Podoba się?
Od lat można natrafić na opinie, że Stephen King nie jest już tym samym autorem co kiedyś. Przestał pisać horrory i wyciągać z ciemnych szaf na światło dzienne ludzkie strachy oraz koszmary. W miejsce tego zaczął tworzyć kryminały i mocno obyczajowe historie ze szczyptą nadnaturalnych elementów. Ale czy to coś złego? Zamiast wyciskać ostatnie soki z ciągle tego samego poletka eksploruje wszystkie zakątki literatury. Co przekłada się na różnorodność i możliwość czytania niezwykłej „Baśniowej opowieści”, która u nas ukazała się nakładem wydawnictwa Albatros.

Recenzowany tytuł stanowi odpowiedź autora na trudne czasy, jakimi była pandemia, zwłaszcza jej początek. Wszystkie obostrzenia i nakazy siedzenia w domach zaowocowały szukaniem przez ludzi odskoczni od codzienności. Z tego, co pamiętam, było wtedy sporo newsów o ogromnym wzroście popularności literatury. Natomiast Kinga te wszystkie wydarzenia zainspirowały do napisania baśni, ale nie takiej typowej, tylko bardziej w jego stylu – mrocznej, pokręconej, często nawet krwawej. A że miał masę czasu do zagospodarowania, wyszła mu obszerna, licząca siedemset stron książka.

„Baśniowa opowieść” to klasyczna historia fantasy czy wręcz baśń traktująca o walce dobra ze złem, jak również odkrywaniu magicznych światów. Ale nie tylko. Znaleźć tutaj można o wiele więcej znanych motywów. Nie brakuje także smutków, żali i całej masy problemów. Dla mnie jednak przede wszystkim jest to opowieść o miłości – tej między ojcem i synem, przyjaciółmi oraz człowiekiem a zwierzęciem. Jedno uczucie, potrafiące być tak silne, aby stanowić początek wszystkich przedstawionych na kartach książki wydarzeń, nawet siłą napędową fabuły.

Historię poznajemy z perspektywy zwyczajnego siedemnastoletniego Charliego Reade’a – przeciętnego ucznia, który w swoim krótkim życiu przeżył więcej ciężkich chwil niż niejeden dorosły. Cierpienie nie zniszczyło go, wyrósł na pozytywnie nastawionego, przyjacielskiego i uczynnego młodzieńca. Jego niezwykła przygoda zaczyna się od dobrego uczynku, uratowania pana Howarda Bowditcha przed tragicznym losem po poważnym złamaniu po upadku z drabiny. Nawet bierze pod opiekę leciwą suczkę staruszka imieniem Radar. Choć nie zna tego człowieka, a pies w okolicy ma reputację zabójczej bestii rodem z „Cujo”. Przynajmniej tak było kiedyś. Dla Charliego te wydarzenia są początkiem długiej wyprawy i walki o uratowanie zwierzaka.

Chciałbym Wam powiedzieć, że od pierwszych stron zostajemy wrzuceni w wir przygód, jak to się zwykle dzieje w powieściach fantasy. Jednakże recenzowany tytuł jest charakterystyczny dla Stephena Kinga. Pierwsza jedna trzecia tej historii to przede wszystkim obyczajówka o chłopaku żyjącym z ojcem, byłym alkoholikiem, i opiekującym się nieposiadającym żadnej rodziny starcem oraz jego psem. Pana Bowditcha trudno nazwać zwyczajnym seniorem, ponieważ skrywa on wiele tajemnic. Z czasem zaczynają one powoli wychodzić na światło dzienne. Łącznie z rewelacjami o istnieniu magicznego świata Empis, do którego wejście ukryto w szopie za domem. A tam poza nietoperzami wielkości kondorów, olbrzymimi owadami, nieumarłymi i innymi niezwykłymi rzeczami znaleźć można całą masę złota oraz zegar słoneczny mogący sprawić, że Radar znowu będzie młoda i pełna energii. Zwłaszcza to ostatnie stanowi ogromną pokusę zaryzykowania własnego życia, nawet dla złudnej nadziei przedłużenia życia kochanemu psiakowi.

W recenzowanym tytule nie mogło zabraknąć nawiązań do popkultury, czyli elementu typowego dla twórczości Kinga. Na kartach powieści znaleźć można zarówno odniesienia do twórczości autora, choćby wspomnianego wcześniej „Cujo”, a także „Psychozy”, „Coś” „Egzorcysty” oraz „Baśni braci Grimm”. Tych odwołań jest cała masa. Zwłaszcza w tej pierwszej, obyczajowej części, pisarz chętnie  je wykorzystywał w budowaniu klimatu niezwykłości z lekką nutą grozy.

Pisząc o „Baśniowej opowieści”, trudno mi pominąć kwestię ciągłego sięgania przez Kinga po wciąż te same motywy jak: relacja ojca z synem oraz alkoholizm. Są to ważne, trudne oraz wyjątkowo emocjonalne kwestie, a w rękach autora zyskują dodatkowej głębi, wypadają świetnie i nadzwyczaj autentycznie. Przy okazji mogą skłaniać odbiorcę do pewnej refleksji, przez co jeszcze nie czuję zmęczenia tymi tematami. Bardziej podchodzę do tego niczym do pewnego rodzaju terapii Kinga, który z pewnymi rzeczami będzie się ciągle zmagał.

Siedemset stron i nawet przez chwilę się nie nudziłem. W zasadzie podczas lektury byłem zauroczony tą historią, jak również wykorzystaniem przez autora koncepcji podróży do magicznego świata. Można narzekać, że to kolejna wersja „Czarnoksiężnika z Krainy Oz” albo „Alicji w Krainie Czarów”, ale nadal niezmiernie interesująca i budząca ciekawość odnośnie tego, co bohatera czeka za kolejnym zakrętem. Tak przynajmniej było u mnie. „Baśniowa opowieść” jest książką na trudne czasy, jak i na długie jesienno-zimowe wieczory przy kubku gorącego kakao. A jeśli nigdy wcześniej nie czytaliście nic Kinga, to ten tytuł może służyć za znakomity początek przygody z jego twórczością.

  • Autor: Stephen King
  • Tytuł: Baśniowa opowieść
  • Tytuł oryginału: Fairy Tale
  • Tłumaczenie: Janusz Ochab
  • Wydawnictwo: Albatros
  • ISBN: 978-83-6733-818-9
  • Format: 143 x 205 mm
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Ilość stron: 704
  • Data wydania: 7 września 2022
Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najwyżej oceniane
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze

[…] raz kolejny zaskoczył mnie Stephen King. „Baśniowa opowieść” może nie jest horrorem i w dużym skrócie to wielowarstwowa opowieść o miłości, ale nadal […]