Lipiec z Mają Lidią Kossakowską

Podoba się?

rok-z-polskimi-piorkoLipiec z Mają Lidią Kossakowską dobiega końca, mam nadzieję, że moje publikacje przybliżyły Wam tę autorkę i jej twórczość, a tych, którzy nie byli przekonani, zachęciłem choć trochę do sięgnięcia po książki pisarki. W ostatnim wpisie przedstawiam Wam recenzję, mojej ulubionej powieści.

Zakon krańca świata to postapokaliptyczna wizja autorki, dość nietypowa, ponieważ nie uświadczymy w książce wielkiego wybuchu i garstki ludzi, którzy tworzą nową społeczność. Do końca świata przyczynili się przywódcy największych religii i to za ich sprawą nastąpił jego rozpad. Wszystko byłoby w porządku, gdyby Armagedon nie został z premedytacją wprowadzony w życie przez guru religijnych, niczym ustawa podatkowa, by mogli mieć kontrolę nad innymi ludźmi. Nie wszyscy jednak zostali zamknięci w nowym, lepszym świecie. W powieści poznajemy głównego bohatera Larsa Bergersona, członka gildii Grabieżców, którzy dokonywali skoków do ów świata, by kraść najcenniejsze produkty wytworzone przez więzionych tam osób, które w zwykłym świecie zyskiwały ogromną moc. Lars, czy też Końska Czaszka, był największym grabieżcą niczym gwiazda Holywood’u, ale jak w każdej historii nastąpić musi pewien problem. Problemem tym była Miriam z Czajnika, dziewczyna, która była więziona przez sektę. Dlaczego była? Miriam posiadała rzadki dar skoków do innego świata, i właśnie w jednym z nich poznała Larsa. Od tamtej pory ich ścieżki splątały się nierozerwalnie, a sam pan Końska Czaszka popadł w duże kłopoty i, aby je rozwiązać, musiał wyruszyć na Kraniec Świata, by uzyskać odpowiedź.

Porównując Zakon Krańca Świata do serii anielskiej autorki, byłbym nieuczciwy. Te powieści różnią się bardzo, stylem, rodzajem dialogów, zarysem postaci – jedyny wspólny element to ukochany przez panią Maję motyw szamański. Przyznam się też, że powieść na początku mnie bardzo nudziła. Miałem ochotę odejść od książki, oddać do biblioteki i już nigdy nie wracać. Stałoby się tak, gdybym nie przeczytał rozdziału więcej i nie poznałbym losów bohaterów. Tak więc początek nie porywa, a szkoda, bo prawdopodobnie przez to wiele osób nie doszło do końca historii. Dalej książka zyskuje niesamowitej dynamiki, dialogi stają się zrozumiałe i dochodzi element tajemnicy, który powodował we mnie, że zarwałem noc czytając „Zakon”. Główny bohater może nie zachwyca, ale też nie jest złą postacią. Lars zyskał sobie moją sympatię dzięki jego determinacji i konsekwencji w wytyczonych przez siebie regułach – nigdy nie postępował pochopnie, działał tak, aby jak najwięcej przyniosło mu to korzyści, i właśnie za to go polubiłem – był praktyczny.
Przy okazji Pyrkonu 2013 fani Mai Lidii Kossakowskiej mieli spotkanie z autorką i między innymi padło tam pytanie, czy Zakon krańca świata doczeka się dalszej części. Po co? Pytam się, po co? Owszem, jest kilka wątków, które z chęcią poznałbym dalej, ale nie wydaje mi się, by zasługiwało to na kolejny tom powieści. Zgodzić się jednak mogę, że uniwersum, które stworzyła autorka zasługuje na to, by wykorzystać je do innych projektów. Świat stworzony przez pisarkę przypadł mi do gustu i nie był aż tak nachalny w ogólnym zarysie. Zaistniało też wiele postaci, za które należy się Mai Lidii Kossakowskiej ukłon – wykreowała oryginalnych, żywych bohaterów, bez trudu zapadającym w pamięć.
Zakon Krańca Świata polecam czytelnikom lubiącym klimaty postapo i osobom, które wkraczają w ten temat – mogę zapewnić, że się nie zawiedziecie.

Czytam, oglądam, słucham i fotografuje. Jestem również głównym adminem strony oraz od czasu do czasu coś napiszę. Jeśli jest jakiś kłopot w użytkowaniu strony to śmiało pisz do mnie poprzez formularz kontaktowy na stronie. :-)

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze