Recenzja cyklu o Wiedźmie W.Rednej

Podoba się?

Dawno, oj dawno temu, Fabryka Słów postanowiła sprawić mi (i całemu gronu czytelników) nie lada prezent. A mianowicie wydała powieść Olgi Gromyko „Zawód wiedźma”. Muszę przyznać, że kiedy w końcu doczekałam się drugiego tomu, czyli „Wiedźmy opiekunki”, to nie zwlekałam ani chwili, zakupując ową pozycję i delektując się nią ze smakiem. Całe też szczęście, że ukazał się tom trzeci i ostatni czyli „Wiedźma Naczelna”, bo wreszcie będę mogła poznać do końca losy jednej z moich ulubionych postaci literackich. A przy okazji ponownie śmiać się, śmiać i śmiać. Na razie zaś mogę jedynie wypowiadać się o pierwszych tomach, za to od razu o obu, nie rozdrabniając się na każdy pojedynczo.

Wiadomo, że jak wiedźma – to W.REDNA, a tak się zwie główna bohaterka. Już ta gra słówek wskazuje, że do wszystkich książek cyklu trzeba podejść z należytą powagą, nastawiając się z góry na ból brzucha – oczywiście ze śmiechu .

Przygody młodej studentki magii ze słynnej Starmińskiej Wyższej Szkoły Czarodziejów, Pytii i Zielarek– Wolhy Rednej – „foczki” jak mawiał zaprzyjaźniony z nią troll-najemnik, porywają czytelnika w zaczarowany świat magii, przygód, wesołości i miłości (całe szczęście, że o niej nie za dużo).

Historię opowiada nam Wolha, językiem barwnym, pełnym lekkiego dowcipu. Dziewczęciem poważnym to ona nie jest i opowieść aż skrzy się od humoru. Rozmówki między bohaterami, konkluzje, które niekiedy panna Redna wysnuwa, powiedzonka, opis postaci – są po prostu fantastyczne. Zachowań Wolhy nie można przewidzieć. Jedno jest pewne – kiedy oczekujemy, że ona powie A, możemy otrzymać B, K lub Z. Pozostali bohaterowie to też barwne osobowości, pełne sprzeczności i jednoznacznie nie można ich oceniać. Nie można też przewidzieć, jak potoczy się akcja, jest pełna zaskakujących zwrotów, i mimo śmiechu trzyma nas w napięciu. A już zakończenia nikt by chyba nie odgadł.

Cała przygoda rozpoczyna się w momencie, gdy panna Redna zostaje wysłana z misją najwyższej wagi. W końcu wiadomo – tam gdzie nie poradzili sobie poważni magowie, na pewno poradzi sobie pewna studentka, mająca trochę fiu-bździu w głowie. Odpowiedzialne zadanie skieruje ją, o zgrozo, do Dogewy – doliny wampirów, którą włada Arr’akktur tor Ordwist Sz’eonell. Ponieważ zaś na jego imieniu język można sobie połamać i w dodatku brzmi ono zbyt dostojnie, to władca młodzieniaszek (cóż to w końcu są 73 lata) używa imienia Len.

W każdym razie Wolha wyjeżdża, przygód po drodze ma od licha i ciut, ciut więcej, omal nie ginie, ale oczywiście – dzielnie daje sobie ze wszystkim radę. Przy okazji zaprzyjaźnia się z białowłosą strzygą, czyli Lenem i poznaje rasę wampirów, tak szczegółowo opisaną w dziele niejakiego Tudora Wybawiciela “Krwiopijcy”. A że nie wszystko w owej książce jest prawdą – cóż – takie jest życie. I mogłoby się wydawać, że to już koniec jej przygód, bo wraca do szalonego studenckiego życia. Ale życie nie jest takie proste. Przygody dopiero się rozpoczęły, a do ich zakończenia jeszcze dużo czasu.

Ponieważ tym razem to szanowny Władca Dogewy postanawia złożyć w Starminie wizytę. A wiadomo, że o bezpieczeństwo koronowanej głowy trzeba dbać. Komuż to dbanie powierzyć, jak nie tej, którą z Arr’akkturem łączą przyjacielskie stosunki. I znowu Wolha wpada w wir przygód i rusza z białowłosym wampirem i trollem Walem na wyprawę. Przy okazji do grona starych przyjaciół – takich jak smok, dodaje nowego – mantykorę Tyśkę. A już jej powrót do Szkoły przebija wszystko – takiego jeszcze nikt nie widział i o takim nie słyszał. No, ale cóż – w końcu wiedźma-praktyk musi się wykazać czarodziejską mocą.

Tylko ta moc jest coś za duża. Może za to pomoże jej w uzyskaniu dyplomu i uzyskaniu pracy jako nadworna wiedźma króla Belorii. Żeby jeszcze Wolha chciała przyjąć tak zaszczytne stanowisko. Przecież niezbadane są pragnienia młodych adeptek, dopiero co kończących szkołę. Szczególnie, że coś ją ciągnie do Dogewy. A cóż takiego tam na nią czeka? Ponownie mnóstwo przygód, bo, o zgrozo, niemiły wypadek przydarzył się Lenowi. A kto o niego może lepiej zadbać, niż Wiedźma opiekunka. Całe szczęście, że do pomocy ma świeżo poznaną, skromnego pochodzenia (ha, ha) najemniczkę Orsanę i krwiożerczego wampira z sąsiedniej doliny – Rolara. Podły i okrutny los rzuca ich po świecie, aż w końcu trafiają do Arlissu, skąd pochodzi Rolar. Tylko tam może się znaleźć ratunek dla Lena. Ale misję ratunkową nie tak łatwo poprowadzić, bo na przeszkodzie stoją następni wrogowie. I w końcu okazuje się, że każda przygoda, jaką Wolha do tej pory przeżyła, jest całkiem blisko powiązaną z następną.

Myślę, że tak samo będzie i w części trzeciej. Zapowiada się wyśmienita zabawa i potężna dawka humoru. Z niecierpliwością czekam, aż pozycja trafi w moje ręce.

Cykl ten urzekł mnie swoja swoją świeżością, lekkością i wszędzie obecnym dowcipem. Fabuła jest w nim starannie przemyślana, choć z początku mogłoby się zdawać, że tak nie jest. Akcja toczy się szybko i nie pozwala na odłożenie książki na bok ze słowami „aj tam, dokończę później”. Bo od tej książki nie można się oderwać, zanim się wszystkiego nie przeczyta. No i humor, który można znaleźć praktycznie w każdym zdaniu, w opisie postaci, miejsc, polityki. To jest cykl, do którego wracam przynajmniej raz do roku. I nie dziwię się, że rudowłosa W.REDNA zdobyła całe rzesze wiernych fanów. Ja też się do nich zaliczam.

 Moja ocena 9,5/10

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

5 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwyżej oceniane
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Justyna

"Wiedźma naczelna" chyba nie będzie ostatnią częścią. W oryginalnym wydaniu był jeszcze tom "Wiedminy bajki", niewydany dotąd w Polsce. Uwielbiam pyskówki Wolhy i Lena. Mam nadzieje, że wkrótce poznamy kolejne książki Olgi Gromyko.

Świetna recenzja. Pozdrawiam.

 
ET

Świetna recenzja!
Chciałabym jeszcze zapytać, czy ta seria nadaje się dla nastolatek, czy raczej dla młodych dorosłych?

 
Kometa

Nadaje się absolutnie dla każdego.