Diuna – Frank Herbert – recenzja

Podoba się?

Diuna - Frank HerbertSą takie dzieła fantastyki, które spokojnie można uznać za klasyczne i ponadczasowe. Co ważniejsze z tymi tytułami powinien zapoznać się każdy fan tego gatunku. Dla mnie od lat taką książką jest „Diuna” Franka Herberta. Niestety dopiero niedawno miałem okazję się z nią bliżej zapoznać i sam nie rozumiem, czemu tak długo zwlekałem z jej przeczytaniem. Przed przystąpieniem do lektury wiedziałem, tak mniej więcej, co mnie czeka, gdyż widziałem adaptację z 1984 roku oraz mini serię z 2000 – nie wypłynęło to negatywnie na czas spędzony z powieścią, ponieważ ekranizacje filmowe w wielu miejscach różnią się od tego, co mogłem przeczytać. Więc, zamiast skupiać się na dobrze znanych fragmentach, rozkoszowałem się pozostałymi elementami tego świata.

Książkę z początku trudno się czyta – jest to spowodowane całą masą dziwnych, niezrozumiałych nazw i pojęć. Co chwilę musiałem zerkać na jej koniec w poszukiwaniu odpowiednich definicji. Nie było to wygodne, gdyż książka liczy sześćset sześćdziesiąt dziewięć stron, niemniej bardzo ładnie się prezentuje. W wydaniu „Diuny”, które posiadam każdy rozdział zaczyna się od fragmentu z różnych kronik. Całość zamknięta została w pięknej twardej oprawie i wyjątkowej papierowej obwolucie wykonanej przez Wojciecha Siudmaka. Jest on też autorem pozostałych ilustracji znajdujących się w książce. Szkice tego artysty bardzo mi się spodobały, w czacie lektury lubiłem sobie robić krótkie przerwy na oglądanie jego prac.

Akcja powieści rozgrywa się na czterech planetach w odległym nieznanym wszechświecie (Arrakis, inaczej zwana Diuną, jest źródłem przyprawy, co czyni ją najważniejszym światem, gdyż surowiec ten nie występuje nigdzie indziej, oraz dlatego, że właśnie tam ma miejsce większość fabuły, Kaladan – siedziba rodu Atrydów, Giedi Prime – planeta należąca do rodu Harkonenów oraz Kaitain, gdzie rezyduje Padyszach Imperator Szaddam IV).

Fabuła przedstawia ciąg wydarzeń z kilku perspektyw, ale w głównej mierze skupia się na losach młodego Paula Atrydy, który został zmuszony do porzucenia bezpiecznego rodzinnego domu na rzecz pustynnej planety Arrakis. Świat ten nie należy do przyjaznych, wszystko, co na nim żyje, bez wahania zabije, żeby przeżyć, i trzeba przyznać, iż wyjątkowo łatwo jest tam stracić życie. Z całą pewnością nie jest to miejsce dla słabych. Rdzenni mieszkańcy Diuny mawiają, że Bóg stworzył Arakkis, aby ćwiczyć wiernych. Powiedzenie to dobitnie pokazuje, jak bardzo ta planeta jest niegościnna. Młody Atryda musi nauczyć się, jak przetrwać w tak nieprzyjaznych warunkach, żeby móc odebrać to, co jego. Innymi osobami, z perspektywy których Czytelnik poznaje historię, są Baron Vladimir Harkonnen oraz sam Padyszach Imperator znanego wszechświata Szaddam IV. Za sprawą tych wszystkich postaci otrzymujemy opowieść, w której każdy dąży do celu, mniej lub bardziej po trupach.

Fabuła umiejscowiona została w odległej nieznanej przyszłości, w której bardzo ważną rolę odgrywa technologia i nauka. W „Diunie” nie jest to jednolite zagadnienie, gdyż można wyodrębnić kilka ważnych organizacji takich jak: żeński zakon Bene Gessereit odpowiadający za religię, gildia kosmiczna zajmująca się transportem między planetarnym oraz mentaci pełniący funkcję ludzkich komputerów.

Uniwersum „Diuny”, choć tak odległe od naszego świata, jest w wielu aspektach podobne do tego, co znamy. W powieści wyraźnie zarysowany został podział klasowy, a nieliczni kierują losami milionów istnień według własnego widzimisię. Tak wygląda jedna strona medalu, a na jej odwrocie mamy ludzi, którzy w dążeniu do spełnienia swoich marzeń, aby ich dzieci, wnukowie i prawnukowie, mogli żyć w lepszym świecie, są w stanie poświęcić własne życie. Dla mnie „Diuna” nie jest tylko rewelacyjnie napisaną książką, ale przede wszystkim jest opowieścią, która uczy, aby się nie poddawać i walczyć o swoje marzenia.

Frank Herbert stworzył uniwersum „Diuny” z wielkim rozmachem i dbałością o szczegóły. Pod tym względem jego dzieło może być spokojnie porównywane do tolkienowskiego Śródziemia, które zawsze uważałem za świat dopracowany w najdrobniejszych detalach. Herbert nie tylko stworzył świetną historię, ale pokusił się o napisanie dodatków, dzięki którym Czytelnik może lepiej poznać wizję pisarza. Wśród tych dodatkowych materiałów można doszukać się notatek biograficznych przedstawicieli wysokich rodów, przeczytać o ekologii planetarnej bądź po prostu obejrzeć mapkę Arrakis.

Książka Franka Herberta od razu po wydaniu zdobyła nagrodę Nebuli, a w roku 1966 otrzymała statuetkę Hugo. Są to dwa bardzo znaczące wyróżnienia, jeśli chodzi o fantastykę, w zasadzie samo to powinno wystarczyć, aby polecić Wam sięgnięcie po „Diunę”. Jednakże nie mam zamiaru ograniczyć się do tego. Według mnie warto tę książkę przeczytać dla samej powieści, która często i gorzko zaskakuje Czytelnika.

Na początku pisałem, że rozmiar książki negatywnie wpływa na komfort czytania, więc jeśli nie zależy Wam na posiadaniu pięknie prezentującej, a zarazem wyróżniającej się pozycji na waszej półce, która również będzie się rzucać w oczy Waszym gościom, możecie zawsze sięgnąć po wydanie cyfrowe. Ja spędziłem miło czas na lekturze tej książki i bardzo chętnie w najbliższej przyszłości przeczytam kolejne tomy „Kronik Diuny”.

Autor: Frank Herbert
Tłumacz: Marek Marszał
ISBN: 978-83-7301-723-8
Liczba stron: 672

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze