“7 smoków” – recenzja

Podoba się?

Kto dziś grywa w karty, rzuca kośćmi czy spędza godziny nad kolorowymi planszami? Któż oddaje się takim retro rozrywkom? Patrząc na liczbę ludzi zalogowanych na różnych serwerach, można by dojść do wniosku, że zgoła nikt. Nic bardziej mylnego! Gry tego typu mają się całkiem dobrze, szczególnie na konwentach, gdzie miłośnicy fantastyki potrafią okupować games roomy całymi godzinami, wliczając te przeznaczone na sen. Zwyczajni śmiertelnicy, błędnie klasyfikując tego typu rozrywki jako zabawy dla dzieci, nie zdają sobie sprawy, ile radości ich przez to omija. Retro-graczom niestraszne przerwy w dostawach prądu, brak połączenia z Internetem, czy złowrogie lagi. Jakby na to nie patrzeć, warto mieć u siebie kilka gier niezależnych od napięcia w gniazdku, chociażby po to, by wolny czas spędzić nieco inaczej niż zwykle. Dlatego dziś opowiem Wam o karciance, która może okazać się całkiem niezłą inwestycją.

„7 smoków” wpadło w moje ręce dość przypadkowo. Znajomi, widząc na opakowaniu moje ulubione bestie, stwierdzili, iż będzie to dla mnie prezent idealny. Niewiele się pomylili, choć moim skromnym zdaniem, nie zdawali sobie sprawy, że w ten sposób zapewniają mi rozrywkę na wiele popołudni.

W sztywnym i stosunkowo wytrzymałym opakowaniu znajdujemy 72 karty oraz zasady gry. Karty dzielą się na trzy podstawowe grupy: karty smoków służące do podstawowych zagrań, karty akcji urozmaicające rozgrywkę i karty celu, jak się można domyśleć, określające kolor gadów, jaki mamy zbierać. Założenie gry jest bardzo proste: każdy z graczy wciela się w smoczego jeźdźca, którego zadaniem jest zebranie obok siebie siedmiu bestii odpowiedniej barwy. Zadanie wykonujemy poprzez odpowiednie ułożenie kart na stole i przeszkadzanie przeciwnikom. Nic bardziej skomplikowanego. Rozgrywka ma być na tyle banalna, że instrukcja przewiduje jedynie 20 minut na jedną partię oraz dopuszcza graczy, którzy ukończyli ósmy rok życia. Co jednak się stanie, kiedy do stołu zasiądą bardziej doświadczeni zawodnicy? Wtedy dość prosta potyczka, bardzo przypominająca układem domino, zamienia się w starcie strategów. Nie ma wówczas możliwości, żeby zmieścić się w sugerowanym czasie, chyba że komuś karty wyjątkowo nie będą szły. W przypadku prowadzenia gry we dwójkę ilość blefów, przemilczeń i mataczeń kartami akcji jest ograniczona tylko naszą wyobraźnią. Choć tak po prawdzie, działa to tylko do pewnego momentu. Jeśli natomiast uda nam się zagonić do partii pełną, przewidzianą przez instrukcję obsadę (pięć osób), to co prawda nie możemy już stosować tylu zmyłek, ale wówczas każda położona przez nas karta zyskuje strategiczne znaczenie, np. przez ułatwienie naszym przeciwnikom gry. Przeszkodzenie jednemu, może oznaczać pomoc kolejnemu, przez co musimy się naprawdę starać, by wybrać ruch najbardziej optymalny dla nas. W tym momencie nie ma miejsca na nieprzemyślane zagrania.

Do dużych zalet tej karcianki należą banalna mechanika i bardzo przystępnie opisane zasady gry. Na pewno nie spędzicie nad nimi więcej niż kilka chwil, potrzebnych na przeczytanie całości, więc będziecie mogli zasiąść do partii zaraz po otwarciu pudełka. Jedyne, czemu poświęca się szczególniejszą uwagę, to działanie kart akcji, gdyż one w jednym ruchu mogą przeważyć szale zwycięstwa. Kolejnym plusem są piękne ilustracje, wykonane przez samego Larry’ego Elmore’a – twórcę grafik do podręczników RPG z serii „Dungeons & Dragons” oraz kart do gry „Magic: The Gathering”.

Miłośnicy epickich gier planszowych w stylu „Arkham Horror” będą pewnie zawiedzieni długością rozgrywki. Nie da się spędzić nad rozdaniem kilku godzin zakończonych spektakularnym zwycięstwem lub sromotną porażką, a rozegranie paru partii pod rząd skutkuje lekkim znudzeniem. Za to świetnie sprawdzi się, gdy nie dysponujemy aż taką ilością wolnego czasu, a chcielibyśmy się na chwilę oderwać od rzeczywistości. Jednak jedną z najpoważniejszych wad tej gry jest jej cena. Około czterdzieści złotych za kilkadziesiąt kolorowych kartoników, wydaje się być dość wygórowaną kwotą. Do tego karty są nieco zbyt miękkie i przy częstym graniu, co naprawdę może się zdarzyć, szybko się zniszczą. Oczywiście można doinwestować w specjalne koszulki, ale to tylko podniesie koszt całości.

Moim skromnym zdaniem warto nabyć „7 smoków”. W stosunku do innych tytułów jest mimo wszystko dużo tańsza, a do tego prosta i przyjemna. Po złożeniu zajmuje bardzo mało miejsca, więc swobodnie zmieści się do damskiej torebki. Przy dobrym traktowaniu zostanie z nami na dłużej, zapewniając niebanalną rozrywkę na towarzyskich spotkaniach, a podczas przerwy w dostawie prądu pomoże nam nie zanudzić się na śmierć.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze