Magia zabija – recenzja

Podoba się?

Od momentu, kiedy tylko dostałam piątą część przygód Kate Daniels, Magia zabija, zastanawiałam się, co mogłabym Wam powiedzieć, żebyście sięgnęli po tę książkę. Abyście dali szansę tej serii, jeśli jeszcze jej nie znacie. W końcu pomiędzy wydaniem czwartego a piątego tomu cyklu Fabryka Słów zrobiła niewyobrażalnie długą, bo pięcioletnią przerwę. Jeśli więc nie sięgnęliście – tak jak ja – po powieść w oryginale, możliwe, że, o zgrozo!, całkiem zapomnieliście o twórczości Ilony Andrews. Część z Was jest też pewnie zniesmaczona i zrezygnowana, ponieważ od dłuższego czasu nie można dostać w księgarniach wcześniejszych części. Jak więc mam przekonać Was wszystkich, że warto? Jak w paru akapitach zawrzeć odpowiedni przekaz? Jak powiedzieć: “Nie przejmujcie się. Czytajcie”?

Jak wiadomo, Ilona Andrews to tak naprawdę pseudonim, pod którym kryje się duet pisarski. Niezwykle utalentowany duet. Ilona i Andrew Gordonowie popełnili już razem nie jedną serię, w których zabierają czytelników w inne, ale nie mniej interesujące światy. Obecnie pracują nad przedostatnią, dziewiątą częścią przygód Kate w magicznej Atlancie. W czasie niecierpliwego oczekiwania na ten tom cyklu, ponowna lektura Magia zabija, była niczym założenie wygodnej, już dobrze rozchodzonej pary butów. Nie będę Was czarować – w momencie, gdy jestem po lekturze trzech następnych części (albo czterech, jeśli liczyć osobną część poświęconą Andrei Nash, przyjaciółce Kate), wydarzenia opisywane w piątym tomie są dla mnie niczym odległe wspomnienie.

Dobrze byłoby jednak przybliżyć Magia zabija, ponieważ z perspektywy czasu wydaje mi się, że to od tego tomu seria Ilony Andrews stała się trochę bardziej ponura, mroczniejsza, a może nawet doroślejsza. Nie zrozumcie mnie źle – Kate Daniels od samego początku ma pazur. To jedna z tych nielicznych serii na mojej półce, przy których z pełną swobodą mogę powiedzieć, że każda kolejna część trzyma poziom poprzedniej, a nawet idzie o krok dalej. Jednak wydarzenia opisywane w Magia zabija wstrząsają. Ma miejsce mnóstwo zaskakujących wydarzeń, w powieści zawartych jest wiele niewiarygodnych zwrotów akcji, a przy okazji dostajemy kilku nowych bohaterów drugoplanowych. W końcu czytelnik otrzymuje szansę, żeby poznać także innych “magicznych” zamieszkujących Atlantę, trochę lepiej też zostaje nakreślony obraz różnych międzysystemowych machinacji, które dzieją się w mieście. Autorzy poruszają również temat pewnego rodzaju rasizmu na linii ludzie zwykli a ludzie posiadający magiczne umiejętności.

Co najbardziej przypadło mi do gustu w piątym tomie Kate, to fakt, że Andrewsowie odeszli trochę od bohaterów z magią, którzy mogą stanowić problemy, i większą część głównego wątku opisywanego w powieści przerzucili na zwykłych, niemagicznych ludzi. W Magia zabija przede wszystkim autorzy skupili się na tym, że nawet nieobdarzony szczególnymi zdolnościami człowiek w postapokaliptycznej Atlancie też potrafi być groźny, kiedy kieruje nim np. nienawiść, zemsta czy strach przed innymi. Co ciekawe, autorzy pokazali także, że niemagiczny obywatel miasta w pewnych okolicznościach może poskromić, a nawet wykorzystać magię do swoich celów.

Co jednak najbardziej zachwyca w tej książce, to bohaterowie. Bez dwóch zdań. Nie dość, że Magia zabija to książka pełna rozwijających się relacji pomiędzy poszczególnymi postaciami, to Andrewsowie mają chyba jakiś szczególny talent do tworzenia bohaterów drugoplanowych. W każdej z ich serii bowiem możemy się spotkać z barwnymi, intrygującymi, pełnymi własnych, oryginalnych cech charakterystycznych bohaterami. Jak w Magia krwawi po raz pierwszy spotkaliśmy Barabasa i Jezebel, tak w następnej części do tej jedynej w swoim rodzaju pary dojdzie także Evdokia oraz Roman. Nie będę Wam zdradzać, kim dokładnie są te postaci, ponieważ nie chcę psuć Wam zabawy, ale możecie być pewni, że będzie się działo! Tym bardziej, że to właśnie w tej części dowiadujemy się trochę więcej o rodzinie Kate – bliższej i dalszej. Odkurzony zostaje także wątek relacji dziewczyny z człowiekiem, który ją wychował, Voronem. Jak się bowiem okazuje, autorzy mają jeszcze wiele do powiedzenia w tym temacie, a informacje, które ujrzą światło dzienne będą co najmniej… szokujące.

Jak więc pewnie zauważyliście – dzieje się mnóstwo. Magia zabija to moim zdaniem jedna z najważniejszych części cyklu. Pod wieloma względami to ten szczególny moment w serii, w którym w końcu dostajemy odpowiedzi na pytania wybrzmiewające już od dłuższego czasu. Także wiele wątków rusza do przodu, a nasza główna bohaterka w końcu musi zdecydować, w jakim kierunku chce je poprowadzić. I nie mówię tylko o relacji Kate i Currana, która to od dłuższego czasu prosiła się o porządnego kopa, ale także o dziedzictwie Daniels, ciążącej nad nią tajemnicy i związanej z tym odpowiedzialności. Czy da radę uratować miasto i nie zostać odkrytą? Czy kiedykolwiek będzie w stanie skonfrontować się ze swoim ojcem? W końcu niemniej ważne pytanie – do czego nawiązuje tytuł? Dlaczego magia zabija, a gdyby już czepiać się słówek… kogo?

autor: Ilona Andrews
tytuł: Magia zabija
seria: Kate Daniels
tłumaczenie: Marek Najter
tytuł oryginału: Magic Slays
data wydania: 3 lutego 2016
ISBN: 9788379641031
kategoria: fantastyka, postapo, urban fantasy
język: polski

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwyżej oceniane
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
TrueRomaceholic

Uwielbiam tę serię. Próbwałam kupić polskie tłumaczenie, ale niestety jest tak jak piszesz. Nigdzie nie ma! (Może wznowią jak będzie popyt na nowy tom?)
Nie mogąc doszukać się wersji polskiej, zakupiłam oryginały na amazonie i teraz z utęsknieniem czekam na tom 9, a na otarcie łez mam jeszcze tom 8.5 :) Dodam jeszcze tylko, że całą serię odkryłam jakoś w grudniu szeszłego roku i pochłonęłam w niecały miesiąc ;)

 
Blair

Też trzymam kciuki, żeby niedługo wydawnictwo wznowiło poprzednie części, bo kiedy ich nie ma, trudno o nowych czytelników, którzy po prostu nie mają możliwości, żeby poznawać ten cykl od początku. :(

O! A skoro kupowałaś oryginale wersje po angielsku, to mogę zapytać czy bardzo różnią się one rozmiarem od tych książek wydanych przez Fabrykę Słów? Próbowałam porównać zagraniczne wydania z naszym i chyba te zagraniczne są o kilka centymetrów niższe…? Nie jestem pewna, więc gdybyś mogła mi pomóc, będę wdzięczna. :D