Wydawnictwo Papierowy Księżyc opublikowało fragment Heartless, zapowiadanej nowej książki Marissy Meyer, autorki Sagi Księżycowej.
FRAGMENT
Trzy smakowite cytrynowe tarty połyskiwały do Catherine. Nie zważając na gorąc, który spowił jej ręce i uderzył w policzki, sięgnęła zawiniętymi w ścierki dłońmi do pieca i wyjęła blachę ze środka. Słoneczne nadzienie tart zadrżało, jakby zadowolone, że wydostało się z kamiennego paleniska.
Cath trzymała tacę z tą samą czcią, z jaką trzyma się królewską koronę. Nie oderwała wzroku od ciastek idąc przez kuchnię, dopóki taca z głuchym uderzeniem nie wylądowała bezpiecznie na stole. Tarty przez chwilę się chwiały, aż zastygły bez ruchu, doskonałe i lśniące.
Odłożyła ścierki i wybrała kilka spośród skręconych, słodzonych skórek cytrynowych, wyłożonych na pergaminie i ułożyła je na wciąż ciepłym środku w kształt kwiatów róży. Aromat słodkich cytrusów i maślanej warstwowej kruszonki unosił się wokół jej nosa.
Odsunęła się, by podziwiać swoją pracę.
Pieczenie tart zajęło jej cały poranek. Pięć godzin odmierzania masła, cukru i mąki, mieszania ich ze sobą, zagniatania i wałkowania ciasta, ubijania i gotowania, ucierania żółtek z sokiem cytrynowym, aż stały się gęste i uzyskały kolor jaskrów. Położyła na kruszonkę glazurę i pokarbowała brzegi jak koronkę. Ugotowała i kandyzowała delikatne paseczki skórki cytrynowej i utarła kryształki cukru na drobny proszek do ozdoby. Jej palce rwały się teraz do posypania nim brzegów, ale wstrzymała się. Ciastka musiały najpierw przestygnąć, inaczej cukier roztopiłby się w brzydkie kałuże na powierzchni.
W przygotowaniu tart było wszystko, czego nauczyła się z postrzępionej książki kucharskiej z kuchennej półki. Nie było tu miejsca na pośpiech ani nieuwagę, wszystkie składniki dokładnie wymierzone w tych malutkich formach. Była drobiazgowa przy każdej czynności. Włożyła w pieczenie całe swoje serce.
Ocena efektów przeciągała się, jej oczy przyglądały się każdemu calowi, każdemu zawinięciu kruszonki, każdej błyszczącej powierzchni.
W końcu pozwoliła sobie na uśmiech.
Przed nią stały trzy idealne tarty, a każdy w Kier – od ptaków dodo po samego Króla – przyznaliby, że jest najlepszą piekarką w królestwie. Nawet jej własna matka zmuszona byłaby to przyznać.
Jej niepokój zniknął, skakała na palcach i piszczała w złożone ręce.
– Jesteście ukoronowaniem mojej radości – stwierdziła, rozpościerając ręce nad tartami, jakby nadając im tytuły rycerskie – A teraz idźcie w świat ze swoją cytrynową pysznością i przywołujcie uśmiechy na każdych ustach, które zaszczycicie swoją obecnością.
– Znów rozmawiasz z jedzeniem, Lady Catherine?
– Ach-ach, nie ze zwykłym jedzeniem, Kocie z Cheshire – podniosła palec nie patrząc za siebie. – Przedstawiam ci najwspanialsze tarty cytrynowe, jakie kiedykolwiek zostały upieczone we wspaniałym Królestwie Kier!
Pasiasty ogon zwinął się wokół jej prawego ramienia. Futrzasta głowa z wąsami pojawiła się po lewej. Kot z Cheshire zamruczał z namysłem, a dźwięk zawibrował wzdłuż jej kręgosłupa.
– Niewiarygodne – powiedział tym swoim tonem, który pozostawiał Cath w niepewności, czy aby sobie z niej nie kpi. – Ale gdzie jest ryba?
Cath zlizała kryształki cukru z opuszek palów i potrząsnęła głową.
– Nie ma ryby.
– Nie ma ryby? To jaki to ma cel?
– Celem jest doskonałość – jej brzuch wypełniały motyle za każdym razem, kiedy o tym myślała.
Kot zniknął z jej barków i pojawił się na stole, z jedną łapą nad tartami. Cath skoczyła naprzód, żeby go odgonić. – Nie waż się! Są na przyjęcie Króla, głuptasie.
Wąsy Kota poruszyły się – Króla? Znowu?
Cath ze zgrzytem przyciągnęła do stołu taboret i usiadła na nim.
– Pomyślałam, że zachowam jedną dla niego, a reszta będzie podana na stół. Wiesz, Jego Wysokość tak bardzo się cieszy, kiedy piekę dla niego. A szczęśliwy król… – To szczęśliwe królestwo. – Kot ziewnął bez kłopotania się zasłanianiem pyszczka, z grymasem, a Cath wystawiła dłonie między nim a tartami, dla ochrony przed jego ohydnym tuńczykowym oddechem.
– Szczęśliwy król jest też z pewnością najdoskonalszą rekomendacją. Wyobraź sobie, że ogłosiłby mnie oficjalnym piekarzem tart w królestwie! Ludzie ustawialiby się w kilometrowe kolejki tylko po to, by ich spróbować.
– Pachną tartowo.
– Bo to są tarty. – Cath obróciła jedną z foremek tak, aby róża z cytrynowych skórek była równo z pozostałymi. Zawsze dbała o to, jak prezentują się jej smakołyki. Mary Ann mówiła, że jej ciasta były nawet piękniejsze od tych, które piekli królewscy cukiernicy.
A po dzisiejszym wieczorze jej desery będą znane nie tylko jako piękniejsze, ale jako lepsze pod każdym względem. Taka pochwała to dokładnie to, co ona i Mary Ann potrzebowały, aby wreszcie uruchomić swoją piekarnię. Po tak wielu latach planowania widziała już, jak jej marzenia krystalizują się w rzeczywistość.
– Czy o tej porze roku jest sezon na cytryny? – Zapytał Kot z Cheshire, obserwując, jak Cath zmiata resztki skórek z cytryny i zawija je w płócienną ściereczkę. Ogrodnicy mogą ich użyć do ochrony przed szkodnikami.
– Nie do końca – odpowiedziała, uśmiechając się do siebie. Myślami wróciła do dzisiejszego poranka. Delikatne światło sączące się przez jej koronkowe zasłony. Przebudzenie zapachem cytrusów w powietrzu.
Jej cząstka chciała zachować to wspomnienie dla siebie, jak sekret na piersi, ale Kot szybko by to wywęszył. Drzewo wystrzeliwujące w czyjejś sypialni przez noc to coś, co trudno utrzymać w tajemnicy. Cath była zdziwiona, że pogłoski o tym jeszcze nie obiegły królestwa, biorąc pod uwagę zamiłowanie Kota z Cheshire do zbierania ploteczek. Może był tego ranka zbyt zajęty drzemaniem. Albo, co bardziej prawdopodobne, służące drapały go po brzuszku.
– Są ze snu – wyznała, przenosząc tarty do szafki, gdzie mogły spokojnie ostygnąć.
Kot aż przysiadł. – Ze snu? – jego pyszczek wyszczerzył się w szerokim uśmiechu. – Mów.
– Żeby pół królestwa wiedziało o tym do zmroku? Kategorycznie nie. Miałam sen, z którego się przebudziłam i zobaczyłam, że w mojej sypialni urosło drzewo cytrynowe. To wszystko, co ci na ten temat powiem.
Zamknęła drzwi do szafki z hukiem, jak gdyby kończąc dyskusję. Prawda była taka, że czuła ten sen na skórze od momentu przebudzenia; prześladował ją i dręczył. Chciała o tym porozmawiać prawie tak bardzo, jak pozostawić tylko dla siebie, w tajemnicy.
To był piękny, mglisty sen, w którym był mglisty, piękny młodzieniec. Ubrany był na czarno i stał w sadzie pełnym cytrynowych drzew, a ona miała przemożne uczucie, że miał coś, co należało do niej. Nie miała pojęcia, co to takiego, wiedziała tylko, że chce to z powrotem, ale przy każdym jej kroku w jego kierunku on oddalał się coraz bardziej i bardziej.
Po plecach przeszedł jej dreszcz. Wciąż czuła tę ciekawość, która ściskała jej pierś, tę potrzebę podążania za nim.
Ale przede wszystkim to jego oczy nie dawały jej spokoju. Żółte i lśniące, słodkie i cierpkie. Były jasne jak dojrzałe cytryny, które za chwilę spadną z drzewa.
Otrząsnęła się z natłoku tych ulotnych myśli i zwróciła do Kota.
– Z chwilą, gdy się obudziłam, jedna z gałęzi uszkodziła już jeden ze słupków od baldachimu. Oczywiście, Mama poleciła ogrodnikom ściąć drzewo, zanim narobi większych szkód, ale zdążyłam jeszcze podkraść trochę cytryn, zanim to się stało.
– A ja się zastanawiałem, o co ten cały harmider dziś rano – ogon Kota z Cheshire uderzył o blok rzeźnicki. – Jesteś pewna, że te cytryny można bezpiecznie zjeść? Jeśli wyrosły ze snu, mogą być, no wiesz, tego rodzaju jedzeniem.
Uwaga Cath powędrowała z powrotem do szafki na ciasta, gdzie tarty stały pod ochronną siatką.
– Boisz się, że Król zmaleje, kiedy zje jedną z nich?
Kot prychnął.
– Wprost przeciwnie, martwię się, że to ja zamienię się w trzydrzwiową szafę jeśli ją zjem. Wiesz, jak uważałem ostatnio na figurę.
Cath pochyliła się nad stołem chichocząc i podrapała go pod brodą.
– Jesteś idealny bez względu na rozmiar, Kocie. Ale cytryny można bezpiecznie jeść—skosztowałam jednej zanim zaczęłam piec. – Jej policzki wykrzywiły się na to kwaśne wspomnienie.
Kot z Cheshire już ją zignorował, mrucząc w najlepsze. Cath podparła brodę na wolnej dłoni, drugą głaszcząc po brzuszku Kota, który teraz przewrócił się nieprzytomnie na bok. – Poza tym, gdybyś kiedykolwiek zjadł coś niedobrego, i tak znalazłabym dla ciebie jakieś zajęcie. Zawsze chciałam mieć karetę ciągniętą przez kota.
Kot otworzył jedno oko, niepyszny, a jego źrenica momentalnie się zwęziła.
– Machałabym przed tobą motkami wełny i rybimi ościami, żebyś szedł naprzód.
Przestał mruczeć na tyle długo, żeby powiedzieć – Nie jesteś tak urocza, jak myślisz, Lady Pinkerton.
Cath klepnęła go w nos i odsunęła się – Mógłbyś zrobić tę twoją sztuczkę ze znikaniem, a wtedy wszyscy myśleliby: O rety, spójrzcie na tę wspaniałą, pękatą głowę ciągnącą karetę!
Kot patrzył teraz na nią piorunującym wzrokiem. – Jestem dumnym kotem, a nie jakimś tam zwierzęciem pociągowym.
Zniknął z fuknięciem.
– Nie bocz się, tylko się z tobą droczę – Catherine zdjęła fartuszek i powiesiła na haku na ścianie, a na jej sukni widać było kształt fartuszka obrysowany mąką i okruszkami suchego ciasta.
– Nawiasem mówiąc, – jego głos znów się przybliżył – twoja matka cię szuka.
– Po co? Jestem tu od rana.
– Tak, a teraz będziesz spóźniona. Jeśli sama nie zamierzasz pójść na bal jako tarta cytrynowa, lepiej zmykaj.
– Spóźniona? – Catrz spojrzała na zegar z kukułką na ścianie. Wciąż było wczesne popołudnie, sporo czasu, żeby…
Jej tętno nagle skoczyło, kiedy usłyszała leciutkie chrapanie dobiegające z wnętrza zegara.
– Och! Kukułko, chyba nie zaspałaś znowu? – Uderzyła wnętrzem dłoni w bok zegara, a drzwiczki otworzyły się, ukazując smacznie śpiącego, malutkiego czerwonego ptaszka. – Kukułko!
Ptaszek poderwał się gwałtownie z szalonym machnięciem skrzydłami. – Och, jejku, wielkie nieba – zaskrzeczał, przecierając oczka końcówkami skrzydeł. – Która to godzina?
– Mnie o to pytasz, głupi ptaku? – Catherine z jękiem wybiegła z kuchni, wpadając na Mary Ann przy schodach.
– Cath—Lady Catherine! Przyszłam, żeby… Markiza…
– Wiem, wiem, bal. Straciłam poczucie czasu.
Mary Ann przyjrzała jej się od stóp do głów i chwyciła za nadgarstek.
– Lepiej się umyj zanim cię zobaczy i zażąda obu naszych głów.
Z zawodu finansista, z pasji czytelnik. Redaktorka serwisu oraz moderator forum Gavran, okazjonalnie recenzentka.