Milena Wójtowicz „Wrota” – recenzja

Podoba się?

„Wrota”

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami żyła sobie księżniczka, która… w swej głowie miała przejście do piekieł. W dodatku obdarzone własną świadomością i lubiące w nieoczekiwanych momentach przejmować kontrolę nad ciałem dziewczyny. Tak zaczyna się historia opowiedziana przez Milenę Wójtowicz w powieści „Wrota”, której to wznowienie w połowie czerwca 2018 trafiło na półki księgarń za sprawą wydawnictwa Jaguar.Salianka, Strażniczka Wrót, Pierwsza Rady dotychczasowe siedemnaście lat swojego życia spędziła w niebycie, obecna na tym świecie jedynie ciałem, lecz nie duchem. A wszystko dlatego, iż nosiciel Wrót zyskuje świadomość dopiero w chwili, gdy owe zamieszkają w jego umyśle. Kolejne trzy zajęło jej ukrywanie się przed nawiedzającymi Twierdzę burzami, aż w końcu nadszedł ten dzień, w którym życie księżniczki odmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Tylko czy aby na pewno na lepsze?

Wyobraźcie sobie ten moment jak z bajki – do ponurego, złego zamczyska przybywa na białym rumaku młody książę, by uwolnić świat spod jarzma okrutnej Czarownicy. Niestety, nie udaje mu się jej odnaleźć, ale w zamian ratuje niewinne i bezbronne dziewczę więzione za omszałymi murami. I to tyle, jeśli chodzi o motyw z bajki, bo ani wspomniane dziewczę nie mdleje na widok księcia-wybawiciela, ani nie pada mu do stóp w podzięce, tylko bardzo szybko zaczyna marudzić na warunki eskapady i w ogóle bezprawne porwanie. Miast się radować, chętnie wróciłoby do Twierdzy, gdyby nie to, że ciemna noc, w lesie potwory, a do akcji wkraczają żądne przygód i świata Wrota, gdyż ową panną jest nie kto inny jak sama władczyni. I tak oto na skutek nieporozumienia, nasza główna bohaterka wyrusza wraz z, choć bardziej za, księciem Gawarkiem w Doliny, by zostać… posługaczką w królewskim pałacu.

Salianka, jak na panią Twierdzy, w której rzekomo kryje się zło wszelakie oraz nosicielkę przejścia do piekieł, zwana jest również Złą Czarownicą z Twierdzy. Mimo że sama władczyni nie uważa się za cud urody, jej image odbiega dość daleko od krościatej staruchy o długich szponach i powykrzywianych paluchach, która kąpie się w krwi dziewic, a z kolorów preferuje wyłącznie czerń. W cechach jej charakteru również trudno szukać upodobań do okrucieństwa i mordu, aczkolwiek w samej Twierdzy podejście do spraw śmierci i pozbywania się konkurencji jest mocno elastyczne, a wypadki się przecież zdarzają. Przeważnie nieszczęśliwe. Zamkowe lochy też nie obfitują w rezydentów, gdyż wyrok zazwyczaj zapada natychmiastowo, a ułaskawień brak. Tak więc, Pierwsza Rady to młoda kobieta, która obawia się trzech rzeczy – powrotu w niebyt, opętania przez demony oraz burz, które mogą wywołać nagłe otwarcie Wrót i, niezbyt przyjemne w konsekwencjach, spotkanie z mieszkańcami piekieł. Trudno jej nie polubić już od samego początku, zwłaszcza jeśli tak jak ja lubi się postaci mające poczucie humoru podszyte sarkazmem. Wójtowicz wykreowała swoją bohaterkę na osobę niejednoznaczną. Początkowo, tuż po przejęciu do swego umysłu Wrót, widzimy ją jako zalęknioną dziewczynę, która całą władzę oddała w ręce swojej Rady, lecz z każdą kolejną stroną Czytelnikowi dane jest obserwować ewolucję, jaką Strażniczka przechodzi, zwłaszcza wewnętrznie, gdy rośnie jej pewność siebie i świadomość tego, co chce od życia. Można też dostrzec pewną przemianę zewnętrzną z chwilą, kiedy bohaterka poznaje zastosowanie damskich smarowideł.  Dodatkowym atutem Salianki jest jej brak uwielbienia dla księcia Gawarka i jej bezceremonialne podejście do młodzieńca.

Trudno nie zgodzić się z brakiem entuzjazmu Pani Twierdzy względem wspomnianego Gawarka, bo i mnie nie przypadł on jakoś szczególnie do gustu. Bodaj jedyny syn władcy Dolin, który w imię rodzinnej tradycji wymyślił sobie, iż ukrywając się pod płaszczykiem skłonnego do hulanek znudzonego następcy tronu,  zostanie sekretnym bohaterem ratującym swych poddanych przed niebezpieczeństwami. Pierwszym zadaniem miało być pozbycie się Złej Czarownicy z Twierdzy, ale na jego szczęście plan się nie powiódł, dzięki czemu mógł spotkać Wrota i za ich pomocą zostać Wielkim Wojownikiem Ulkiem. I o ile książę nie wzbudzał mojej sympatii, o tyle jego drugie wcielenie już wręcz przeciwnie. Ulk, mimo wyglądu mięśniaka jest osobą inteligentną, empatyczną i spostrzegawczą, która za główny cel swojej egzystencji stawia sobie ratowanie innych. Nawet kosztem własnego zdrowia czy życia. Zważywszy na pochodzenie mocy Ulka, jest pod tym względem zupełnie odmienny od księcia kierującego się dosyć egoistycznymi pobudkami.

Same Wrota gnieżdżą się w umysłach Strażników będących przodkami Salianki już od dwudziestu trzech pokoleń. Kto i po co je tam umieścił – nie wiadomo. Przez wszystkie te stulecia tylko nieliczni z nosicieli wiedzieli, iż wierzeje obdarzone są własną świadomością i własnymi pragnieniami. Lata spędzone za murami Twierdzy sprawiły, iż największym marzeniem Wrót jest podróżowanie i poznawanie świata. A, gdy dzięki Gawarkowi, nadarza się ku temu okazja, skwapliwie ją wykorzystują. Oczywiście muszą zabrać ze sobą władczynię, gdyż nie posiadają własnego ciała, ale ich moc pozwala im przejmować kontrolę nad poczynaniami i słowami Salianki, co, nie trudno się domyślić, rzadko kiedy spotyka się z aprobatą wspomnianej. Choć mnie osobiście perspektywa dzielenia z kimś umysłu i brak możliwości kontroli zachowań tego mieszkającego w głowie gościa wydaje się być przerażająca, same Wrota, jeśli traktować je jako osobę, są z reguły sympatyczne, aczkolwiek czasem ich działania są ewidentnym zobrazowaniem porzekadła, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Ale o to trzeba by spytać je osobiście.

Milena Wójtowicz napisała swoją powieść przyjemnym i lekkim w odbiorze stylem, a w całości nie brakuje humoru. Jednocześnie jest to historia pokazująca, iż pozory często mylą – ci, którzy mieli się okazać tymi złymi, wcale tacy nie są, a tym, ponoć dobrym, daleko do świętości. Całość czyta się dość szybko i w moim prywatnym uznaniu książka ma tylko jedną wadę. Mianowicie czcionkę, której użyto w tym wydaniu. Jest ona mniejsza od standardowo spotykanej w powieściach i może nie byłoby to nic złego, ale jest na tyle mała, że dla mnie osobiście, mimo braku problemów ze wzrokiem, lektura „Wrót” była mało komfortowa. Zwłaszcza wieczorami, kiedy zmęczony po całym dniu wzrok nie chciał współpracować.

Chociaż historię przedstawioną w powieści „Wrota” można uznać za zamkniętą, wiadomo, że istnieje kontynuacja pod postacią tomu drugiego, a w planach wydawniczych zapowiadana jest część trzecia. Ta ostatnia informacja z pewnością ucieszy fanów Salianki, którzy zdążyli już poznać jej przygody przed laty i z utęsknieniem oczekiwali na dalsze losy Pani Twierdzy i Wrót. Sama chętnie skuszę się na taką lekturę, gdyż stworzony przez Milenę Wójtowicz świat przypadł mi do gustu i chętnie sprawdzę, co jeszcze mogą wymyślić piekielne wierzeje

Tytuł: Wrota
Autor: Milena Wójtowicz
Data wydania: 13 czerwiec
ISBN: 978-83-7686-695-6
Oprawa: miękka
Liczba stron: 440

Zły Wilk

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze