Czaropis. Tom II – fragment nr II

Podoba się?

Dziś mamy dla Was kolejny fragment “Czaropisu. Tom II” autorstwa Blake’a Charltona. Książka dostępna jest już w księgarniach.

Rozdział 2

Shannon, nagle oprzytomniały, upuścił trzymany tekst. Słowa spadły, roztrzaskując się o drewnianą podłogę.

Dziwne.

Zmarszczył brwi, patrząc na rozsypane złote runy, po czym ziewnął potężnie. Krzywiąc się, rozmasował sobie skronie. Czemu obudził się z czarem w rękach? I gdzie właściwie się znajdował?

Rozejrzał się i stwierdził, że stoi w okrągłym pokoju o białych ścianach, pod którymi ustawiono mnóstwo półek z książkami. Jasne światło wpadało przez zwieńczone łukiem okno, wychodzące na oświetlone słońcem miasto.

Bardzo dziwne.

Liczne budynki z piaskowca stały tak blisko siebie, że w wielu miejscach oddzielały je tylko wąskie alejki. Dostrzegł jedynie kilka szerszych brukowanych ulic. Wysokie mury z blankami dzieliły miasto na części. Wszystko było wilgotne od deszczu, który jeszcze przed chwilą rosił świat.

Widoczna z okna najbliższa dzielnica pełna była ogrodów – placów porośniętych kwitnącymi pnączami, otoczonymi przez palmy i cyprysy, dziedzińców z dorodnymi migdałowcami i drzewami pomarańczowymi. Dzielnice bardziej odległe zabudowane były rozpadającymi się budynkami i budami. Najdalsza wyglądała częściowo jak świeże pogorzelisko. Całe miasto otoczone było potężnym murem z piaskowca, zwieńczonym pokrytymi mosiądzem strażniczymi wieżami. Za murem Shannon dostrzegł zieloną sawannę rozciągającą się pod intensywnie błękitnym niebem.

Wszystko to wskazywało na któreś z miast zachodniej Spirii. Tylko które? Zbyt małe na Dar. Za oknem nie było widać ani oceanu, ani wysokich gór, więc nie była to też Kara. Czyżby Avel? Pasowałyby i ogrody, i sawanna.

Tylko jak, na imię Stwórcy, znalazłby się w Avel? Shannon potarł oczy i spróbował się skupić. Myśli przemykały jednak przez jego umysł z dziwną, jakby oniryczną dynamiką. Ostatnie, co pamiętał, to życie pustelnika w Dolinie Niebiańskiego Drzewa, setki kilometrów stąd, pośród górskiego pasma Szczytów. Szkolił tam swojego ucznia, ale zupełnie nie umiał sobie przypomnieć jego imienia. Bez wątpienia znał je, jednak wspomnienia zostały jakby wypalone z jego umysłu.

Gdzieś w oddali rozległo się wycie. Dźwięk wibrował, raz przybierając na sile, raz słabnąc. Nie przypominał jednak śpiewu. Może to jakaś recytacja? Shannon zmarszczył brwi. Znajdował się w wysokim spiryjskim budynku, a wkoło pobrzmiewała jakby religijna pieśń. Sanktuarium? Tak, musiał znajdować się w sanktuarium Avel lub w sąsiadującym z nim szpitalu. Tak czy inaczej był to budynek poświęcony władczyni miasta, kanonistce Cali.

Ale nie potrafił przypomnieć sobie, czym jest kanonista…

Musiał się wysilić, by odnaleźć właściwe wspomnienie: bóstwo mogło wlać część swojej duszy w człowieka, tworząc awatara. Jednak jeśli umieściło w człowieku całą swoją duszę, powstawał kanonista – półbóg potężniejszy od awatara, ale słabszy od swobodnie wyrażającego się bóstwa. Tylko Spiria miała kanonistów, ponieważ niebiańska bogini Celeste utrzymywała listę – kanon zawierający imiona wszystkich półbogów, którym pozwalała przebywać w Spirii. Zrobiła to, żeby… Shannon nie pamiętał, lecz wiedział, że miało to jakiś związek ze Spiryjską Wojną Domową. Czy on sam w niej walczył?

Kolejne ziewnięcie niemal wykręciło Shannonowi szczękę. Z wyczerpania nie potrafił jasno myśleć. Wszystko na pewno nabierze sensu, jeśli się prześpi. Odwrócił się, szukając jakiegoś miejsca, gdzie mógłby się położyć, i ze zdziwieniem dostrzegł najpierw duże drzwi z sekwojowego drewna, a później stół. Na stole leżało kilka oprawionych w płótno książek. Okładka tomu na samej górze była poplamiona czerwonym atramentem. Na książce leżała kartka zapisana czarnym tuszem. Shannon nachylił się, żeby przeczytać tekst, jednak trudno było go odszyfrować. Na papierze rozciągał się czerwony kleks, poniżej drobnym pismem napisane były słowa: wspomnienia są w niej i kolejny kleks. Żadnej wielkiej litery, żadnych znaków przestankowych.

Shannon zamrugał szybko, jakby mogło to wyostrzyć jego percepcję, i ponownie przyjrzał się notatce. Nagle go olśniło. Kleksów nie zrobiono czerwonym atramentem, tylko krwią.

Poczuł, jak przeszywa go dreszcz strachu. Przypomniał sobie o upuszczonym magicznym tekście i rozejrzał się po podłodze w poszukiwaniu sekwencji run. Zostały napisane w numenosie – magicznym języku wpływającym na światło oraz inne teksty magiczne. W oczach tych, którzy byli biegli w jego czytaniu, numenosowe runy lśniły złotym blaskiem.

Odległe wycie przybierało na sile.

Shannon oglądał rozsypany czar, a jego powieki stawały się z każdą chwilą coraz cięższe. Tekst rozpadł się na dwie kupki sekwencji run. Musiał trzymać dwa zdania, z których każde utworzyło własną grupę. Kawałki większego stosiku rozsypały się na kolejne, z których niektóre znikły pod drzwiami.

Najpierw Shannon pochylił się nad mniejszą kupką i poprzesuwał kawałki w linię. Przetłumaczone, ułożyły się w tekst: nownie, iszp Widz eżyj pono żni iewa esz. Kolejne ziewnięcie. Potrząsnął głową i spróbował się skupić. Kropka po esz sugerowała, że ten fragment powinien znaleźć się na końcu zdania. Wielka litera przy Widz oznaczała, że to początek frazy. Widz zdawało się kawałkiem czegoś większego. Shannon połączył go z następnymi, które mogły być jego kontynuacją. Widzeżyj? Nie. Widznownie? Nie. Widziszpo… Znieruchomiał. Widziszpo… Dodał kolejny kawałek i wstawił spację: Widzisz ponownie… Znowu rozejrzał się po ścianach, popatrzył na okno, miasto za nim i błękitne niebo.

– Stwórco, ocal mnie! – wyszeptał. – Co się stało?

Choć część jego wspomnień była ukryta, w tym momencie dotarło do niego, że przecież powinien być ślepy. Dziesięciolecia temu popatrzył na zakazany tekst, który zniszczył jego ziemski wzrok. Od tamtego dnia widział wyłącznie oczami swojego chowańca – papugi o imieniu Lazur. Teraz jednak podziwiał śmiertelny świat własnymi oczami. Jak to jest możliwe?

Ponownie zwrócił się do run i dodał do tłumaczenia fragmenty: pon, iewa i żnie.

Widzisz ponownie, ponieważ ni…

Palce drżały mu tak mocno, że nie potrafił podnieść pozostałych sekwencji. Ale to już nie miało znaczenia. Wiedział, jak brzmi zdanie. Ostatnie dwa fragmenty – eżyjesz – leżały już we właściwej kolejności.

Widzisz ponownie, ponieważ nie żyjesz.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze