Podoba się?

Zdarzyło wam się kiedyś trafić na powieść, przy ocenie której czytelnicy byli tak podzieleni, że wystawiali jej opinie albo całkiem negatywne, albo niesamowicie zachwalające? Nibynoc jest dla mnie właśnie taką książką. Na portalach zagranicznych typu Goodreads oraz na polskim Lubimy Czytać zawsze mam kilku użytkowników o guście podobnym do mojego. Kiedy zastanawiam się, czy warto sięgnąć po daną pozycję, zazwyczaj to właśnie ich opinie czytam jako pierwsze, starając się osądzić, czy i w tym przypadku nasze książkowe upodobania by się pokrywały. W przypadku najnowszego tytułu Jaya Kristoffa niewiele to dało. Czytelnicy byli tak podzieleni, że nawet ich noty były skrajnie różne.

Kiedy więc po roku od zagranicznej premiery pojawiła się informacja, że wydawnictwo Mag ma zamiar wydać tę powieść u nas, postanowiłam, że sama muszę się przekonać, o co tyle krzyku.

Jak się okazało, od pierwszych stron udało mi się zrozumieć, dlaczego blogerzy i użytkownicy Goodreads wystawiają tej pozycji tak sprzeczne opinie. Być może zabrzmi to banalnie, ale Nibynoc to tak oryginalna i osobliwie napisana historia, że nie przemówi do każdego. Gdzie jedni będą widzieć przerost formy nad treścią, drudzy zauważą wyjątkowy styl i kunszt pisarski autora. Przed lekturą książki spotkałam się z wieloma głosami, jakoby wspomniany wcześniej styl pisania Kristoffa był zbyt kwiecisty, wymyślny. Trudno mi się z tym zgodzić w momencie, kiedy dla mnie samej czytanie Nibynocy stanowiło prawdziwą ucztę dla oczu i umysłu. W powieści pojawia się mnóstwo specyficznych elementów, takich jak narrator wtrącający własne komentarze w przypisach, jak również opowiadający w ten sposób mechanikę oraz historię świata przedstawionego; czarny humor, szczegółowo opisywane sceny brutalności i śmierci oraz odrobinę ponury klimat. Taka wybuchowa mieszanka nie przypadnie do gustu każdemu i doskonale to rozumiem.

Nie zmienia to jednak faktu, że sama w Nibynocy się zakochałam.

Już po pierwszych kilku rozdziałach potrafiłam stwierdzić, że będzie to jedna z perełek na moim regale. Starałam się więc czytać starannie i odrobinę wolniej, jakby miało to sprawić, że dzięki temu będę mogła zostać w świecie przedstawionym przez Jaya Kristoffa nieco dłużej. A jaki był to świat! Republika, a w nim Bożogrobie – miasto pełne skorumpowanych ludzi rządnych władzy, za każdym rogiem plecących kolejne intrygi. Rzeczywistość, w której prawdziwa noc, zwana arcynocą, pojawia się raz na rok; zastępowana przez tzw. nibynoce, podczas których światło słoneczne cały czas jest obecne. Czerwony Kościół – miejsce kultu Pani od Błogosławionego Morderstwa oraz akademia dla zabójców. Trudno znaleźć w tym wykreowanym przez pisarza świecie element nie będący na swój sposób nieco nowatorski, nieintrygujący złożonością czy niezachwycający pomysłowością.

Przeczytałam gdzieś wcześniej niesamowicie celne porównanie, jakoby Mia Corvere, główna bohaterka Nibynocy, była dzieckiem Kaza z Szóstki wron Leigh Bardugo oraz Manon z Dziedzictwa Ognia S.J. Maas. Pałająca chęcią zemsty, pełna goryczy i po trupach dążąca do celu – dosłownie. Lecz także lojalna, sprytna i niebywale inteligentna. W Mii Corvere łączą się najlepsze i najgorsze cechy obydwojga tych bohaterów, co sprawia, że czytelnik w najnowszej powieści Kristoffa dostaje unikatową i niekonwencjonalną bohaterkę, której losów naprawdę trudno nie śledzić z zapartym tchem. Do tego zdobywamy także znaczny bonus, jakim jest Pan Życzliwy. Stworzony z cieni (Mia może nimi w pewien sposób władać) i przyjmujący postać kota, często pełni rolę jedynego przyjaciela, lecz także sumienia Mii. Bez wątpienia Pan Życzliwy jest jednym z ciekawszych i bardziej istotnych bohaterów w książce.

Pozostałe postaci są jednak niemniej intrygujące. Mogłoby się zdawać, że pisarz każdego z nich obdarował barwną osobowością i jedyną w swoim rodzaju maską, za jaką się skrywają. Żadnego z występujących w Nibynocy bohaterów nie można być pewnym, nie tak do końca. Każdy z nich ma własne pobudki, słabości i rachunki do wyrównania. Niemalże żaden z nich nie jest tym, za kogo się podaje. Odkrywanie prawdziwych natur kolejno następnych postaci było zabawą samą w sobie, a i tak muszę przyznać, że autor zafundował na końcu książki ogromnego plot twista, jakiego wcale się nie spodziewałam.

Nibynoc wciąga już od pierwszych stron, bawi zarówno czarnym, jak i suchym humorem – ten ostatni jest bardziej domeną jedynego w swoim rodzaju narratora, którego tożsamość nie spędza snu z powiek czytelnikowi. Najnowsza powieść Jaya Kristoffa nieco szokuje zawartą w niej nutką gore – mnóstwo tu brutalności, krwawych i nazbyt realistycznych opisów morderstw oraz zbrodni, ale też przyciąga charakternymi, dobrze napisanymi bohaterami oraz tajemnicami, kryjącymi się pomiędzy wierszami. Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że jeszcze nie wszystko zostało powiedziane, jeszcze nie wszystkie karty odkryte, a przed Mią wiele do zrobienia. Poza tym wymienione powyżej elementy sprawiają, że Nibynoc to specyficzna, a zarazem oryginalna powieść, od której trudno się oderwać.

tytuł: Nibynoc
autor: Jay Kristoff
tłumaczenie: Małgorzata Strzelec
cykl: Nibynoc (tom 1)
wydawnictwo: Mag
tytuł oryginału: Nevernight
data wydania: 13 września 2017
ISBN: 9788374808705
liczba stron: 608
kategoria: fantastyka, fantasy,
język: polski

Pełnoetatowa książkoholiczka i filmomaniaczka. Recenzentka - amatorka, szpanująca swoim talentem pisarskim i nie rozumiejąca, dlaczego nikt nie chce podziwiać blasku jej intelektu, który przecież razi wszystkich po oczach. Czasami o skłonnościach masochistycznych, wiecznie niewyspana. Niepoprawna romantyczka, marząca o naprawianiu świata. Ponoć mówią, że nocą staje się Nocnym Cieniem i szuka nowych, szeleszcząco - papierowych ofiar...

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze