Lian Hearn “Cesarz Ośmiu Wysp” – recenzja

Podoba się?

Cesarz Ośmiu WyspW walce wyśmienitych rodów o Lotosowy Tron zaradny ojciec stawia dwóch braci po przeciwnych stronach barykady. Tajemnicza kobieta poszukuje mężczyzn, z którymi będzie mogła począć swych pięciu synów. Żądny władzy wuj postanawia zgładzić swego bratanka, by przejąć władzę nad odziedziczonymi przez chłopca ziemiami. A to wszystko jest zaledwie fragmentem ze zręcznie zaplecionej fabuły „Cesarza Ośmiu Wysp” autorstwa Lian Hearn. Książka zabiera czytelnika do średniowiecznej Japonii, w której magia przeplata się ze światem rzeczywistym, a walka o władzę przebiega w brutalny i krwawy sposób.

Cóż, muszę przyznać, że przed lekturą „Cesarza Ośmiu Wysp” nie miałam styczności z twórczością autorki, a tym, co zachęciło mnie do sięgnięcia po powieść, był fakt, iż akcja osadzona jest w Japonii. To trochę tak, jakby oceniać książkę po jej okładce, ale z drugiej strony na czymś trzeba opierać swoje czytelnicze wybory.

Powieść Hearn zmusza Czytelnika do przestawienia się na odbiór innego rodzaju kultury świata, zupełnie odmiennej od zachodniej. Mniej lub bardziej, jednak każdy z nas kojarzy, jak wyglądała rzeczywistość średniowiecznej Japonii, ot choćby z popularnego przed laty serialu z Richardem Chamberlainem. Co prawda jego akcja osadzona była czasowo ciut później, ale dla poznania ogólnego zarysu nie ma to aż takiego wielkiego znaczenia.

Nie można zaprzeczyć, iż autorka wysoko postawiła sobie poprzeczkę, tworząc wielowątkową i rozgałęzioną fabułę, w której prędzej czy później elementy zazębiają się ze sobą niczym dobrze skrojona układanka. Kolejnym wyzwaniem dla Hearn był sposób narracji – każdy z przedstawionych rozdziałów skupia się na innej osobie spośród tych najbardziej znaczących dla całości. Mimo iż „Cesarz Ośmiu Wysp” przenosi nas w świat innej kultury, styl oraz język pozostają przystępne, więc całość czyta się płynnie i bez trudu.

Tak naprawdę niemal każda postać pojawiająca się na kartach „Cesarza Ośmiu Wysp” ma znaczenie dla całokształtu zawartej w książce historii, lecz za głównego bohatera można uznać Kazumaru, który na skutek zawirowań losu, jako nastolatek przybiera imię Shikanoko – Dziecko Jelenia. Życie pod „opieką” stryja nauczyło go, iż musi być twardy i mieć oczy dookoła głowy, inaczej spotka go rychła śmierć. Poprzysięga sobie, iż kiedyś odzyska należne mu ziemie, i stara się realizować ów plan. Prócz niego pojawiają się jeszcze inni bohaterowie obu płci istotni dla treści, a każdą z tych osób można scharakteryzować jako niezłomną, twardo stąpającą po ziemi i pewną swoich poczynań. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni wykreowani przez Hearn stanowią przykład nieugiętych i wojowniczych osobowości. Autorce udało się udźwignąć ciężar stworzenia wielowymiarowych, niepapierowych bohaterów, z których każdy ma własne cele, marzenia i potrzeby.

W świecie przedstawianym Czytelnikowi przez Lian Hearn magia nie jest czymś nadzwyczajnym, a zjawy, duchy opiekuńcze czy umiejący władać tym wszystkim ludzie nie budzą zdziwienia. Nawet sam Shikanoko zyskuje za sprawą specjalnej maski pewne nadprzyrodzone umiejętności. Autorka wplotła ten element w swoje uniwersum w sposób naturalny, bez udziwnień i przesady.

„Cesarz Ośmiu Wysp” nie jest powieścią wesołą, tak naprawdę pogodnych elementów jest tu bardzo mało. Jest za to wiele brutalności, żądzy władzy, przymusu czy też zdrady. Hearn stworzyła krwawy świat, który nie ma litości dla swoich mieszkańców, gdyż śmierć może przyjść w każdej chwili i na ogół nie będzie szybka. Zaś niektórym spośród bohaterów odebrano nawet spokój duszy po przejściu na drugą stronę. I nie, nie mówię tu o piekle, można trafić gorzej.

Po zakończeniu lektury miałam względem powieści chyba tak naprawdę jedno zastrzeżenie. Mianowicie czułam pewien dyskomfort związany z tempem wydarzeń, których przyszło mi być świadkiem. W książce dzieje się sporo, chociaż o części zdarzeń dowiadujemy się jedynie ze wspomnień bohaterów. I właśnie z tą ilością zamkniętą w okresie dwóch lat miałam problem. Było tego za dużo, przez co całość traciła lekko na wiarygodności.

„Cesarz Ośmiu Wysp” to przyjemny wstęp do dłuższej historii, a ja osobiście chętnie zapoznam się z dalszymi losami tych bohaterów, którym udało się przeżyć lub wrócić zza światów. Mam tylko nadzieję, że kolejne części cyklu będą choć odrobinę bardziej optymistyczne. Co prawda mam pewne przypuszczenia, jak potoczyć się może opowieść, ale zawsze warto zweryfikować swoje hipotezy.

Zły Wilk

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze