Avengers – recenzja

Podoba się?

 Ostatnio ze smutkiem przywitałam prosty fakt, iż większość filmów, które powstawały na podstawie komiksów, było albo nieudolnie tworzonych, lub zostało potraktowanych machnięciem ręki przez wykonawców. Podsumowując ten proces – produkcja zaczęła się sumiennie staczać. Szablonowe wątki męczyły, a jakiekolwiek próby podtrzymywania klimatu przez odtwórców ról głównych, były obsypywane niezadowolonymi jękami. Nie oszczędzili ich także recenzenci którzy z wielką wprawą, w kilkunastu zdaniach potrafili wymienić wiele błędów, niewidocznych na pierwszy rzut oka. Powiem Wam jedno, film „The Avengers” uważam za swoisty mały cud. Jak inaczej nazwać tak wielki przełom? Ekranizację, i to nie bezpodstawnie, uważa się za ogromny światowy sukces. Czyżby zła passa dobiegła końca?

Kiedy bezpieczeństwo świata staje pod znakiem zapytania, Nick Fury, szef organizacji S.H.I.E.L.D., decyduje się na szalony krok. Tworzy grupę, składającą się z nadzwyczajnych bohaterów. W jej skład wchodzą: Iron Man, Hulk, Thor, Kapitan Ameryka, Sokole Oko i Czarna Wdowa. Indywidualiści skazani na współpracę. Osiągnięcie porozumienia będzie bez wątpienia tak przyjemne jak przejście boso po rozżarzonych węglach. Jednak czego nie robi się dla dobra ludzkości? Mściciele zostają powołani do życia, czas ocalić świat przed zniszczeniem!

Film „Avengers” można porównać do sałatki owocowej. Składa się z kilku składników, które mają ważny wpływ na całość, a jednocześnie indywidualnie, każdy po kolei nadają tej przystawce oryginalny smak. Na początku bałam się, że ekranizacja będzie tylko montażem czterech filmów, opowiadających o konkretnych superbohaterach. Byłoby to swoistą masakrą i okrutnym żartem, nie tylko dla fanów, ale także miłośników kina SF. Zapytajmy się – jak na taką produkcję ma zareagować osoba, gderająca przy każdym filmie, w którym prym, niezbyt udolnie, wiedzie jedna postać? Tutaj jest ich całe multum! Sprawienie żeby wątki zostały dobrze wyważone, było teoretycznie niemożliwe. Na szczęście – w praktyce jakimś cudem wszystko się zgrało, a film nie tylko wkopał widzów w siedzenia, ale także sprawił, że nie jednemu z nich z wrażenia opadła szczęka.

Reżyser postawił na charakterystykę bohaterów. Zrozumiał, że widz na sali potrzebuje dawki emocji, która płynie z przezwyciężania własnych słabości. Wyrazy szacunku należały się panu Whedonowi przede wszystkim za to, że z rozbrykanej garstki gwiazd kina, stworzył zgraną i rozumiejącą się ekipę. Moment tej przemiany jest bardzo dobrze widoczny na dużym ekranie. Twórcy nie marnowali czasu na zawiłe tłumaczenie intrygi, czy też przedstawianie każdego z bohaterów z osobna. Chociaż każdy z nich miał „czas dla siebie”, nawet Czarna Wdowa, czy też Sokole Oko (a wiadomo, iż są to postaci, które jeszcze nie doczekały się ekranizacji własnych przygód), to „Avengers” jest tak naprawdę kontynuacją splotów okoliczności. Mogliśmy je podziwiać we wcześniejszych produkcjach, opartych na komiksach Marvela. Według mnie takowy zabieg liczy się na plus. Dzięki temu scenariusz szedł równo wraz z akcją, nie spowalniając jej ani nie zatrzymując. Z drugiej strony jest to pewien mankament. Osoba „niewtajemniczona” w poprzednie produkcje, mogłaby czuć się lekko zagubiona.

Więzi łączące postacie Marvela,utrwaliły się nie tylko na linii dobro – zło, ale przede wszystkim przy drużynowych sprzeczkach i potyczkach. Na ekranie jak zwykle czarował Tony Stark (Robert Downey Jr.), co nie powinno dziwić nikogo, kto wcześniej oglądał filmy ze złotoustym playboyem w tle. Cięta riposta wyprowadzona prosto w walecznego i rycerskiego Thora, czy też igranie z cierpliwością Lokiego (Tom Hiddleston) – do kina było warto pójść, chociażby dla pojedynczych scen. Wątki bitewne, gdy w grę szły machiny i broń, zostały sprawnie połączone humorystycznymi przerywnikami, które jednocześnie pozwalały mi zaczerpnąć głębszego oddechu. Wartym skomentowania jest także scenariusz. Dzięki niemu widz nie jest narażony na nudę, a raczej powinien spodziewać się dużej dawki zabawnych gagów. Trudno byłoby zliczyć wszystkie te dialogi, w których bohaterowie wykazywali, że potrafią powalić z taką samą wprawą jak wroga bronią, tak widza cięta ripostą.

Miło oglądało się także sceny finałowe, gdzie za tło służył częściowo zniszczony Manhattan. Właśnie tutaj bardzo widoczny był fakt, że reżyser nie tworzył akcji dla niej samej, nadając temu aspektowi znaczenie większe znaczenie od reszty, a posłużył się nim aby uwypuklić relacje pomiędzy Mścicielami oraz wzbogacić ich charakterystykę. Takim oto sposobem na wielkim ekranie można było zobaczyć jak Czarna Wdowa okazuje uczucia, a Iron Men staje się częścią zespołu, współpracując wraz z kolegami. Oczywiście Kapitan Ameryka stał się naturalnym przywódcą, a zdziwić mógł fakt, że Halk – o zgrozo – posiadał poczucie humoru.

W osłupienie wprowadziła mnie informacja, że „Avengers” było filmem tylko konwertowanym do wersji 3D. Naprawdę niejeden raz oglądałam ekranizację, która właśnie tylko na tym pewnym punkcie się koncentrowała, a później i tak nic z tego nie wychodziło. Być może film o superbohaterach nie dostał miana wybitnego odkrycia, jeśli chodzi o efekty specjalne, jednak dla mnie w tej sprawie jest to po prostu „cud, miód i orzeszki”. Przede wszystkim – wspomniane wcześniej triki obrazowe nie męczyły. Wiele razy wychodząc z sali kinowej klęłam jak szewc, ponieważ natłok wrażeń 3D poważnie przemęczył moje biedne oczka. Tym razem byłam istotnie usatysfakcjonowana. Jestem także całkowicie pewna, że niektóre trójwymiarowe obrazy, czy też dynamiczny montaż, mogły zadziwić spory tłum zrzęd,czy też gderaczy.

Reklamy, zwiastuny, zapowiedzi… To wszystko bardzo poważnie przykuwało uwagę każdej osoby, która za punkt honoru postawiła sobie obejrzenie tego filmu. Sama ekranizacja przerosła oczekiwania niejednego fana. Powiem szczerze, że jestem zachwycona produkcją „Avengersów”, ponieważ mam wrażenie, że była ona dopięta na ostatni guzik. Po obejrzeniu filmu dziwię się sobie samej, iż bałam się sytuacji, gdy coś nie wyjdzie. Teraz tylko czekam na kontynuację, zapowiedzianą po osiągnięciu ogromnego sukcesu kasowego. Być może i tym razem „Avengers” dokona rewolucji i sprawi, że kolejna „dwójka”, nie stanie się następną marną kopią swojej poprzedniczki?

czas trwania: 2 godz. 22 min.
gatunek: Akcja, Sci-Fi
premiera: 11 maja 2012 (Polska) 25 kwietnia 2012 (świat)
produkcja: USA
reżyseria: Joss Whedon
scenariusz: Joss Whedon

Pełnoetatowa książkoholiczka i filmomaniaczka. Recenzentka - amatorka, szpanująca swoim talentem pisarskim i nie rozumiejąca, dlaczego nikt nie chce podziwiać blasku jej intelektu, który przecież razi wszystkich po oczach. Czasami o skłonnościach masochistycznych, wiecznie niewyspana. Niepoprawna romantyczka, marząca o naprawianiu świata. Ponoć mówią, że nocą staje się Nocnym Cieniem i szuka nowych, szeleszcząco - papierowych ofiar...

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze