Dowody winy – recenzja

Podoba się?

okładka książkiW recenzji poprzedniej części Akt Harry’ego Dresdena porównywałam Martwy rewir do huśtania się na huśtawce i marzyłam o tym, żeby Jim Butcher wrócił do świetności pierwszych tomów, fundując swoim czytelnikom jakiś porządny rollercoster z parku rozrywki, a nie skrzypiący, zniszczony relikt przeszłości, stojący na wyniszczonym placu zabaw. I nadszedł czas na Dowody winy. Powiem Wam tak – jest moc. Jest potencjał. Być może to wciąż nie to samo, co Rycerz lata czy Pełnia księżyca, które bawiły mnie do łez i sprawiały, że brak możliwości przewrócenia kolejnej strony był fizyczną torturą, ale z pewnością coś ruszyło z miejsca.

Najbardziej widoczną rzeczą, która w ósmym tomie cyklu została wprawiona w ruch, są historie postaci drugoplanowych. Jim Butcher ma swoje przestoje, kiedy bohaterowie poboczni odgrywają drugie skrzypce i nie robią nic poza tym. Ma też momenty, kiedy to właśnie te postacie swoimi czynami i zachowaniami popychają do działania głównego bohatera, Harry’ego Dresdena, mieszają mu szyki, albo wciągają go w kłopoty. Z roli mało znaczących side-kicków przechodzą do intrygujących, ciekawie zarysowanych charakterów. I nie mam tu na myśli bynajmniej sytuacji, kiedy jakaś mniej znacząca postać nagle zwróci naszą uwagę wystarczająco, abyśmy ją na dłuższą chwilę zauważyli, nie. Mam na myśli ten rodzaj bohaterów, o których osobnych seriach marzymy. Spin-offach w tym samym uniwersum, ale ze świeżym spojrzeniem. Dowody winy były dla mnie właśnie takiego rodzaju książką.

Intryga w ósmej części Akt… jest stworzona sprytnie i z polotem. Wszystko w jakiś sposób się wiąże, a każda sytuacja ma sens, chociaż nie od pierwszej chwili można go dostrzec. Jestem pewna, że gdybym nie zaspoilerowała sobie pewnych wydarzeń opowiadaniem z antologii Niebezpieczne kobiety, bawiłabym się o wiele lepiej. Świetnym opowiadaniem, swoją drogą, ale ze spoilerami jak stąd do Moskwy. Autor porusza tam problemy opisywane w dwunastym tomie cyklu, o czym nie wiedziałam, łapiąc za ten zbiór opowiadań. Jeśli kiedykolwiek najdzie Was ochota na jego przeczytanie – a warto, bo jest niesamowity – to nie dajcie się skusić nawet na wstęp do historii Jima Butchera. Tam wszędzie są spoilery. Także mała notka na marginesie – jeśli nie chcecie wiedzieć z wyprzedzeniem, co będzie się działo w serii cztery tomy do przodu (ja bym nie chciała), to zaczekajcie z opowiadaniem, aż wydawnictwo Mag wyda następne części.

Co może nastąpić naprawdę bardzo szybko, ponieważ Biała noc, dziewiąty tom przygód Harry’ego Dresdena jest już zapowiedziany na koniec lipca tego roku. Nie wiem, jak wy, ja jestem zachwycona. Po pierwsze i najważniejsze – Akta… to raczej nie są książki, które powinno się czytać z rocznymi przerwami. Biorąc pod uwagę, że autor w każdej z nich w jakiś sposób nawiązuje do poprzednich, dobrze byłoby pamiętać wydarzenia, jakie miały tam miejsce. Z żalem przyznaję, że przydałoby mi się odświeżyć cztery pierwsze tomy, ponieważ nie pamiętam zbyt dokładnie ich fabuły. Mogłabym nakreślić Wam najważniejsze wątki, a i to niezbyt precyzyjnie. Akta Harry’ego Dresdena to ten rodzaj książek, które niezwykle przyjemnie się czyta, a po lekturze odnosi wrażenie, że coś się z nich wyniosło – trochę poprawy humoru, odprężenie, dobrą zabawę podczas lektury – nawet jeśli momentami są trochę odmóżdżające. I najlepiej połykać je często oraz regularnie. Dlatego też trzymam kciuki, żeby wydawnictwo nie zrezygnowało z tej strategii wydawniczej.

W Dowodach winy bardzo uderzył mnie fakt, że pisarz na chwilę odłożył na bok wątki, które przewijały się przez poprzednie tomy, żeby – w całkiem niespodziewany sposób – rozwinąć tutaj taki trochę zapomniany i, jak mogłoby się wydawać, już do cna wykorzystany. Sami musicie przyznać, że już od jakiegoś czasu nie wracaliśmy do rodziny Carpenterów, a nawet jeśli mielibyśmy wrócić to… nie w taki sposób. Jim Butcher zaskakuje w najbardziej niespodziewanych momentach – jeśli nie brzmi to jak masło maślane – nawet taką obspoilerowaną z każdej strony dziewczynę, jak ja. Nie tylko przywracając niektórych bohaterów, ale także rozwijając ich w nowych kierunkach, obnażając ich przeszłość. Podsumowując – pokazując, że tak naprawdę nic o nich do tej pory nie wiedzieliśmy. I co najważniejsze, pisarz też bardzo sprawnie i z polotem łączy niektóre wątki, przy okazji wykorzystując w powieści kontenery plot twistów i zwrotów akacji – poważnie, jestem w stanie sobie wyobrazić ciężarówkę podjeżdżającą pod dom Jim Butchera, która dziennie uzupełnia jego zapasy plot twistów do książek. Skąd inaczej on to bierze?

Jednym słowem – zachwycona. Dwoma – zachwycona i zaintrygowana. To właśnie przymiotniki, jakimi teraz można opisać mój stan. Uwielbiam Akta Harry’ego Dresdena, ale nawet ja muszę przyznać, że niektóre powieści zaliczyły kilka upadków. Dowody winy w pewien sposób odświeżają całą serię, sprawiają, że na nowo cykl ten zaskarbia sobie zainteresowanie czytelników. Co jest całkiem pomocne, biorąc pod uwagę, że przed nami jeszcze co najmniej drugie tyle części, a ja bez tej szaleńczej, czytelniczej ekscytacji i żądzy poznawania odpowiedzi raczej bym przez te tomy nie przebrnęła.

tytuł: Dowody winy
autor: Jim Butcher
seria: Akta Harry’ego Dresdena
tłumaczenie: Wojciech Szypuła
tytuł oryginału: Proven guilty
data wydania: marzec 2016 (data przybliżona)
ISBN: 9788374806367
liczba stron: 672
kategoria: fantastyka, urban fantasy
język: polski

Pełnoetatowa książkoholiczka i filmomaniaczka. Recenzentka - amatorka, szpanująca swoim talentem pisarskim i nie rozumiejąca, dlaczego nikt nie chce podziwiać blasku jej intelektu, który przecież razi wszystkich po oczach. Czasami o skłonnościach masochistycznych, wiecznie niewyspana. Niepoprawna romantyczka, marząca o naprawianiu świata. Ponoć mówią, że nocą staje się Nocnym Cieniem i szuka nowych, szeleszcząco - papierowych ofiar...

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze