Grimm City. Bestie – recenzja

Podoba się?

Czytelnikom polskiej literatury fantastycznej nie trzeba przedstawiać Jakuba Ćwieka. Jego książki można kochać lub nienawidzić – ja je lubię, ale z małymi wyjątkami. Ostatnią serią powieści, którą zapoczątkowało „Grimm City. Wilk!” bardzo sobie cenię, ponieważ ma zupełnie inny charakter niż pozostałe dzieła wspomnianego autora. „Kłamca”, „Dreszcz” czy „Chłopcy” prezentują bardzo rozrywkowych, nieszablonowych, a nawet szalonych bohaterów. Natomiast w przypadku cyklu „Grimm City” odnoszę wrażenie, że Ćwiek zaczyna dorastać pisarsko i zamiast, stawiać na szybką i widowiskową akcję, decyduje się na klimatyczne, stonowane, dojrzalsze historie, bez wybryków rządnych adrenaliny postaci.

Jakub Ćwiek po raz drugi zaprasza Czytelnika do przemierzenia smolistych, brudnych, mrocznych i niebezpiecznych ulic Grimm City, którymi niepodzielnie rządzą rodziny mafijne. Minął rok od wydarzeń opisanych w „Wilku”, a ta zbudowana na truchle olbrzyma metropolia nie uległa zmianie. Tym razem mieszkańcy tego miasta obawiają się grasującego psychopaty zwanego Drwalem, ale również są bardzo podekscytowani procesem w sprawie zabójstwa bossa przestępczego syndykatu.

Na kartach „Bestii” powrócą dobrze znani bohaterowie z poprzedniego tomu. Inspektor Evans próbuje dorwać seryjnego mordercę. Nie jest to łatwe robota, ponieważ od czasu głośnej sprawy morderstwa Raymonda Wolfa znajduje się na cenzurowanym. Przełożony go nie cierpi i chętnie utrudnia policjantowi pracę, a przy okazji próbuje go zdyskredytować. Agent w szlachetnej służbie brata Jego Królewskiej Mości, McShane, też ma problemy ze zwierzchnikiem, który każe mu ochraniać sędziego podczas procesu, a jest to zadanie dla funkcjonariusza policji, a nie agenta elitarnej służby. Natomiast przebojowa i ambitna dziennikarka Palla Di Neve po sprawie Wolfa zostaje przeniesiona do rubryki zajmującej się pomaganiem kobietom. Nowymi bohaterami są wielki jak góra, emerytowany bokser Emeth Braddock oraz jego młoda córka Bekka. Ta dwójka postanawia wesprzeć organy ścigania w złapaniu grasującego po mieście psychopaty.

„Grimm City. Bestie” to kryminał noir z elementami sądowego thrilleru, zwłaszcza, jeśli chodzi o prezentację śledztwa i tego jak ono się rozwija – Jakub Ćwiek przedstawił je umiejętnie oraz ciekawie, dzięki czemu rozwiązanie zagadki stanowi wyzwanie. Byłby to genialny wątek, gdyby się w nim więcej działo, a tak trochę brakuje zaskakujących zwrotów akcji. Natomiast motyw procesu wypada bardzo interesująco, ponieważ autor, zamiast zrobić kalkę systemu sądowniczego z Stanów Zjednoczonych Ameryki bądź naszego, postanowił wymyślić coś swojego i mu się to udało. Podczas lektury fragmentów dotyczących postępowania sądowego na mojej twarzy zawsze gościł uśmiech, a to dzięki temu absurdalnemu motywowi, który idealnie pasuje do mrocznego oraz bajkowego klimatu Grimm City.

„Bestie” czyta się po prostu rewelacyjnie, a tego zasługę upatruję w ciekawym, świeżym pomyśle i kuriozalnym świecie opartym na baśniach braci Grimm. Stworzone przez Jakuba Ćwieka uniwersum jest czarno-białe, smętne oraz ponure jak ciemna noc. Autor bardzo umiejętnie przedstawia szarość i smutek wielkiego, zamieszkanego przez zepsutych do szpiku kości ludzi, miasta. Dzięki umieszczeniu na kartach powieści pozytywnych bohaterów, którzy stanowią idealny kontrapunkt dla mroku metropolii, tekst nie jest depresyjny, zamiast tego postacie przypominają jasno świecące w ciemności latarnie.

Życie Palli Di Neve nie należy do prostych. Robienie kariery w świecie rządzonym przez mężczyzn potrafi być problematyczne. Ta twardo stąpająca po ziemi, uparta dziennikarka chętnie wykorzystuje kobiece sztuczki, by postawić na swoim. Z kolei Evans i McShane są przykładami na to, że nie każdego gliniarza w mieście opłacają rodziny mafijne. Czasem naginają przepisy, ale robią to dla większego dobra. Oni naprawdę wierzą, że noszenie odznaki, munduru coś znaczy, dlatego codziennie walczą o to, by Grimm City stało się lepszym i bezpieczniejszych miejscem, a nie areną zmagań gangsterów. Natomiast Emeth Braddock jest prostolinijnym, niepotrafiącym odmówić pomocy własnej córce facetem, który umie jedynie używać swoich pięści. Zależy mu tylko na bezpieczeństwie Bekki oraz mieszkających w okolicy małolatów. Dziewczyna w pewnym sensie wykorzystuje ojcowską miłość, żeby ten olbrzym pomógł jej odszukać mordercę. Lubię tę dwójkę, ponieważ różnią się jak ogień i woda. Emeth umie rozwiązywać problemy tylko przy użyciu siły, natomiast dla swojego kochanego dziecka potrafi być milutki, grzeczny i potulny jak baranek. Z kolei Bekka to drobna, urocza, miła, a przede wszystkim uczynna i chętnie pomagająca ludziom w potrzebie dziewczyna. Ta młoda kobieta odziedziczyła co nieco z wybuchowego temperamentu swojego ojca, dzięki czemu nie jest szarą myszką, a czytanie fragmentów z jej udziałem nie nudzi się.

„Bestie” to udana kontynuacja świetnego cyklu. Ta opowieść ma wiele zalet: szalony, dziwny i niezmiernie wciągający świat, pomysłową historię i bohaterowie, których nie da się nie lubić. W tej książce wszystko zagrało, co więcej, po skończeniu lektury odczuwam ogromny niedosyt. Od razu po przeczytaniu ostatniej strony zaczęła mnie zżerać ciekawość, jak dalej potoczą się losy Grimm City i jego mieszkańców. Ogromnie zachęcam Was do poznania tej historii oraz całej serii, ponieważ są one tego warte.

  • Autor: Jakub Ćwiek
  • Tytuł: Grimm City. Bestie
  • Cykl: Grimm City, tom 2
  • ISBN: 978-83-7924-806-3
  • Format: 135 x 210 mm
  • Liczba stron: 360
  • Data wydania: 10 maja 2017
  • Cena okładkowa: 36,90 zł
Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze