Podoba się?

Martyna Raduchowska - Fałszywy PieśniarzHalloween za pasem i każdy z nas celebruje po swojemu. Mole książkowe, które szukają idealnej lektury na ten jesienny czas, mogą już szykować ciepły koc i ulubiony kubek – oto Fałszywy Pieśniarz, który zaspokoi czytelnicze potrzeby w sezonie dyniowym.

Najnowsza powieść Martyny Raduchowskiej jest wyśmienitą mieszanką horroru oraz kryminału i stanowi kontynuację serii o Szamance od umarlaków, tej samej, którą pisarka podbiła serca fanów urban fantasy. Co prawda od premiery drugiego tomu cyklu, Demona Luster, minęło już 5 lat, jednak Ida Brzezińska, czyli tytułowa szamanka, wcale nie zwalnia tempa ani nie spuszcza z tonu. Wręcz przeciwnie, nieustraszona protagonistka tym razem pakuje się w kabałę jeszcze większą niż poprzednio, co stanowi nie lada wyczyn.

Akcja Pieśniarza rozgrywa się na krótko po wydarzeniach z Demona. Ida stara się odnaleźć jako początkująca funkcjonariuszka w Wydziale Opętań i Nawiedzeń, gdzie uchodzi za dziwadło. Nową pracę próbuje pogodzić ze swoimi szamańskimi obowiązkami, a do tego zamknąć wreszcie definitywnie sprawę Kusiciela i chociaż z tym mieć święty spokój. Pech chciał (całkiem dosłownie), że Ida może zapomnieć o spokoju i chwili wytchnienia. Oto w ogrodzie Demona Luster zostają ujawnione anonimowe zwłoki o bardzo niepokojącej aurze i obłożone silnymi zaklęciami ochronnymi. Śmierdzą nie tylko rozkładem, ale też kłopotami na kilometr, zaś jedyne dwie osoby, które mogą udzielić jakichś odpowiedzi co do tożsamości nieboszczyka, zasłaniają się amnezją.

Złaknionych prozy Raduchowskiej ostrzegam na wstępie – zanim sięgniecie po Fałszywego Pieśniarza, wskazanym jest odświeżyć sobie lekturę przynajmniej Demona Luster. Oczywiście możecie czytać bez powracania do poprzedniej książki – co prawda Pieśniarz to bezpośrednia i powiązana kontynuacja Demona, ale mimo to opowiada swoją własną historię. Ja jednak uważam, że więcej frajdy wyciśniecie z tej opowieści, mając w głowie świeży obraz poprzednich przygód Idy. Dla mnie ciekawe jest również to, jak zmieniał się klimat tych książek, pomimo że stanowią przecież jedną serię. Szamanka była stanowczo lżejsza, bardziej beztroska i pogodna w swej konstrukcji. Demon z kolei to jak skok na główkę w nieznane wody, dużo mroczniejszy i straszniejszy, z gęstą fabułą i intrygującą tajemnicą. I wreszcie Pieśniarz podążający szlakiem przetartym przez poprzednią książkę, ale jakby bardziej stabilny, z pięknie przemyślaną intrygą, z odpowiednim tempem i atmosferą idealnie pasującą do deszczowych jesiennych dni, nastrajającą do Halloween.

Jednak to, za co najbardziej lubię ten cykl, to protagonistka. Ida ma wdzięk – to taka zwykła dziewczyna z niezwykłymi zdolnościami, ktoś, z kim łatwo nam się utożsamić i za kim łatwo podążać. Nie jest przerysowana, ma w sobie siłę, ale też i słabości, ukazane w bardzo naturalny sposób. Jest również w tej dziewczynie wiele empatii, ale ta nie prowadzi do nadętego heroizmu. Ida robi rzeczy po swojemu, z prostych, niewydumanych powodów, jest pragmatyczna i trzeźwo ocenia swoją sytuację. Naprawdę bardzo ją lubię. Obok Idy w powieści jest kilka innych, równie interesujących postaci, z jej ciotką – Teklą – na czele, ale to właśnie szamanka, jak na protagonistkę przystało, błyszczy najjaśniej.

Jeśli zaś miałabym na coś pomarudzić, to na zakończenie. A właściwie jego brak. Nie zrozumcie mnie źle, sam finał tej książki jest porywający i emocjonujący, ale po finale… nie następuje nic. Bohaterowie rozprawiają się ze złolem i co? Jakie są konsekwencje tego starcia? Co zastaniemy po tym całym bałaganie? Chętniej zadałabym tu bardziej konkretne pytania, ale dla tych, którzy książki jeszcze nie czytali, będą to ogromne spoilery, zatem powiem tylko tyle, że czuję niedosyt. Pewne wątki nie zostały domknięte. I, owszem, można mówić, że finałowa konfrontacja starczy za domknięcie, ale rozwiązanie całego konfliktu w taki sposób, moim zdaniem, może doprowadzić do kolejnych problemów. Czy może w związku z tym, co się wydarzyło, szykuje nam się kolejna powieść w szamankowym uniwersum, tym razem w klimacie Oszukać przeznaczenie? Może właśnie stąd się bierze to ucięte zakończenie?

I skoro już jesteśmy przy temacie kontynuacji – jestem ciekawa dalszego rozwoju tej serii. Nie oszukujmy się – jest i potencjał, i niejeden punkt wyjścia. Pytań bez odpowiedzi jeszcze wiele. Jak choćby to najbardziej istotne – czy szamanka zadomowi się w WON-ie? Praca magicznego stróża prawa dała Idzie w kość, a zespół wciąż nie jest do niej w pełni przekonany. Dziewczyna ma też nowy dylemat do rozwiązania w związku ze swoimi zdolnościami i statusem zwiastunki śmierci. Seria prosi się też o kilka spinoffów, jak choćby o policjancie Smoczyńskim.

Niezależnie od tego, czy dopiero będziecie poznawać przygody Idy Brzezińskiej, czy jesteście już serią za pan brat i na fali Pieśniarza rozważacie, podobnie jak ja, jej dalsze losy, to jedno trzeba przyznać bez dwóch zdań: Martyna Raduchowska jest po prostu dobra w swojej robocie. Widać, że fabuła ma plan, widać dbałość o szczegóły oraz wysiłek włożony w wykreowanie tej historii. Do tego autorka ma niezwykle lekkie pióro, co sprawia, że nawet nie wiemy, kiedy minął czas, który spędziliśmy z lekturą. Serdecznie polecam serię nowym czytelnikom oraz Fałszywego Pieśniarza wiernym jej fanom – obie frakcje na pewno będą zadowolone.

  • Autor: Martyna Raduchowska
  • Tytuł: Fałszywy Pieśniarz
  • Cykl: Szamanka od umarlaków, tom 3
  • ISBN: 9788328071445
  • Format: 13.5 x 20
  • Oprawa: miękka
  • Ilość stron: 400
  • Data wydania: 30 października 2019
  • Cena: 44,99 zł

 

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze