Królestwo Słońca – recenzja

Podoba się?

 Mówi się, że nie należy oceniać książki po okładce, jednak gdy tylko zobaczyłam polskie wydanie Królestwa Słońca autorstwa Briana D’Amato, nabrałam świętego przekonania, że to musi być coś ekstra. Oba tomy prezentują się świetnie, a zestawienie ich razem na półce daje bardzo estetyczny efekt. Nie da się ukryć, że wydawca postarał się, aby przyciągnąć uwagę czytelnika do tej pozycji, w niebanalny sposób sugerując, że treść będzie warta swej oprawy. I cóż, sugestia okazała się być trafna.

Już od pierwszych stron powieści dostajemy od autora porządnego kopa, w postaci intrygująco rozwijającej się akcji. Poznajemy głównego bohatera – Jeda DeLandę – który znalazł się w trudnej i dość skomplikowanej sytuacji. Mianowicie jego świadomość utknęła w roku 664, w ciele jednego z Majów, który właśnie planuje popełnić rytualne samobójstwo. Nasz bohater teoretycznie powinien móc zapanować nad wolą Indianina i odwieść go od destruktywnych zamiarów, w praktyce jednak może się tylko miotać szaleńczo w jego umyśle, wyjąc z bezsilności. Jeśli jego “gospodarz” się zabije, całą misję Jeda trafi szlag. A misja jest nie byle jaka, gdyż ma na celu uratować świat przed zagładą…

Wątek urywa się w kulminacyjnym momencie, kiedy Jed, jako narrator postanawia nam – czytelnikom – wyjaśnić, dlaczego właściwie znalazł się w tak mało komfortowym położeniu. Jesteśmy trzymani w napięciu przez niemal cały pierwszy tom, kiedy to przedzieramy się przez opowieść bohatera, czekając niecierpliwie, aż doprowadzi nas do punktu, w którym książka się zaczęła. Sama historia Jeda jest równie ciekawa i zajmująca, co wstęp, jakim nas uraczono. Mamy do czynienia bowiem ze współczesnym potomkiem Majów, kalendarzowym sawantem i Strażnikiem Dnia w jednym. Choć to wszystko razem brzmi dość mistycznie, niezwykle i zagadkowo, nie ma co liczyć na magicznego superbohatera. Jed to osoba aspołeczna, wycofana, o wielu skrywanych kompleksach i z poważną traumą z dzieciństwa, całkowicie pozbawiona magiczno-szamańskich zdolności, tak chętnie przypisywanych rdzennym Amerykanom. Był dzieckiem z biednej wioski, ciemiężonej przez wojsko, stanowiącą mały skrawek ziemi na arenie międzynarodowych politycznych rozgrywek o władzę. Liźniemy przy okazji trochę historii i dowiemy się o kilku teoriach spiskowych, które miały wpływ na to, jak potoczyły się losy Jeda. Choć to wszystko fakty z dzieciństwa bohatera, są jednak niezwykle ważne dla rozwoju fabuły. Trochę co prawda spowolnią akcję, ale też odpowiedzą nam na wiele nurtujących pytań.

Jednak “gwiazdą” Królestwa Słońca nie jest wcale Jed, borykający się z coraz to nowszymi wyzwaniami, a niezwykła Gra Ofiarna Majów, będąca kluczem do przyszłości i przeszłości. Osoba potrafiąca w nią grać oraz odczytywać i interpretować jej “wyniki” jest nazywana Strażnikiem Dnia. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się być pierwotną grą strategiczną, z której wywodzą się wszystkie obecne gry planszowe, w istocie jest także uniwersalnym kalendarzem oraz sposobem na “obliczenie” prawdopodobieństwa przyszłych zdarzeń. To na jej podstawie starożytni Majowie wyliczyli, że koniec świata nastąpi 21 grudnia 2012 roku…

Szczerze mówiąc, jestem oczarowana. Nie tyle samą treścią książki, co pomysłem i sposobem jego przedstawienia. Tak wiele mówi się o przepowiedniach Majów, o końcu świata, o roku 2012, mogło by się wydawać, że tak maglowany temat powoli już “trąci myszką”. Tymczasem D’Amato nie dość że skutecznie go odkurzył, to jeszcze tchnął w niego świeżość i oryginalność. Magią tej książki jest nauka i matematyka. Wszelkie niezwykłości mają swoje logiczne źródła. Nawet coś tak abstrakcyjnego i niepojętego jak świadomość czy podróż w czasie, można zważyć i wyliczyć. Niezależnie od tego czy autor podaje nam fakty czy tylko literacką fikcję, chłoniemy treść jak gąbka, przekonani, że tak powinno być. Taka jest kolej rzeczy.

Akcja natomiast jest bardzo nierówna: raz pędzi na złamanie karku, żeby nagle i nieoczekiwanie zwolnić, zapychana dygresjami Jeda, które choć niezwykle ważne, mogą nieco zirytować, gdy pojawiają się w samym środku niezłego zamieszania. Sam bohater natomiast jest godnym protagonistą, mającym swoje mocne i słabe strony. Jednak staje się o wiele ciekawszym, kiedy jego świadomość zostaje połączona ze świadomością jednego z Majów. Zderzenie światopoglądu starożytnego i współczesnego człowieka daje nam naprawdę interesującą kombinację myśli i zachowań. Co ciekawsze, ta postać cały czas się rozwija, jej sposób postrzegania ludzi i świata zmienia się wraz z rozwojem wypadków. Na koniec drugiego tomu Jed dokonuje zaskakującej dla czytelnika podsumowania poczynań swoich i ludzkości jako takiej.

Nie da się ukryć, że Królestwo Słońca to pozycja niebanalna, owszem, mająca pewne minusy, ale są one skutecznie przyćmiewane przez zalety. A co najważniejsze, nie tylko fani jednego gatunku znajdą tu coś dla siebie. Mnie skutecznie zaciekawiła historia Majów i sprawiła, że już niecierpliwie czekam na kontynuację.

Tytuł: Królestwo Słońca (In the Courts of the Sun)
Cykl: W Królestwie Słońca
Tom: 1
Autor: Brian D’Amato
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 20 stycznia 2012
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 x 195 mm

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze