Ciepłe Ciała – recenzja

Podoba się?

Isaac Marion to kawaler bez dzieci, wykształcenia oraz nagród, a “Ciepłe ciała” to jego debiutancka powieść, która podbiła serca wielu ludzi. Podchodziłam do opowieści o zombie z dużym dystansem, bo po “Lesie Zębów i Rąk”, na którym wyjątkowo się zawiodłam, zombie nie były moim ulubionym tematem, ale w końcu reklama „Ciał” zrobiła swoje. No i oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że istnieje coś takiego, jak styl autora, oraz granica jego wyobraźni czy poczucia humoru. Poziom tych czynników w powieści Mariona, jak się okazało, był tak dobrze wyważony, że “Ciepłe ciała” stały się lekturą, która na równym poziomie jest i wzruszającą historią jak i komedią. Książka obowiązkowa dla każdego fana gatunku.

R nie ma imienia, nie wie kim był, gdy żył oraz nie wie ile czasu już trwa jego egzystencja zombie. Razem z „towarzyszami niedoli”, zasiedla opuszczone lotnisko, chociaż z niektórych zostały już tylko kości ze zwisającymi kawałkami skóry, więc czy można ich uznać za pełnoprawnych lokatorów? Świat, w którym przyszło im żyć doskonale zdaje sobie sprawę z obecności takich jak oni i żyje w ciągłym strachu, gdyż zombie, tak jak te z pierwotnych legend, pożywiają się ludźmi, a nikt nie chce zostać ich ofiarą. Bez tego nie egzystowaliby nawet na tym poziomie na jakim są teraz. Podczas “wyjścia na obiad” niewielkiej grupy zombie, w tym naszego bohatera, R, pożerając części ciał w biurze wieżowca, zauważa skuloną w kącie blondynkę. Jakiś wewnętrzny instynkt każe mu ją stamtąd wynieść i zabrać w bezpieczne miejsce. Okazuje się bowiem, że R miał “przyjemność” posmakować mózgu partnera Julie, dziewczyny którą uratował i teraz, z cząstką Terry’ego w głowie, przywołującego wspomnienia, R poznaje śmiertelniczkę i zaczyna ją darzyć niemożliwym do spełnienia uczuciem. Czy ich relacje będą w stanie się rozwijać w świecie, w jakim przyszło im żyć?

“Ciepłe ciała” to kolejna z wielu wydanych ostatnio powieści postapokaliptycznych, i, mimo że na każdą książkę z tego gatunku warto zwrócić uwagę, każda ma w sobie coś oryginalnego i wnoszącego jakiś powiew świeżości do literatury, powieść Mariona zasługuje na specjalną uwagę, ponieważ nie spotkałam się jeszcze z książką, która tak dobrze łączy w sobie romans, humor, zagadkę oraz napięcie. Zjadanie ciał, wysysanie mózgów brzmi okropnie, a żeby stworzyć z takiego materiału komedię oraz wzruszającą powieść, a nie parodię, po prostu trzeba mieć talent.

Narracja jest pierwszoosobowa, ale z punktu widzenia chłopaka, co naprawdę rzadko się zdarza i w tym wypadku jest bardzo starannie przemyślane, bo uczucia R, towarzyszące nam przez całą powieść nie są ani irytujące, ani przesadnie oczywiste, jak to czasami bywa, gdy narratorką jest 16-to letnia uczennica liceum. Ostatnio zauważyłam, że w powieściach z tego gatunku czas nie jest przeszły, a teraźniejszy, np. “(…)Powoli kiwam głową i pokazuję na nią.” W “normalnej” książce byłoby sformułowane tak: “Powoli kiwnąłem głową i wskazałem na nią”. Ja zawsze w takich przypadkach mam tak, że na początku to trochę przeszkadza, ale potem przestaję zwracać na to uwagę, o ile treść jest na tyle porywająca, że chcę nic tylko czytać tę książkę i czytać, a w tym przypadku tak właśnie było.

Wszystko skupia się głównie na R i Julie, ale mamy też trochę o przyjacielu R, M oraz Norze, przyjaciółce Julie. Jednak to z non stop przeklinającą i waleczną Julie oraz łagodnym, małymi krokami poznającym świat R, mamy najwięcej styczności. W tym miejscu mogę wspomnieć, że to pierwsza książka z jaką się spotkałam, gdzie chłopak, który tak naprawdę nie był jakiś super-męski, arogancki itp., zdobył moje serce, bo po tej powieści czuję ogromną sympatię do R! Postacie zostały idealnie wykreowane na taki wzór, aby trafiały swoim sposobem bycia do każdego czytelnika.

Oprawa graficzna jest staranna, nie ma na okładce “nawalonego” wszystkiego, chociaż nie mam pojęcia co może symbolizować ten materiał (?) wychodzący z głowy postaci. Przy każdym rozdziale mamy stronę poświęconą schematycznemu rysunkowi jakichś organów bądź części ciała – np. dłoni, mózgu, szyi, co bardzo fajnie książkę urozmaica i daje naszej wyobraźni jeszcze większe pole do popisu. Ciekawy pomysł.

Podsumowując, “Ciepłe ciała” to książka naprawdę wyjątkowa, łącząca w spójną całość rzeczy tak różne od siebie jak czerń od bieli, jednak w taki sposób, że powstają przeróżne odcienie szarości. Przystępna cena, ładnie wyglądająca na półce książka… kto by tym pogardził? Na pewno nie szanujący się czytelnik i każdy, kto uważa się za fana powieści antyutopijnych. Mimo, że była to przygoda zaledwie na kilka godzin, to perypetie dwójki tak różnych bohaterów, pochodzących z dosłownie innych światów, na długo pozostaną w mojej pamięci. Serdecznie polecam!

 Ocena: 9/10

Tytuł: Ciepłe ciała (Warm Bodies)
Autor: Isaac Marion
Wydawca: Replika
Data wydania: 12 września 2011
Liczba stron: 308
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wymiary: 130×200 mm
Cena: 29,90 zł

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najwyżej oceniane
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
zombie_girl

W pełni zgadzam się z powyższą recenzją. Ubóstwiam książki, filmy i seriale o zombie. Do tej książki podchodziłam z rezerwą, bojąc się, że to kolejny Zmierzch, tylko że zamiast wampirów są zombie. Książka przekonała mnie do siebie już pierwszym akapitem. Duża dawka humoru, sarkazmu, trochę love story, ale przede wszystkim autor nie zapomniał, że pisze o zombie, więc jest też dużo makabrycznych opisów jedzenie na przykład ludzkich mózgów. Bardzo przyjemna lektura. Z czystym sumieniem mogę polecić, bo warto przeczytać tę książkę! :)