Podoba się?

Bez wątpienia duch H.P. Lovecrafta jest wiecznie żywy i nadal odciska swoje piętno na popkulturze. Stanowi inspirację dla twórców literatury grozy, zwłaszcza weird fiction, i jest nieocenionym geniuszem, któremu ciężko dorównać stylem oraz pomysłowością. Sam należę do grona wielbicieli jego twórczości i chętnie sięgam po wszystko, co nawiązuje do stworzonego przez niego uniwersum. Dlatego po prostu musiałem przeczytać wydaną nakładem wydawnictwa W.A.B „Krainę Lovecrafta” Matta Ruffa.

Na początku trzeba sobie wyjaśnić kilka kwestii. Po pierwsze recenzowany tytuł nie jest tym, na co wygląda. Biorąc do ręki książkę, pewnie jak wielu, spodziewałem się szalonej i mrocznej wędrówki przez żywcem wyciągniętą z opowiadań Lovecrafta Amerykę lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. W pewnym sensie to otrzymałem, aczkolwiek słynący z rasistowskich poglądów mistrz grozy z pewnością przekręca się w grobie na samą myśl o tekście Matta Ruffa, a zwłaszcza o występujących w charakterze pierwszoplanowych postaci czarnoskórych bohaterów, ale o tym więcej później. Po drugie, książka nie jest opowieścią, tylko zbiorem kilku odrębnych historii tworzących większą, wspólną całość.

„Kraina Lovecrafta” to tytuł pozbawiony typowego bohatera. Co prawda, mamy Atticusa Turnera, wokół którego rozgrywa się znaczna część historii. Ale tak naprawdę pierwsze skrzypce gra on sporadycznie. Znacznie częściej rozwój wydarzeń śledzimy z perspektywy pozostałych członków rodu Turnerów oraz ich przyjaciół. Zdradzę Wam tylko, że są to naprawdę niezwykli ludzie.

Wśród zgromadzonych opowiadań najlepsze wrażenie zrobiły na mnie: otwierająca książkę tytułowa historia, „Księga Abdullaha” i „Jekyll w Hyde Park”. W pierwszym ruszamy wraz z poszukującym ojca Atticusem na wyprawę poprzez najbardziej rasistowskie hrabstwa Ameryki. W drugim tekście Montrose Turner wraz z bratem George’em i przyjaciółmi próbują odnaleźć owianą tajemnicą Księgę nazw. Natomiast trzecie z wymienionych przeze mnie opowiadań prezentuje historię czarnoskórej dziewczyny imieniem Ruby, która pewnego dnia budzi się biała.

Dwa ze wspomnianych tekstów przybliżają realia życia ciemnoskórych ludzi w Ameryce lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Choć w tym wypadku słowo realia stanowi eufemizm do rzeczywistości opartej na segregacji rasowej, z którą zmuszeni byli się zmagać każdego dnia. Osobne toalety na stacjach benzynowych, ograniczenia w dostępnych posadach, czy kojarzące mi się z gettami osiedla mieszkalne to tylko kilka przykładów okropnej codzienności bohaterów książki Matta Ruffa. Natomiast jeśli chodzi o „Krainę Lovecrafta” to w tym tekście jest wszystko, co może sobie wymarzyć miłośnik twórczości Lovecfrata – mrok, przemoc, groza i wiele innych rzeczy, o których nie chcę wspominać, aby uniknąć spoilerów. Ograniczyłem się do zaprezentowania Wam tylko kilku opowiadań z ośmiu, ponieważ pozostałe są średnie, przyjemne w odbiorze, ale też niczym nie zachwycają.

Lubię wykreowanych przez Matta Ruffa bohaterów, choć mam z nimi też pewien problem. Wszyscy są nieco nazbyt idealni oraz, jak na mój gust, przesadnie podobni do siebie. O każdym mogę powiedzieć, że jest inteligentny, oczytany, pracowity i lubiący fantastykę. Dla mnie mają zbyt wiele cech wspólnych, co utrudniło mi zżycie się z nimi. Z tego też powodu od razu polubiłem najbarwniejszą postać z całego grona bohaterów, Letycję Dandridge. Ta błyskotliwa, pewna siebie młoda kobieta jest nieobliczalna, mocno wierzy w Boga i to, że ma wobec niej spore plany, przez co nic złego nie może się jej przytrafić. Naprawdę trudno przejść obok Letycji obojętnie, ponieważ swoją osobą kradnie wszystkie sceny ze swoim udziałem.

Uważam „Krainę Lovecrafta” Matta Ruffa za wyjątkowo mądrą powieścią, która w twórczy sposób porusza ważny temat, jakim można określić tolerancję wobec drugiego człowieka. Autor wykorzystuje rasizm na tle koloru skóry, aby pokazać Czytelnikowi, że każda forma dyskryminacji jest zła, a akceptowalna potrafi doprowadzić do wielu tragedii. Żyjącemu w dzisiejszych czasach człowiekowi trudno sobie wyobrazić, jakie okropieństwa spotkały tutaj Atticusa, Letycję oraz pozostałych bohaterów. Zwłaszcza gdy się pomyśli, że ciemnoskórzy ludzie mieszkający w Ameryce lat pięćdziesiątych doświadczali podobnych koszmarów i nie jest to wyłącznie wytwór wyobraźni pisarza. Ale jeśli czytając ich historie, będzie Wam źle z powodu ich przeżyć, to  oznacza tyle, że jest nadzieja, aby te niegodziwe, a zarazem straszne czasy nigdy nie wróciły. Cenię autora również za ukazanie postaci H.P. Lovecrafta takim, jakim był naprawdę. Bez robieniu mu laurki czy omijania niewygodnych faktów z jego przeszłości. Zwłaszcza tych o rasistowskich poglądach. Niestety taki on był i warto mieć świadomość, że obok stworzenia wielu rewelacyjnych opowiadań, jak choćby moje ulubione „Herbert West – reanimator”, napisał również ordynarny wiersz pod tytułem „O stworzeniu czarnuchów”. Ale czy to jest wystarczający powód, aby przekreślić cały jego dorobek literacki? Według mnie nie.

Największą bolączką książki jest jej tytuł. Sam oczekiwałem nowych, ciekawych historii osadzonych w realiach uniwersum Lovecrafta i mitologii Cthulhu. A zamiast tego otrzymałem dosłownie kilka drobnych odniesień. „Kraina Lovecrafta” tak naprawdę jest metaforą rasistowskiego świata, w którym żył twórca wierd fiction. Choć taki tytuł traktuję jako wadę czy pewnego rodzaju nieporozumienie, to nie mogę powiedzieć, aby sama historia była zła, ponieważ, jeśli zmieni się swoje oczekiwania względem książki, można zostać naprawdę mile zaskoczonym.

Lubię, gdy twórcy fantastyki postanawiają pobawić się z Czytelnikiem, serwując mu błyskotliwe, frapujące i ciekawe historie, które przy okazji uczą lub uświadamiają w ważnych życiowych kwestiach. W tym względzie Matt Ruff spisał się na medal. Lekturę „Krainy Lovecrafta” na pewno będę dobrze wspominał, gdyż autor ma talent i część ze zgromadzonych tutaj historii jest fenomenalna. A pozostałe, no cóż, są po prostu w porządku. W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego niż zachęcić Was do sięgnięcia po recenzowany tytuł. ;)

  • Autor: Matt Ruff
  • Tytuł: Kraina Lovecrafta
  • Tytuł oryginału: Lovecraft Country
  • Tłumaczenie: Marcin Mortka
  • Wydanie: I
  • Wydawnictwo: W.A.B.
  • ISBN: 978-83-280-8348-6
  • Format: 135 x 202 mm
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Ilość stron: 496
  • Data wydania: 2 września 2020
Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze