Tomasz Marchewka “Wszyscy patrzyli, nikt nie widział” – recenzja

Podoba się?

„Wszyscy patrzyli, nikt nie widział”„Wszyscy patrzyli, nikt nie widział” to powieściowy debiut Tomasza Marchewki, szerszej publiczności znanemu z bycia współtwórcą gry Wiedźmin 3: Dziki Gon. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa SQN.Hausenberg to miasto hazardzistów, kanciarzy, oszustów, w którym sprawny umysł i szybkie palce są równie ważne, jak umiejętność posługiwania się ostrzem lub pałką. Przy stole zakrytym zielonym suknem można wygrać lub przegrać fortunę, ale również życie.

Muszę przyznać, iż po „Wszyscy patrzyli, nikt nie widział” spodziewałam się czegoś zupełnie innego i pewien wpływ miała na to zapewne czytana niedawno powieść, którą można by uznać za podobną tematycznie. Ale nie oznacza to, iż książka Tomasza Marchewki jest gorsza – jest po prostu odmienna. W przeciwieństwie do autora, ja nigdy nie byłam wielką fanką filmów typu „Wielki Szu”, „Vabank” czy „Ocean’s Eleven”, więc tak naprawdę mechanizm działania osób zajmujących się czynnością, jaką jest szulerka był mi całkiem obcy. Ale debiut Marchewki, choć zapewne w niewielkim stopniu, uzupełnił moją wiedzę, gdyż autor postanowił przedstawić Czytelnikowi sekrety niektórych przekrętów. To taki mix kuglarskich sztuczek, psychologii oraz zmysłu obserwacji, co uświadamia, iż bycie kanciarzem wymaga finezji – nie możesz po prostu podejść do kogoś i w bandyckim napadzie go okraść. Wtedy będziesz tylko zwykłym złodziejem. Jeśli chcesz być kimś więcej, musisz sprawić, by twe ofiary same oddały ci swoje pieniądze. I to z uśmiechem na ustach.

Marchewka sprawnie skreślił pojawiające się na kartach powieści postaci, nie są one nierozpoznawalnym zlepkiem osób, lecz zabrakło mi odrobinę głębszego zarysowania ich historii. Mam nadzieję, iż w kolejnych tomach dostanę odpowiedzi na dręczące mnie pytania, a otwarte wątki zostaną zamknięte, gdyż z tego, co mi wiadomo „Wszyscy patrzyli, nikt nie widział” jest początkiem serii. Oczywiście najwięcej, choć i tak niezbyt wiele, dowiadujemy się o głównym bohaterze – Slavie. Wychowanek i uczeń Profesora – mistrza pośród kanciarzy – jest dobrze przygotowany do swojego fachu, jednak młody wiek i żądza sławy sprowadzają na jego głowę kłopoty, o których nie śnił nawet w najgorszych koszmarach. Jak przystało na przedstawicieli niekoniecznie uczciwych profesji, bohaterom stworzonym przez Marchewkę daleko do ideałów świętości i nawet ci z pozoru niegroźni mogą zaskoczyć Czytelnika.

Mimo książkowego debiutu, Tomasz Marchewka ma lekkie i przystępne pióro, w związku z czym jego powieść czyta się przyjemnie. Co prawda, niektórych mogą drażnić przeskoki w fabule do przeszłości, których w książce jest kilka, jednak ja lubię tego rodzaju urozmaicenia, pozwalają lepiej zapoznać się z sytuacją bohaterów i Hausenberga. Jak już wspomniałam, samo miasto, będące miejscem akcji, nie jest sielankową krainą, gdzie wszyscy darzą się sympatią. Jest mroczne, podzielone na części dla biednych i bogatych i rządzi się swoimi prawami, których lepiej nie łamać. Jeśli chodzi o elementy fantasy, autor ograniczył je praktycznie do minimum, aczkolwiek to właśnie pewien alchemiczny element poza hazardem jest główną osią fabuły.

Chociaż nie jest to, przynajmniej nie powinien być, najważniejszy wyznacznik zainteresowania powieścią, muszę przyznać, iż podoba mi się jej okładka. I nie chodzi tu jedynie o grafikę, która oczywiście przykuwa oko i wpasowuje się w klimat przedstawionej historii (a jak wiadomo czasami bywa z tym różnie), ale jej matowe wykończenie. Książka wyróżnia się spośród tych sąsiadujących na półce.

Mam nadzieję, iż w kolejnych tomach serii Tomasz Marchewka jeszcze bardziej rozwinie twórcze skrzydła, a Czytelnicy dostaną do ręki satysfakcjonujące ich dalsze losy Sklavy i miasta hazardu, Hausenberga.

Zły Wilk

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze