Podoba się?

Gniewa

Data wydania: 15 czerwca 2022

Wydawnictwo: Mięta

Uwielbiana Jaga powraca! Jeszcze bardziej wygadana i jeszcze bardziej gniewna.

W Bielinach zostają znalezione zwłoki kobiety. Ostatnią osobą, która widziała ją żywą, jest Jarogniewa. Mieszkańcy Bielin niemalże natychmiast zaczynają podejrzewać, że szeptucha ma z tym coś wspólnego. Czy śmierć kobiety mogła mieć związek z magiczną miksturą szeptuchy? A może z tajemniczym kochankiem? Jaga postanawia rozwikłać tę zagadkę, zanim policja na dobre zajdzie jej za skórę.

Dalsze przygody energicznej szeptuchy z Bielin.

Wszystkie kłopoty Jagi zaczynają się od… nudy. Spokojna praca i lekko monotonny żywot szeptuchy zostają przerwane, gdy kilka dni po Nocy Kupały zostają znalezione zwłoki kobiety. Ostatnią osobą, która widziała ją żywą, jest Jarogniewa. Mieszkańcy Bielin niemalże natychmiast zaczynają podejrzewać, że szeptucha ma z tym coś wspólnego. Samą Jagę także dręczą wątpliwości. Po wizycie jej klientka udała się na spotkanie z ukochanym. Nikt jednak nie zna jego tożsamości. Czy śmierć kobiety mogła mieć związek z magiczną miksturą szeptuchy? A może z tajemniczym kochankiem? Jarogniewa jest wściekła, że interes znowu podupada i że ktoś zabija jej klientów. Postanawia rozwikłać tę zagadkę zanim policja na dobre zajdzie jej za skórę.

Przy okazji wpadnie w spore kłopoty, pozna bliżej Swarożyca, a także niechcący stanie na ślubnym kobiercu.

Okładka: miękka/twarda
Format: 135×202 mm
Wydanie: pierwsze
Cena okładkowa: 59,99 zł
ISBN: 978-83-67341-00-4
Liczba stron: 416
Projekt okładki/Ilustrator: Agnieszka Zawadka

FRAGMENT

„Gniewa” Katarzyna Berenika Miszczuk
Wydawnictwo Mięta 2022

Baba Jaga okryła kolana kocem i wygodniej usadowiła sięna starym fotelu. Stopy oparła na podnóżku, by płonący w kominku ogień ogrzał bolące stawy. Kot usadowił się na jej podołku, a następnie pougniatał koc pazurami i w końcu rozłożył się wygodnie. Niemalże od razu zasnął, a jego łapki zaczęły delikatnie drżeć, gdy przez sen gonił mysz.
Jaga odetchnęła głęboko i uśmiechnęła się pod nosem. Coraz częściej lubiła tak spokojnie spędzać wieczory. Niestety albo i stety, czasy, gdy nocą wymykała się do lasu, by naginać zasady wątłego porozumienia pomiędzy bogami a ludźmi, dawno minęły. Wiedziała, że to pora, by ustąpić miejsca młodszym i bardziej szalonym. A tych ostatnio obok niej nie brakowało.
Sięgnęła po kubek z herbatą, który zawczasu postawiła obok na stoliku. Z błogością zamoczyła usta w gorącym naparze. Niewiele dzieliło ją od drzemki w starym fotelu. Byle tylko zdążyć odstawić kubek, zanim zawładnie nią sen. Delikatnie, by nie obudzić kota, poprawiła się na wysłużonym siedzisku, bo w krzyżu zaczęło ją łupać. Niespodziewanie jakaś krzywa sprężyna przesunęła się pod poduchą i wbiła jej się w pośladek.
– O, do wszystkich bogów! – syknęła Jaga i poderwała się, rozlewając herbatę.
Przestraszony i zniesmaczony jej zachowaniem kocur czym prędzej czmychnął na regał, skąd posłał jej pełne potępienia spojrzenie. Wyglądał, jakby właśnie stracił jedno ze swoich dziewięciu żyć.
– Coś cię boli? – zapytała zaniepokojona Gosia, która akurat w tym momencie weszła do pokoju.
Jaga zmełła w ustach przekleństwo. Oczywiście, że jej była uczennica, a aktualnie pełnoprawna następczyni, musiała wejść do środka akurat w chwili jej słabości. Cechowało ją to irytujące wyczucie czasu, nieważne, czy dotyczyło wpadania w kłopoty, czy denerwowania swoim zachowaniem innych.
– To, że jestem na emeryturze, nie oznacza, że zamieniłam się w niedołężną staruszkę – wycedziła Jaga.
– A czemu masujesz pośladek? – Gosława nie dawała za wygraną. Na jej twarzy malowała się prawdziwa troska. – Czy to twoja rwa kulszowa? A może biodro? Mówiłam ci, że to biodro jest w coraz gorszym stanie. Tak się robi z wiekiem. Zużywa się, jak auto. Przecież nie będzie lepiej.
– Jak mnie jeszcze raz porównasz do samochodu, który wymaga okresowego przeglądu u mechanika, to cię wydziedziczę, a na odchodne rzucę klątwę – wycedziła staruszka.
– Jago, przecież ja się o ciebie martwię. Naprawdę gorąco zachęcam cię do konsultacji z ortopedą. Może faktycznie tamto porównanie do samochodu było odrobinę niefortunne. Niemniej jednak endoproteza cię nie ominie. Widziałaś przecież swój rentgen!
Jarogniewa sapnęła oburzona.
– Jakby mnie koń w młodości nie kopnął w tyłek, to nie miałabym na starość problemów z biodrem. A masuję się teraz, bo mi się sprężyna wbiła w pośladek. Ten fotel nadaje się tylko i wyłącznie na śmietnik – zagderała.
– Jedno twoje słowo, a Mieszko z radością porąbie go nową siekierą, którą dostał na urodziny.
Stara szeptucha zerknęła na wiekowy mebel, z którym bądź co bądź wiązało się kilka miłych wspomnień. Dobrze pamiętała dzień, kiedy Mszczuj przytaszczył do domu dwa bliźniaczo paskudne fotele w kolorze brudnej musztardy i poinformował ją, że wspólnie się w nich zestarzeją, a wnuki będą im tylko donosić herbatę i ciasteczka.
Jemu nie było dane nigdy w nich zasiąść, gdy wiek zgiął mu już plecy i przyprószył siwizną wąs. Głównie z winy Jarogniewy.
Poczuła wyrzuty sumienia. Od śmierci bielińskiego kapłana nie mogła się ich pozbyć. Co zakrawało na ironię.
Odkąd przeniósł się do Wyraju, znacznie łatwiej było jej się z nim dogadać, gdy podczas Święta Zmarłych wpadał w odwiedziny na ploteczki, niż gdy jeszcze żył i wiecznie pijany gadał do siebie, patrząc w rytualny ogień.
Poklepała fotel po wytartym oparciu. Chyba jednak nie chciała, żeby przyszywany wnuczkozięć zniszczył kawałek jej przeszłości. Postanowiła zmienić temat.
– Przyniosłaś nalewki?
Gosia ani myślała odpuścić tematu zdrowia staruszki. Zawiesiła na niej czujne spojrzenie, gotowa od razu rozpoznać kolejny objaw chorobowy. Traktowała Jagę jak własną babcię i chciała dla niej jak najlepiej. Przerażało ją, że szeptuchy mogłoby kiedyś zabraknąć.
– Przyniosłam. A jesteś pewna, że możesz je pić? W twoim wieku…
– No chyba sobie ze mnie żartujesz! – żachnęła się Jaga. – Nie mam stu lat! A nawet jak będę miała, to i tak będę w lepszym stanie fizycznym od ciebie. Co to ci ostatnio dolegało, bo żeś się za długo w telefon komórkowy gapiła? No? Przypomnij mi łaskawie.
– Kręcz szyi… – mruknęła niechętnie Gosia.
– Ano, kręcz szyi! A można by pomyśleć, że jako młoda matka powinnaś być wysportowana od biegania za dzieckiem – dogryzła jej.
– Dajemy Gardowi dużą swobodę w bieganiu. Mieszko zrobił wysoki płot, a ja usunęłam z ogródka wszystkie potencjalnie niebezpieczne i łatwopalne przedmioty. Wcale nie muszę za nim biegać. – Wzruszyła ramionami. – Zresztą chyba bogowie mają go w swojej opiece. Dotąd nawet kolana sobie nie obił.
Jaga wskazała dłonią drugi fotel.
– Już nie bądź taka ponura! To dobrze, że bogowie się nim opiekują i go pilnują. Inaczej wszyscy mielibyśmy duże kłopoty. A teraz nalej nam likieru z porzeczek i siadaj.
Gosia podała jej wypełniony po brzegi kieliszek. Jaga położyła poduszkę na siedzisku swojego fotela i dopiero wtedy zajęła miejsce. Ukontentowana, że tym razem nic jej nie dźgnęło w tyłek, pociągnęła łyk wysokoprocentowego alkoholu. Na jej twarzy pojawił się błogi uśmiech, gdy poczuła
pieczenie w przełyku. Zerknęła na wychowankę, która ciągle była zmartwiona.
– Kochana, ja jeszcze się nie wybieram na tamten świat. Zapewniam, że wcześniej cię ostrzegę, jeśli tylko poczuję zew Welesa. Wciąż zostało mi wiele rzeczy do załatwienia, poza tym czuję w kościach, że mam jeszcze ze dwadzieścia lat – powiedziała.
– Mam nadzieję, że nawet więcej. – Gosia uśmiechnęła się lekko.
– Gardem też się nie przejmuj. – Staruszka jednym haustem opróżniła kieliszek i podsunęła go szeptusze do ponownego napełnienia. – Żyje w nim ogień. Tak miało być.
– Ten ogień mnie martwi.
– To dziecko twoje i Mieszka. Od ciebie zależy, kim będzie, gdy dorośnie, i jak ten ogień spożytkuje. A ja wierzę, że świetnie sobie poradzicie z wychowaniem go. W końcu
jesteście dobrymi ludźmi.
– Oby, oby. To co mi dzisiaj opowiesz? – zapytała Gosława.
Baba Jaga zachichotała.
– Jeszcze ci mało opowieści?
– Jago, nie daj się prosić! Powiedz mi jeszcze o młodości swojej i Mszczuja. Miałaś życie pełne przygód. I większość z tego, co ci się przydarzyło, niesie ze sobą bardzo dużo ważnych informacji o bogach. To przecież może kiedyś mi się przydać.
– I na pewno nie chodzi ci o pikantne szczególiki z mojej młodości?
– Ależ skąd! Chociaż oczywiście się nie obrażę, jeśli opowiesz coś takiego.
– Ech, Gosiu, Gosiu. Zupełnie jakby przygód ci w życiu brakowało.
– Co poradzę? – zaśmiała się. – Mówisz, że chcesz posłuchać o młodości mojej i Mszczuja? No, niech ci będzie… Chociaż nie. Mam lepszy pomysł. Opowiem ci o czymś, co miało początek w jeden z gorszych dni mojego życia.
Gosia zaciekawiona nadstawiła ucha.
– A co się stało tego dnia?
– Popełniłam bardzo duży błąd. Śmiało mogę powiedzieć, że była to jedna z moich największych życiowych pomyłek.
– Czyli? – Zniecierpliwiona szeptucha nie mogła już wytrzymać.
– Tego dnia… – Jaga zawiesiła głos – zrobiłam po raz pierwszy i ostatni w swoim życiu… trwałą ondulację.

Z zawodu finansista, z pasji czytelnik. Redaktorka serwisu oraz moderator forum Gavran, okazjonalnie recenzentka.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze