V.E. Schwab “Zgromadzenie cieni” – recenzja

Podoba się?

 

"Zgromadzenie cieni"“Zgromadzenie cieni” to druga część cyklu „Odcienie magii” autorstwa Victorii Schwab. Tom pierwszy serii – „Mroczniejszy odcień magii” – wpadł w moje ręce przypadkowo i z miejsca przypadł do gustu, tak więc z niecierpliwością wyczekiwałam, aż na polskim rynku pojawi się kontynuacja.

Od wydarzeń z części poprzedniej minęły cztery miesiące, a Kell i Rhy praktycznie powrócili do zwykłego życia. Tak naprawdę jednak nic już nie jest takie samo, a Antari i książę każdego dnia odgrywają przedstawienie, by zachować pozory normalności. Każdy z nich na swój sposób ponosi konsekwencje niewłaściwych wyborów. Czerwony Londyn natomiast przygotowuje się do wielkiego wydarzenia – w mieście odbyć się mają Igrzyska Żywiołów, turniej pomiędzy najlepszymi magami spośród królestw Arnes, Faro i Vesk. Również Biały Londyn nie pozostaje w uśpieniu. Za sprawą nowego króla zachodzą w nim zmiany, o których nikt nie pomyślałby, iż są w ogóle możliwe. Jednak wszystko ma swoją cenę.

Jak już wspomniałam na początku, pierwszy tom serii, „Mroczniejszy odcień magii” bardzo mi się podobał, choć muszę przyznać, że ze względu na tytuł, który kojarzył mi się nie wiedzieć czemu niekoniecznie pozytywnie, podchodziłam do lektury z pewną rezerwą. Jednak treść rozwiała moje wątpliwości i od tamtego momentu wyczekiwałam wzmianki ze strony Wydawnictwa o pojawieniu się na rynku dalszych przygód Kella, Lily oraz Rhy’a. Gdy już książka trafiła w moje ręce, praktycznie od razu zabrałam się za czytanie. Nawet zapakowałam ją do walizki, zabierając w wakacyjną podróż z nadzieją, iż uda mi się dokończyć lekturę w czasie plażowego wypoczynku.

„Zgromadzenie cieni” to powrót do Czerwonego Londynu i bohaterów znanych z pierwszego tomu. Pojawia się kilka nowych postaci, zwłaszcza wśród uczestników turnieju, ale część z nich nie ma tak naprawdę większego znaczenia dla fabuły i stanowi jedynie tło wydarzeń. Oczywiście spotykamy też takie, które mimo swojego debiutu odgrywają dość ważną rolę dla fabuły powieści. Niestety, muszę zauważyć, iż przynajmniej jedna z nich, kapitan Alucard, z założenia istotna dla całości została niedopracowana. Z jednej strony stał się przewodnikiem i nauczycielem dla Lily i ich wspólne momenty cieszyły oko, z drugiej jego relacja z księciem Rhyiem była dla mnie osobiście wciśnięta jakby na siłę, by wpasować się panujące trendy lub by Kell miał kogo w tym tomie nienawidzić. Gdyby pominąć ten wątek, powieść w żaden sposób by nie ucierpiała, a potencjał postaci mógłby być wykorzystany inaczej.

Jeśli zaś chodzi o tych bohaterów, których dane mi było spotkać w poprzedniej części, to każdy z nich, na skutek spotkania z czarnym kamieniem i wydarzeń z tym się łączących, przeszedł przemianę. Kell stał się niespokojny, poszukujący ciągłego ujścia dla swojej mocy. Rhy wydoroślał, choć na co dzień próbuje uchodzi za tego samego księcia, jakim był przed tragicznymi wydarzeniami. Natomiast Lila, cóż, z i tak już dość narwanej dziewczyny stała się niestety nieodpowiedzialną osobą, która za nic ma wszelkie zagrożenia. Schwab przesadziła w kreowaniu jej na niezależną, odważną i pewną siebie młodą kobietę. Dodatkowo jej wątek zaczyna być przewidywalny i coraz bardziej widać, kim okaże się Bard i czemu jej oczy są dwukolorowe. Mam tylko nadzieję, że autorka poprowadzi ten temat w sposób bardziej zaskakujący.

W porównaniu z poprzedniczką „Zgromadzenie cienie” liczy sobie blisko o 150 stron więcej i z mojego punktu widzenia te dodatkowe kartyy nie zostały przez V. Schwab wykorzystane w pełni możliwości. Jeśli  „Mroczniejszy odcień magii” wciągał praktycznie od pierwszego zdania i nie brakowało w nim akcji, tak „Zgromadzenie cieni” poprowadzone jest w sposób spokojniejszy, a niektóre wątki wydają się rozciągnięte na siłę lub wręcz zbędne

O ile „Mroczniejszy odcień magii” mógł stanowić samodzielną opowieść, w której większość rozpoczętych intryg została przez autorkę sprawnie pozamykana, o tyle druga część cyklu kończy się w sposób, który w założeniu ma trzymać odbiorców w napięciu aż do pojawienia się finałowego tomu, Jednak dla mnie to zakończenie stanowi pewien niedosyt, tak jakby nagle V. Schwab zabrakło pomysłu na sensowne zamknięcie historii.

Mimo wszystko „Mroczniejszy odcień magii” ma też swoje dobre strony. Realistyczna kreacja świata, dbałość o szczegóły i język, jakim napisano powieść, stanowią przyjemny umilacz czasu. I chociaż zabrakło tu trochę tej iskry z części poprzedniej, ja będę czekać na finał, by przekonać się, czy moje przypuszczenia się sprawdzą czy też autorka zaskoczy czymś, czego nie byłabym w stanie przewidzieć. Mam nadzieję, że nie przyjdzie mi czekać zbyt długo na powrót do świata Londynów.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze