Recenzja: „Legenda ludowa” – Karolina Derkacz

Podoba się?

„Legenda ludowa”„Legenda ludowa” autorstwa Karoliny Derkacz to pierwszy tom cyklu „Cuda wianki”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Initium.

„Legenda ludowa” to powieściowy debiut Karoliny Derkacz, która na start w wydawniczym świecie postanowiła stworzyć połączenie kryminału, fantastyki i słowiańskich wierzeń. Zaintrygowało mnie to połączenie, gdyż lubię historie osadzone w naszych rodzimych klimatach, więc nie pozostawało nic innego, jak zapoznać się z treścią książki.

Wisłowice to wieś o bliżej nieokreślonym położeniu, w której życie zatrzymało się w czasach dawno minionych. Jej mieszkańcy żyją zgodnie z rytmem natury, bez pośpiechu i bez dostępu do dobrodziejstw cywilizacji. Elektryczność? A kysz, maro nieczysta! Toaleta w domu? Zapraszamy do wychodka na podwórku. Ciepła woda? Oczywiście, jeśli tylko najpierw nabierzesz jej sobie ze studni, a następnie podgrzejesz w garze na opalanej drewnem kuchni. Jedynym znakiem postępu, który znajduje się w każdym domostwie, jest, o zgrozo, telefon. Wszystko przez sąsiada piromana i jego zakusy, by puścić z dymem pół wioski. Gdy rozlega się dźwięk dzwonka, mieszkańcy Wisłowic wiedzą, że wydarzyło się coś złego, bo tu nikt nie korzysta z tego szatańskiego wynalazku, by zwyczajnie poplotkować.

W tych jakże uroczych okolicznościach przyrody mieszka sobie rodzina Sosnów,  głównych bohaterów powieści „Legenda ludowa”. Zdzisław, Jadwiga i ich nastoletnia córka, Barbara, których życie toczy się niespiesznie pomiędzy pracą na gospodarstwie, wyprawami do sklepu lub kościoła a odpoczynkiem. Aż pewnego, na pozór spokojnego wieczoru dom państwa Sosnów wypełnia dźwięk telefonicznego dzwonka. Gdy w końcu decydują się podnieść słuchawkę pokrytego kurzem i pajęczynami urządzenia, okazuje się, że w ich wsi doszło do napadu. Nikt jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że to dopiero początek kłopotów, jakie spadną na spokojne Wisłowice.

Tego, czego nie mogę odmówić Karolinie Derkacz, to fakt, iż „Legenda ludowa” pełna jest humoru. Czasem absurdalnego, ale wciąż wywołującego uśmiech na twarzy. Przepychanki pani Jadwigi i jej córki czy walka starszej pani Sosny z nielubianą sąsiadką wprowadzają ten rozrywkowy element, który lubię odnajdywać w czytanej właśnie lekturze.

Karolina Derkacz stworzyła też ciekawych i nietuzinkowych bohaterów. Troszkę schematycznych, gdyż nietrudno odróżnić, kto jest tym dobrym, a kto złym, jednak nie przeszkadzało mi to w dobrej zabawie podczas lektury. Zadziorna Basia wzbudza sympatię, Obszczydupka śmiech pomieszany z niesmakiem, zaś komisarz Radzkin wyzwala w człowieku uczucia, o których lepiej nie pisać zbyt głośno, ponieważ mogą podlegać pod paragrafy kodeksu karnego. Osobiście zostałam wielką fanką kota Barabasza oraz Zielarki. A zwłaszcza jej miotły spalinowej marki Romet. Nimbus 2000 czy Błyskawica Harry’go Pottera mogą się przy niej schować do składziku pod schodami.

„Legenda ludowa” zahacza również o wierzenia słowiańskie. Autorka co jakiś czas wplata w swój tekst, którąś z istot z dawnych podań, a jedna z nich szczególnie upodobała sobie panią Jadwigę Sosnę i muszę przyznać, że bardzo ciekawi mnie, co dalej z tego wyniknie. Zwłaszcza dla tak wiernej parafianki. Znajdziemy tu też trochę zabobonów, które, może wstyd się przyznać, praktykowała również moja Babcia.

Natomiast tym, czego szczególnie zabrakło mi w „Legendzie ludowej”, było bliższe umiejscowienie akcji w czasie i przestrzeni. Dowiadujemy się, że istnieje jakieś miasto, do którego wyjeżdża lub chce wyjechać część mieszkańców, ale równie dobrze cała historia może dziać się na początku ubiegłego wieku, jak i współcześnie. Przydałoby się, przynajmniej w moim odczuciu, trochę więcej wskazówek w kwestii tego, jak bardzo mieszkańcy Wisłowic swoim życiem odstają od reszty świata. Drugim mankamentem, który mocno rzucił mi się w oczy, jest to, że rodzinna wioska państwa Sosnów, wbrew temu, co można by się spodziewać, musi zajmować całkiem sporą powierzchnię, gdyż bohaterowie niejednokrotnie potrzebują sporo czasu, aby przemieścić się z jednego miejsca w inne. Cóż, nie tak w mojej wyobraźni wygląda wieś.

„Legenda ludowa” to udany debiut powieściowy Karoliny Derkacz. Niepozbawiony co prawda kilku słabszych punktów, jednak w ostatecznym rozrachunku nie wpływają one zbyt znacząco na odbiór lektury. Akcja płynie wartko, fabuła poprowadzona jest logicznie i konsekwentnie i, co najważniejsze dla mnie, książka ma ten przyjemny rytm, który wciągnął mnie już od pierwszych stron. Jest lekko, sielsko i przyjemnie, a tego ostatnio szukam w literaturze. Mam nadzieję, że na kontynuację nie trzeba będzie czekać zbyt długo, zwłaszcza po tym cliffhangerze, którym kończy się tom pierwszy.

Cykl: Cuda wianki
Tom: 1
ISBN: 978-83-66328-95-2
Ilość stron: 648
Format: 125×195

Zły Wilk

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze