Okiem redaktorów: najlepsze książki 2018

Podoba się?

Wszyscy poszukujemy ciekawych książek, które umilą czas, rozbawią i wciągną tak bardzo, że zapomnimy o całym świecie. Niestety oprócz tych rewelacyjnych i przyjemnych tytułów natykamy się również te mniej udane. Jak co roku nasi redaktorzy postanowili podzielić się z Wami swoimi czytelniczymi podsumowaniami. Stworzyliśmy wspólnie dwa zestawienia – jedno z pozycjami, które wywarły na nas najlepsze wrażenie, oraz drugie z tytułami, których lektura nie była dla nas przyjemnością.

Wczoraj zaprezentowaliśmy nasze najmocniejsze wydawnicze rozczarowania. Dziś nadszedł czas na pozytywniejszą stronę podsumowania, czyli książki, przy których bawiliśmy się najlepiej w minionych miesiącach. Zapraszamy do zapoznania się z zestawieniem największych czytelniczych sukcesów, z jakimi spotkali się redaktorzy Gavrana w 2018 roku.

SOPHIE

Przez ostatnie dwanaście miesięcy przeczytałam sporo dobrych książek – na tyle wiele, że nie jestem w stanie wybrać jednego faworyta. Aczkolwiek z czołówką może być już łatwiej.

Z całą pewnością mój tegoroczny numer jeden stanowi „Magia wskrzesza” Ilony Andrews. Jest to szósty tom losów Kate Daniels, twardej babki żyjącej w postapokaliptycznej Atlancie – aczkolwiek tym razem odwiedzającej Europę. Nie było to moje pierwsze spotkanie z tą powieścią – już wcześniej czytałam ją w oryginale – jednak w niczym mi to nie przeszkodziło, by pochłaniać historię w zachwycie i z niecierpliwością. Mieszanka idealna – pierwszorzędne pomysły, porywająca fabuła, a dodatkowo fascynujący, pełnowymiarowi i silni bohaterowie. Tak mi ta książka narobiła chęci na więcej, że wzięłam się za „Magic Binds”, czyli dziewiątą część serii, która również mnie niesamowicie wciągnęła.

Do innych tegorocznych sukcesów zdecydowanie należał powrót do świata Wolhy Rednej w zbiorze opowiadań „Wiedźmie opowieści” autorstwa Olgi Gromyko. Zarówno historie o podróżnych przygodach rudej wredoty, jak i dwie dodatkowe o Kościeju Nieśmiertelnym potwierdzają talent autorki do kreowania zadziornych i wygadanych bohaterów. Szczególnie opowieść o Kościeju przykuła moją uwagę – pisarka zaserwowała bowiem czytelnikom własną wersję baśni. Moim zdaniem z ogromnym sukcesem.

Do ulubionych mogę ponadto dołączyć najnowszą książkę Robin HobbWyprawę błazna. Powieść ta zafundowała mojemu serduszku rollercoaster. Stanowi kontynuację dość obszernej serii, która na stałe zagościła wśród moich najukochańszych. Bardzo polubiłam bohaterów, a autorka w kolejnych książkach wcale nie ułatwiała im życia, choć niewątpliwie z punktu widzenia czytelnika szybka, porywająca, pełna zwrotów akcja sprawia, że nie można się od tego tytułu oderwać.

Myślę, że przy okazji tego podsumowania warto również wspomnieć o pozycji z rodzimego podwórka. Warta uwagi jest bowiem najświeższa antologia Anety Jadowskiej – zawierająca dziesięć nietypowo świątecznych opowiadań. „Dynia i jemioła” to świetny zestaw opowieści o różnych bohaterach, przewijających się w twórczości autorki. Całość jest jednak zabawna i wciągająca (powiedziałabym, że to wielkie słowa spod klawiatury takiego opowiadaniowego sceptyka jak ja).

Ponadto polecić mogę również „Zamęt nocy” Patricii Briggs (czyli wyczekiwany i udany powrót do przygód Mercy Thompson), „Sztylet ślubny” Aleksandry Rudej (zabawną opowieść zza wschodniej granicy), „Wildfire” Ilony Andrews (trzeci tom niestety niewydanej u nas, lecz niesamowicie wciągającej powieści urban fantasy), „Wieżę świtu” Sarah J. Maas (opowieść poboczną do serii „Szklany tron”) oraz „Siłę niższą” Marty Kisiel (uroczą i zabawną historię o dożywotnikach i domowych obowiązkach), a także “Post Scriptum” Mileny Wójtowicz (prześmieszną opowieść detektywistyczną o osobnikach nienormatywnych).

PASZCZAK

W tym roku przeczytałem naprawdę wiele ciekawych i intrygujących tytułów, w tym większość wydanych u nas tomów cyklu o Kate Daniels autorstwa Ilony Andrews. I w zasadzie mógłbym uprościć sobie zadanie, polecając Wam całą tę serię, bo jest genialna, ale jeśli mam wybrać tylko jedną część, to będzie to „Magia krwawi”. W tym tomie bohaterka tropi nosiciela zarazy zagrażającej całej Atlancie oraz zajmuje się licznymi perturbacjami w swoim prywatnym życiu.

Stephen King naprawdę wie, jak dobrze pisać, i potrafi przyciągnąć Czytelnika prostymi tematami, które przekuwa w prawdziwe diamenty. Jedną z takich perełek jest „Outsider”. Ten tytuł można określić jako kryminał z elementami nadnaturalnymi. Natomiast sama historia opowiada o poszukiwaniach zwyrodnialca odpowiedzialnego za brutalne morderstwo oraz zgwałcenie dziecka. Ten tytuł potrafi pochłonąć Czytelnika już od pierwszej strony, jednakże „Outsider” ma pewne wady i, jeśli nie przeczytaliście trylogii o Billu Hodgesie, lepiej poczekajcie z lekturą, gdyż możecie trafić na kilka istotnych spoilerów odnośnie fabuły wspomnianego cyklu.

Jeżeli nie znacie twórczości Marty Kisiel, to obowiązkowo musicie sięgnąć po „Dożywocie”, ponieważ ta niezwykła opowieść o Konradzie Romańczuku, który dziedziczy dom, jest czymś fenomenalnym. Otrzymany przez mężczyznę spadek to nie zwykły budynek mieszkalny, tylko lokum dla wielu nietuzinkowych i przyjacielsko nastawionych istot. Gorąco polecam ten tytuł. Poznawanie perypetii wszystkich mieszkańców Lichotki to przednia zabawa dla każdego Czytelnika.

Moim największym odkryciem tego roku jest „Hex” Thomasa Olde’a Heuvelta. Autor opowiada tutaj o malowniczym miasteczku Black Spring położonym nad rzeką Hudson – w sumie byłoby to idealne, spokojne miejsce do zamieszkania na stałe, gdyby nie jeden, drobny problem. Po okolicy wałęsa się wiedźma z Black Rock, której okoliczna ludność boi się i ukrywa jej istnienie przed resztą świata w obawie przez jej krwawą zemstą.

WEREWOLF

Rok 2018 upłynął mi pod znakiem 56 przeczytanych książek, z czego sporą część stanowią powieści z gatunku fantastyki. I jak to stało się już gavranową tradycją, koniec grudnia to czas na wyłonienie tego, co podobało mi się najbardziej, oraz tego, co trochę mniej.

Takie wybory, przynajmniej mnie, nigdy nie przychodzą łatwo. Bo o ile w tym roku decyzja, która powieść najbardziej zawiodła moje oczekiwania jest bardzo prosta, to w przypadku tej najlepszej, The Best of 2018, już tak łatwo nie jest.

Mijające dwanaście miesięcy przyniosło mi wiele wyczekiwanych premier. Były wśród nich zarówno kontynuacje już rozpoczętych serii, jak również kilka nowości. Ci z Was, którym zdarzyło się czytać moje recenzje, wiedzą, że jestem fanka twórczości Marty Kisiel, tak więc nie trudno się domyślić, iż to właśnie jej dzieła zajmują dla mnie pierwsze miejsce wśród najlepszych książek 2018 roku. Piszę dzieła, gdyż Ałtorka nie zawiodła swoich wielbicieli i na rynku ukazały się aż 3 książki jej autorstwa – „Toń”, skierowane do młodszego Czytelnika „Małe Licho i tajemnica Niebożątka” oraz zbiór opowiadań „Pierwsze słowo”. Każda z nich jest inna, niektóre pokazują nową twarz stylu Marty Kisiel, jednak wszystkie warte są uwagi ze względu na przekazywane treści oraz sposób, w jaki to robią.

Oczywiście, byłoby wielką niesprawiedliwością twierdzić, iż historie spod pióra Ałtorki są jedynymi interesującymi pozycjami, które przeczytałam w ciągu ostatniego roku. Wśród faworytów znajduje się również tak wyczekiwany „Diabelski młyn” Anety Jadowskiej – trzeci tom serii o Nikicie. To jedna z tych książek, które jednocześnie tak bardzo chciałam przeczytać i nie czytać, byleby tylko nie musieć żegnać się z bohaterami. Fani Dory, Nikity czy Witkaca mogli liczyć w tym roku na jeszcze jedno spotkanie ze swoimi ulubieńcami. „Dynia i jemioła” przyniosła nam dziesięć opowiadań, dzięki którym znów można było poczuć klimat równoległych miast.

Nie mogą również nie wspomnieć o „Magia wskrzesza”, od dawna wyczekiwanym szóstym tomie przygód Kate Daniels. Cykl autorstwa Ilony Andrews od lat znajduje się wśród moich ulubionych, a każdy kolejny tom cieszy niezmiernie.

Na wzmiankę zasługują również „Zaszyj oczy wilkom” Marty Krajewskiej, „Szczęściarz” Marcina Jamiołkowskiego oraz „Zamęt nocy” Patricii Briggs. Tak naprawdę w tym roku miałam szczęście i większość z przeczytanych przeze mnie książek mogę podsumować jako co najmniej dobre.

ILIR

W tym roku mogłem w końcu nadrobić zaległości z roku poprzedniego, jednak nie robiąc sobie przy okazji zbędnych opóźnień w premierach. W moim zestawieniu książek ciekawych i godnych polecenia znalazły się takie oto pozycje.

„Post scriptum” Mileny Wójtowicz to książka, która zaintrygowała mnie swoim opisem. BHP dla okultystów? Kto by tego nie łyknął? To spowodowało, że właściwie już od pierwszych stron ściągałem na siebie wzrok współpasażerów komunikacji miejskiej – po prostu nie dało się nie parsknąć śmiechem. „Post scriptum” to z jednej strony bardzo lekka książka z serii urban fantasy, a drugiej zupełnie inne i ciekawe dla mnie podejście do różnych wierzeń. Urzekł mnie pomysł na przedstawienie całej historii – brak przy tym typowego dla tego gatunku obrazu świata alternatywnego oraz sposób, w jaki zostali przedstawieni bohaterowie. Są to postaci bardzo wielobarwne, każdy ma swoją indywidualną cechę charakteru oraz – co najważniejsze – nie są nudni! Jak tylko mogę, polecam książkę każdemu. Szczerze mówiąc było to dla mnie wielkie odkrycie roku! (Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o tym tytule, zapraszam do lektury recenzji Blair)

Kolejną książką, która przykuła moją uwagę, jest „Dynia i jemioła” – zbiór opowiadań Anety Jadowskiej napisanych w duchu świąt Bożego Narodzenia. W antologii powracamy do znanych i lubianych postaci – Dory, Nikity oraz innych bohaterów, którzy śmiało zasługują na swój oddzielny cykl. Czytając „Dynię i jemiołę” bawiłem się świetnie, a z drugiej strony autorka przygotowała też opowiadania, które skłoniły mnie do kilku refleksji. Jest to ponadto oczywiście świetne uzupełnienie do książek o pełnej historii i doskonały prezent nie tylko pod choinkę. (Po więcej zapraszam do recenzji Blair)

Zaskoczeniem była dla mnie również nowa książka Andrzeja Ziemiańskiego pt. „Virion”. Sięgając po tę pozycję, nie spodziewałem się, że będzie mi się to czytać szybko i przyjemnie. „Virion” to nic innego jak geneza powstania słynnej postaci ze świata Achai, którą w jej cyklach poznaliśmy ledwie przelotnie. Według mnie jest to powrót klasycznego Andrzeja Ziemiańskiego, który urzekł mnie wykreowanym światem (na pewno jest to dużo lepiej napisana książka niż cykl „Pomnik Cesarzowej Achai”). Jak zwykle w przypadku świata Achai mamy do czynienia z intrygą polityczną, ale i przy okazji poznajemy każdy etap życia głównego bohatera, więc doświadczamy też wszelkich jego emocji. To pozwalało mi na chwilę zapomnienia od świata prawdziwego. Dostępny jest już drugi tom powieści, a po nowym roku będzie miała premierę kolejna część książki. Co oznacza kolejne pozycje na liście książek do przeczytania w nowym roku. :-D (Więcej w recenzji Powiało Chłodem)

Tak naprawdę to przeczytałem jeszcze parę innych książek, które śmiało mógłbym tutaj zawrzeć, jedna zostały one już przytoczone w tegorocznym zestawieniu. Na całe szczęście, jeśli chodzi o pozycje niegodne uwagi to takich nie maiłem. Na początku roku 2018 nadrabiałem parę klasyków, których nie należy wsadzać do kategorii złych oraz powróciłem do innych sprawdzonych pozycji. Z dumą też mogę stwierdzić, że z roku na rok czytam coraz więcej książek, które są dobre. Lubię myśleć, że to świadczy o tym, że poziom pisarstwa w Polsce stale się podnosi. Mam nadzieję, że też mieliście okazję do sięgnięcia tylko po te dobre pozycje. Życzę Wam dobrych premier oraz autografów Waszych ulubionych autorów!

POWIAŁO CHŁODEM

Po przejrzeniu swojej listy przeczytanych książek na GoodReads stwierdzam, że 2018 był dla mnie całkiem dobrym, czytelniczym rokiem. Może nie potrafię wskazać jednej super-książki, która przebiłaby wszystkie pozostałe, ale kilka z nich z pewnością wyróżniło się na tle pozostałych. Niesamowite wrażenie zrobił na mnie “Modyfikowany węgiel” w odświeżonym przez MAGa wydaniu. Oczywiście sięgnęłam po niego na fali popularności serialu, ale wcale nie zawiodłam się na tym tytule. Książka miała tę przewagę, iż dokładniej omówiła problem zmiany ciał i niemal wiecznego życia tych, których było na to stać, rozbudowując sposoby na obejście restrykcyjnego prawa i wywołując we mnie znacznie więcej nietuzinkowych przemyśleń. Z kolei “Topienie Marzanny” Magdaleny Kubasiewicz i “Trup na Plaży” Anety Jadowskiej okazały się być cudnie rozrywkowymi kryminałami, przepełnionymi sarkastyczno-ironicznym poczuciem humoru, które rozpogadzały nawet najbardziej pochmurny dzień. Świetną kontynuację zaliczyła “Szamanka od umarlaków”, bo “Demon luster” doskonale pozamykał wszystkie wątki, trzymał w napięciu i przepełniał grozą w odpowiednich momentach. Czytałam go z zapartym tchem i z wypiekami na policzkach, a nowa okładka doskonale się z tym komponowała. Zachwyt przepełniał mnie też podczas czytania “Utraconej Bretanii” Aleksandry Janusz. Zagłębianie się w ten cudowny, barwny świat było dla mnie nie lada przyjemnością, a sama fabuła wciągała tak, że z trudem mogłam się oderwać.

BLAIR

Rok 2018 obfitował w wiele premier, na które czekałam od bardzo dawna. Wszystko, czego nie mogłam się doczekać – “Iron and Magic” i “Magic Triumphs” Ilony Andrews, “Zamęt nocy” Patricii Briggs czy moje ulubione guilty pleasure, jakim jest twórczość Sarah J. Maas w postaci szóstego i ostatniego tomu “Szklanego tronu”, czyli “Kingdom of Ash”. Każdy z tych tytułów dostarczył mi dokładnie tyle rozrywki i emocji, ile od nich wymagałam. Wydaje mi się, że w tym roku przeczytałam też o wiele więcej powieści po angielsku i niemiecku niż po polsku, co z jednej strony bardzo mnie cieszy – bo oznacza to dla mnie niebywały rozwój w kwestii nauki języków obcych – a z drugiej wciąż niczego nie zmienia, bo najlepszą powieścią, jaką przeczytałam w tym roku, jest “Toń” Marty Kisiel.

“Toń” pod wieloma względami mnie zaskoczyła i na stałe zapisała się na liście moich ulubionych książek, które wpycham do czytania wszystkim znajomym. Marta Kisiel w zabawnym wydaniu “Dożywocia” czy “Nomen omen” to coś, czego nie można przegapić, natomiast “Toń” to jedna z tych książek, które udajesz, że przeczytałeś, bo naprawdę głupio się przyznać, że nie – tak bardzo właśnie jest to dobre i tak szeroko powinno być znane. Jeśli jakimś cudem przez ostatnie pół roku żyliście pod kamieniem i jeszcze o niej nie słyszeliście, odsyłam Was do mojej recenzji. Jeżeli zaś jesteście w stanie zaufać mi na słowo i od razu porwać tę pozycję w swoje ręce, obiecuję, że się nie zawiedziecie.

Drugą najlepszą przeczytaną przeze mnie powieścią w 2018 roku jest “Strange The Dreamer. Marzyciel” Laini Taylor. Żadne zaskoczenie – już w kwietniu, kiedy po raz pierwszy przeczytałam tę powieść, wiedziałam, że tak będzie. A potem przeczytałam ją raz jeszcze. Właściwie zajmuje to miejsce razem z “Córką dymu i kości”, czyli debiutem Taylor, który po sześciu latach zwlekania, przeczytałam dopiero w tym roku. Laini pisze tak cudownie. Serio, gdybym kiedykolwiek w życiu mogła sobie zażyczyć, żeby pisać książki stylem jednego z ulubionych pisarzy, wybrałabym warsztat pisarski Laini Taylor. Już nie wspominając nawet o tym, jak wyjątkowe i unikatowe są to historie. Zapadające w pamięć i zostające z czytelnikiem na zawsze.

A jak Wam czytelniczo minął ten rok? Co moglibyście polecić?

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze