Recenzja „Rok szczura. Wędrowniczka”

Podoba się?

Swoja przygodę z twórczością Olgii Gromyko zaczęłam w sumie tuż po maturze, kiedy to nieco przytłoczona rekrutacyjnymi niepowodzeniami szukałam pocieszenia w książkach. Sympatyczny pan księgarz z mojej ukochanej, kieleckiej księgarni, po długiej i cudownej rozmowie, którą do tej pory wspominam z rozrzewnieniem, polecił mi „Zawód: Wiedźma”. Oczywiście, po zawziętych targach z samą z sobą w końcu ją kupiłam. Oba tomy. Po zakończeniu serii z niecierpliwością wyglądałam nowości sygnowanych nazwiskiem tej autorki, dlatego też, gdy pojawiła się możliwość przeczytania pierwszego tomu „Roku Szczura”, skwapliwie na to przystałam. I nieco się zawiodłam. Stąd też wynikały moje obawy, gdy zabierałam się za czytanie tomu drugiego…

Ryska, Alk i Żar wciąż trzymają się razem i dalej co rusz popadają w kłopoty. Więzienie, szafot, pogoń za złodziejami krów, Sąd Boży… Aż człowiek cieszy się, że w końcu znajdują wytchnienie i osiadają w małej, uzdrowiskowej mieścince. Co jednak nie oznacza absolutnej sielanki. Tymczasem w rodzinnej wiesce młodej Widzącej „rzeczy się dzieją”, a chłopi są wzywani przez tsara. To, że jednak nie naprawiają umocnień miasta, wydaje się cokolwiek podejrzane. Zbliża się Rok Szczura i to najgorszy ze wszystkich.

Głównym problemem pierwszego tomu była dla mnie Ryska. Miłe dziewczę, ale tak okrutnie naiwne, że każde jej zachowanie wywoływało u mnie tzw. “facepalma”. W „Wędrowniczce” jest trochę lepiej. W końcu zyskała na pewności siebie, co tylko się chwali, ponieważ urodzona z niej gospodyni i bez trudu potrafi już ustawić obu towarzyszy. Tylko, że tym razem do gamy irytujących cech, przynależnych do niej już chyba od urodzenia, należy dorzucić bark zdecydowania, który ujawnił się w momencie, gdy zaczynałam ją lubić. W zasadzie całą uwagę skupia na sobie Alk, dla odmiany coraz mniej zrównoważony i coraz bardziej szczurzy. Żar stanowi wyłącznie tło dla tej dwójki, choć jego przekomarzania ze „świecą” mają swój urok i bawiły przynajmniej mą skromną osobę. Ot męskie popisy siły i zaradności oddane z niemal bolesną prawdziwością. W zasadzie najsympatyczniejszym bohaterem tomu wydaje mi się stary mistrz Alka – spokojny, stateczny i z konkretnym celem w życiu, w przeciwieństwie do miotających się głównych bohaterów – i, co ciekawsze, Siwa – były najemnik z praktycznym podejściem do życia.

O ile w „Widzącej” fabuła miała jakiś zamysł i prowadziła naszą trójkę do realizacji określonego planu, o tyle w „Wędrowniczce” snuje się nieco bez polotu. Rzeczy dzieją się różne, ale tak jakoś bez większego sensu. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że książka skończyła się w momencie, kiedy właściwie zaczęła się rozkręcać.

Na szczęście do zalet powieści można spokojnie zaliczyć lekki i przyjemny styl pisania Gromyko. Autorka snuje swą opowieść z dystansem i humorem z lekka podbarwionym ironią, co pozwalało mi się zdystansować do całości i nie wybuchać frustracją przy każdym niedorzecznym zachowaniu bohaterów. Na plus można także zaliczyć tak gładko wplecione w treść zwyczaje mieszkańców krainy przez nią opisanej. Tak nienachlane i płynne opisy brzmią, jakby były subtelnymi wtrąceniami znajomego, który właśnie wrócił z dalekiej podróży. Świat przedstawiony w książce jest naprawdę ciekawy, czego chyba nie można powiedzieć o samej powieści.

Co do samego wydania, z początku cieszyłam się jego wyglądem: nieco innym formatem, okładką czy ozdobnikami w rogach stron, które stanowiły przyjemne urozmaicenie strony wizualnej publikacji. Potem jednak zaczęłam dostrzegać literówki, zbędne lub brakujące spacje czy inne chochliki drukarskie, których było więcej niż w innych pozycjach tego typu. W sumie do wybaczenia, bo wydawnictwo małe i młode, ale do poprawienia na przyszłość, ponieważ mimo wszystko to drażni. Szczególnie w takiej ilości.

W ogólnym rozrachunku „Wędrowniczka” nie jest złą pozycją, ale głównie dzięki talentowi Gromyko, która nawet nijaką historię potrafi opowiedzieć w sposób przystępny i zachęcający. Szkoda tylko, że brakuje jej celowości, zupełnie jakby miała być zapychaczem przed “grande finale” tomu trzeciego. A co będzie osią napędową ostatniej części „Roku Szczura”, tego wnikliwy czytelnik może się już domyślać.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze