Ciężko uwierzyć, że te dwanaście miesięcy minęło tak szybko. Jest to już drugi rok pandemii, która pozmieniała bardzo wiele. U mnie między innymi przyczyniła się do pracy zdalnej, a ta z kolei świetnie pomaga w oszczędzaniu czasu, by przeznaczyć go na czytanie. Jak co roku dołączyłam do wyzwania na GoodReads, zobowiązując się do przeczytania 75 pozycji, co udało się wykonać i to w dodatku z niemałą górką. Istotną rolę odegrał w tym sukcesie mój nowy nawyk.
Nabyłam bowiem zwyczaju słuchania w trakcie pracy audiobooków. I to właśnie ten element jest u mnie wielkim krokiem w sensie czytelniczym – przekonałam się do książki mówionej. W ostatnich miesiącach zasłuchiwałam się w książkach o Joannie Chyłce Remigiusza Mroza, których na pewno nie pochłonęłabym w tym tempie, gdyby nie rewelacyjne wersje audio w wykonaniu Krzysztofa Gosztyły. Nieco ekstremalny, ale ekscytujący świat prawników warszawskiej palestry wciągnął mnie na długie godziny.
Miniony rok stoi u mnie pod znakiem różnorodności – czytałam zarówno fantastykę, trochę obyczajówki, a także książek sensacyjnych. Nie jestem w stanie wytypować tej jednej, jedynej, najlepszej książki ostatnich miesięcy. Szczególne miejsce w moim serduszku ma jednak seria o Kate Daniels, której finałowy tom, „Magia triumfuje”, ukazał się tej wiosny. Jest to cykl, bez którego nie byłoby nas tutaj, w tym miejscu – to dzięki niemu kilkoro nieznajomych spotkało się w internecie, a potem postanowiło utworzyć portal Gavran. Poza tym jednak jest to seria, do której regularnie wracam i o której wiem, że zawsze mnie pocieszy i utuli niczym najcieplejszy kocyk. Urban fantasy z silnymi bohaterami, humorem i rewelacyjnym, fascynującym światem przedstawionym. Podobnie cudownym doświadczeniem była lektura powieści „Blood Heir” autorstwa Ilony Andrews, czyli książki będącej kontynuacją serii o Kate Daniels – tym razem jednak z nową główną bohaterką. Z tą akurat pozycją zapoznałam się w oryginale, choć mam gorącą nadzieję, że zawita wkrótce na półki polskich księgarni.

Wśród tegorocznych lektur wyróżniły się także książki Anety Jadowskiej. Finałowy tom cyklu o Witkacym, osadzonym w uniwersum znanym z powieści o Dorze Wilk, był wymówką do przeczytania poprzednich dwóch części trylogii. Cała trójca dostarczyła mi wiele rozrywki dzięki ciekawym, barwnym bohaterom i wciągającej akcji (zapraszam do lektury moich recenzji „Szamańskiego bluesa” i „Szamańskiego tanga”). Podobnie było z odświeżoną i poszerzoną antologią o tytule „Ropuszki”, zawierającą opowiadania ze świata Thornu, o którym także szerzej pisałam w recenzji. Czas umiliła mi również historia wprost z Ustki, czyli niefantastyczny „Denat wieczorową porą”.
Wśród jasnych punktów tego roku znajduje się też książka, która w teorii jest dla dzieci. Cóż, ja jestem młodzieżą już mocno przeterminowaną, lecz z zaciekawieniem zanurkowałam do świata znanego z serii „Kwiat paproci”, przedstawionego ponownie w powieści „Tajemnica domu w Bielinach” Katarzyny Bereniki Miszczuk. Z drugiej strony szali ogromne wrażenie zrobiła na mnie książka „Mordercza układanka” autorstwa Paula Brittona, przybliżająca umysły przestępców i innych spaczonych ludzi, którzy przewinęli się przez jego gabinet.

Wśród ponownych wizyt w znanych kątach w minionym roku wspomnę także najnowszy tom z serii o Mercy Thompson, czyli „Ślad dymu”, powrót Anne Bishop do uniwersum Krwawych w powieści „Pakt Królowej”, a także napisaną po latach przez Katarzynę Berenikę Miszczuk książkę „Ja, ocalona”.
Jak oceniam ten rok? Dobrze. Oby kolejny również obfitował w ciekawe pozycje. A patrząc po zapowiedziach niektórych wydawców, nie może być inaczej. Życzę Wam, by rok 2022 był udany, a czytelniczo – pełen wrażeń.