka do intrygujących światów, bohaterów nierzadko targanych przez sprzeczne emocje oraz niesamowitych, wciągających historii.
Nie myliłam się.

Ani przez chwilę lektury Rzeczy ulotnych nie czułam, że jestem w błędzie, twierdząc, że trzymam antologię, w której każde z opowiadań jest małym przejawem geniuszu ze strony autora. Jednego z moich ulubionych pisarzy, dodajmy do tego. Niestety, po odłożeniu książki na półkę, nie byłam też w pełni usatysfakcjonowana tą pozycją. Myślę, że sporą rolę odegrał tutaj fakt, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, a ja – zaczynając swoją przygodę z trzema zbiorami opowiadań Gaimana – sięgnęłam po to, co tygryski lubią najbardziej, czyli po deser. Ze wszystkich antologii, to właśnie Drażliwe tematy – te Drażliwe tematy, które mnie tak oczarowały, zbałamuciły i rozkochały – są pozycją, która wyszła najpóźniej. Opowiadania zawarte w tej książce trzymają równy poziom, a każde z nich potrafi oczarować czytelnika na swój własny, oryginalny sposób. W Rzeczach ulotnych nie wszystkie historie przyciągają uwagę odbiorcy, o niektórych szybko się zapomina.
Wciąż jednak jest mnóstwo tych wartych wspomnienia.

Antologię otwiera Studium w szmaragdzie, czyli kolejne ciekawe fanfiction z uniwersum Sherlocka Holmesa. Muszę przyznać, że chociaż podczas lektury wszystkich trzech zbiorów opowiadań trafiłam na przynajmniej kilka fanficków Gaimana, to wciąż nie przestaje mnie zdumiewać, jak kreatywnie i fascynująco pisarz kilkoma historiami potrafi zachęcić odbiorcę do zapoznania się z utworami, których sam jest fanem. Do tej pory mieliśmy już Sherlocka Holmesa, Doctora Who i twórczość Lovencrafta, a każde z nich mimowolnie skłoniło mnie, abym wróciła, bądź zapoznała się z historiami zawartymi we wspomnianych uniwersach. Teraz już nie jestem pewna, jak brzmiałaby odpowiedź, gdyby mnie zapytano, na co bardziej czekam – na fanowską twórczość Neila Gaimana czy jego własną?

Opowiadanie zamykające antologię Rzeczy ulotnych przechyla nieco szalę na stronę twórczości własnej Gaimana, jest bowiem o przygodach Cienia, którego znamy z Amerykańskich bogów. W jednym z poprzednich zbiorów mogliśmy podsycać naszą tęsknotę do bogów, którym przyszło żyć na obcym lądzie, dzięki opowiadaniu Czarny pies. Tym razem był to Władca górskiej doliny. Co mnie niesamowicie zaskoczyło, w ostatnim opowiadaniu zawartym w antologii Rzeczy ulotne, pisarz umieścił bohaterów z jednej z poprzednich historii. Nie będę jednak zbyt wiele zdradzać, aby nie zepsuć Wam zabawy.

A skoro już przy zabawie jesteśmy, muszę powiedzieć, że całkiem przyjemnie spędziłam czas przy Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach. Chociaż główni bohaterowie tego opowiadania mogą się ze mną nie zgodzić, biorąc pod uwagę, ile niecodziennych sytuacji zostało tam opisanych. Wszystko zaś miało miejsce na jednej prywatce i to jeszcze nie tej, na którą się wybrali, uwierzycie? Przygody przychodzą i odchodzą – niespodziewane wydarzenia, których czasem nawet do końca nie jesteśmy świadomi. Wiele z opowiadań zawartych w Rzeczach ulotnych potwierdza tę regułę, a tekst pod tytułem: Dzień, w którym spadły spodki, nie jest od niej wyjątkiem. Neil Gaiman w tej boleśnie krótkiej, acz niezawodnie wciągającej formie pokazuje, jak wiele może ominąć człowieka, gdy ten nie wychodzi poza cztery ściany swego umysłu. Albo swego domu, wpatrując się w telefon, jeśli mowa o tym konkretnym przypadku.

Niektóre z opowiadań zawartych w tym zbiorze, znajdziemy we wcześniejszych antologiach. Tak było w przypadku Faktów w sprawie zniknięcia panny Finch oraz Piętnastu malowanych kart z wampirzego tarota, do których chętnie wróciłam po raz drugi. Nie zmieniło to jednak faktu, że moimi ulubionymi historiami w Rzeczach ulotnych zostały historie, które przeczytałam po raz pierwszy. Był to Problem Zuzanny, czyli opowiadanie, w którym pisarz nie zgadza się na zakończenie, podarowane przez Lewisa jego serii o Narnii oraz Kartki z pamiętnika znalezionego w pudełku po butach w autobusie rejsowym, gdzieś między Tulsą i w stanie Oklahoma i Louisville w Kentucky. Gdy mowa o Problemie Zuzanny, to przez większość czasu czytania tego opowiadania, głównie byłam wstrząśnięta. Jakby to żałośnie nie brzmiało, zaspoilerowałam sobie zakończenie Narnii. Gdyby ktoś mi wcześniej powiedział, że Lewis to tak skończył, prawdopodobnie szybciej dobrnęłabym do końca mojej przygody z Narnią. Przygody, która przez większą część była niesamowicie nudna. Po wstrząśnięciu przyszło wyparcie i oburzenie. Zostało do teraz. Podobnie jak wdzięczność do Gaimana za, może nie bardziej sensowne, ale jednak ciekawsze i przyjemniejsze dla serca czytelnika zakończenie. Kartki z pamiętnika… są za to historią nie mniej skomplikowaną niż sam jej tytuł, ale warto się z nią zapoznać. Przede wszystkim chyba dla przesłania, które to opowiadanie niesie i plot twiście w zakończeniu, tak bardzo w gaimanowskim stylu, że bardziej już chyba być nie może.

Czy w takim razie wciąż warto sięgnąć po Rzeczy ulotne? Jak najbardziej! Chociaż, jak pisałam wcześniej, nie jest to antologia, która wciąga równie mocno, co Drażliwe tematy, to wciąż jest to zbiór opowiadań Neila Gaimana, co w skrócie oznacza mnóstwo przewrotnych, czasem łamiących serce, innym razem ujmujących inteligentnym humorem historii. Za żadne skarby nie pozwoliłabym sobie odebrać przyjemności przeczytania tej książki i Wam też tego nie radzę. Rzeczy ulotne to antologia pełna przeróżnych historii – przerażających, wzbudzających niesmak, czasem takich niedopowiedzianych, proszących się o ciąg dalszy – wszystkie jednak łączy jedno, ich ulotność. Każde z opowiadań doskonale wpasowuje się do tego zbioru, na swój sposób przedstawiając czytelnikowi inne spojrzenie na tematyczną tymczasowość, istnienie tej niematerialnej chwili, którą każdy z nas stara się złapać. Neilowi Gaimanowi udało się to zrobić i to ponad trzydzieści razy, na trzystu czterdziestu czterech stronach. Nie chcielibyście się przekonać, jak mu to wyszło?

autor: Neil Gaiman
tytuł: Rzeczy ulotne. Cuda i zmyślenia
tłumaczenie: Paulina Braiter
tytuł oryginału: Fragile Things: Short Fictions and Wonders
data wydania:4 września 2015
ISBN: 9788374805599
liczba stron: 344
słowa kluczowe: rzeczy ulotne, opowiadania
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
język: polski

Pełnoetatowa książkoholiczka i filmomaniaczka. Recenzentka - amatorka, szpanująca swoim talentem pisarskim i nie rozumiejąca, dlaczego nikt nie chce podziwiać blasku jej intelektu, który przecież razi wszystkich po oczach. Czasami o skłonnościach masochistycznych, wiecznie niewyspana. Niepoprawna romantyczka, marząca o naprawianiu świata. Ponoć mówią, że nocą staje się Nocnym Cieniem i szuka nowych, szeleszcząco - papierowych ofiar...

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze